Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Szafa Minimalistki (capsule wardrobe). Listopad 2015. Tydzień 2

 

Zapraszam na kolejny tydzień listopadowej Szafy Minimalistki. W dzisiejszym wpisie bonusowo zamieszczam również historię Agnieszki, jednej z moich Czytelniczek, zapis Jej doświadczeń z 10 miesięcy wdrażania capsule wardrobe we własnej szafie.

 

 

Historia Agnieszki

 

Cześć, mam na imię Agnieszka i chciałam opowiedzieć Wam o mojej przygodzie z capsule wardrobe. Od jakichś trzech lat interesuję się minimalizmem i pomału wprowadzam do swojego życia jego różne elementy. W trakcie poszukiwania w sieci inspirujących tekstów na ten temat, znalazłam też blog Simplicite. Dość długo tylko z podziwem obserwowałam doświadczenia Kasi w zarządzaniu jej garderobą, aż pewnego dnia nabrałam ochoty, żeby podobny eksperyment przeprowadzić u siebie.

pokaż całą historię

Jednym z podstawowych powodów, dla których się na to zdecydowałam było przepełnienie mojej szafy. Czułam ogromną frustrację związaną z tym, że po przeprowadzce do nowego mieszkania i dwukrotnym zwiększeniu przestrzeni na ubrania nadal nie mogłam ich uporządkować w satysfakcjonujący mnie sposób. Generowało to oczywiście codzienne problemy z kategorii „nie mam co na siebie włożyć” i „gdzie jest ta moja fajna bluzka, która by pasowała do tych spodni”. Postanowiłam coś z tym zrobić.

 

Pierwsze pytanie, na które musiałam sobie odpowiedzieć, to ile ubrań i jaki okres wybrać dla mojej capsule wardrobe. Wiedziałam, że nie jestem gotowa na podejście 7 rzeczy na 7 dni. Chcąc nie chcąc, podobne ograniczenia nakładałam na siebie podczas częstych delegacji służbowych i kojarzyło mi się to głównie ze stresem najpierw podczas pakowania, a potem w trakcie ubierania się, kiedy to okazywało się czasem, że z zaplanowanym przeze mnie zestawem coś jest jednak nie tak. Po przeszukaniu różnych blogów poświęconych temu tematowi zainspirowałam się koncepcją z dokładnie przeciwległego narożnika – 37 ubrań na trzy miesiące stanowiące umowną porę roku (ale za to razem z płaszczami i kurtkami) proponowane przez Caroline z Unfancy.

 

Właściwie już na samym początku zdecydowałam się pomniejszyć tę liczbę (w ciągu roku oscylowała ona między 30 a 35), ale za to nie uwzględniać tam ubrań wierzchnich oraz butów. Skróciłam też czas do dwóch miesięcy, bo zauważyłam, że już w pierwszym tygodniu miałam na sobie 80% ubrań z listy, a po miesiącu prawie wszystkie i uznałam, że kolejny miesiąc kombinowania z tym samym zestawem to wystarczająco długo, żeby się czegoś nauczyć i nie zniechęcić do całej idei. Poza tym, w porównaniu do warunków w których żyje Caroline, pora roku w Polsce to nie to samo, co w Texasie. Między marcem a majem temperatury mogą różnić się na tyle, że zbudowanie spójnej, ograniczonej garderoby na ten okres graniczyłoby z cudem. 

 

Zdaję sobie sprawę, że efekt nie jest bardzo minimalistyczny w dosłownym tego słowa znaczeniu. Taka liczba ubrań ma jednak dla mnie kilka kluczowych zalet. Przede wszystkim, tyle mam miejsca w szafie – doskonale widać, co w niej jest i wszystkie rzeczy mają w niej wystarczająco dużo miejsca. Po drugie wygodnie zarządza się wtedy praniem i prasowaniem – nie trzeba wrzucać do pralki jednej bluzki, ale też z drugiej strony rzeczy nie mogą czekać na doprowadzenie do porządku tygodniami, więc nie tworzą się w tej dziedzinie zaległości. Dodatkowo pozwala mi ona na to, żeby wybierać też rzeczy, które założę w danym okresie tylko raz albo kilka razy, bo są bardzo charakterystyczne, trudne do zestawiania, ale nie chcę z nich rezygnować, bo w jakiś sposób budują mój styl i bardzo mi się podobają.

 

Po dziesięciu miesiącach tego eksperymentu, zauważyłam sporo rzeczy w moim podejściu do ubierania się i wiem już, że chcę nadal stosować to podejście do mojej garderoby, gdyż w wyraźny sposób upraszcza to mi życie. W zbieraniu wniosków bardzo pomocne było zapisywanie wykorzystania ubrań, ale też sesje fotograficzne. Niestety nie udało mi się zmobilizować do fotografowania codziennych zestawów, ale raz w miesiącu powstaje dokumentacja kilkunastu zestawów prezentujących wszystkie ubrania z danej edycji.

 

  • Dzięki temu wyraźnie widzę w mojej szafie rzeczy, bez których nie chcę się obejść i które składają się na mój „signature look” – prosty, ale skuteczny sposób na ubranie się tak, żebym się dobrze czuła, pasujący do mojej figury, gustu i sposobu życia.
  • Zidentyfikowałam też elementy, które noszę rzadko. Wobec części z nich podjęłam już decyzję o oddaniu lub sprzedaży, a inne traktuję jako „gości specjalnych” w mojej garderobie. Ze względu na jednak ograniczony wybór ubrań, częściej uruchamiam moją wyobraźnię odnośnie dodatków i butów, które ożywiają opatrzone zestawy.
  • Mam też dużo większą świadomość tego, jak kolorystycznie wygląda moja szafa. Okazuje się, że są w niej prawie wyłącznie rzeczy czarne, szare, białe i niebieskie. Staram się jednak tym coraz bardziej świadomie zarządzać – decydować, jakimi kolorami chcę ożywiać moją garderobę i takich rzeczy szukać w sklepach. Latem był to róż, teraz celuję w butelkową zieleń.
  • Ciekawy jest też wpływ takiego podejścia na zakupy. Po pierwsze każda akcja wybierania ubrań na kolejny okres z zapasów schowanych w pudłach daje taki mini zastrzyk emocji podobny do wycieczki do sklepu. Po drugie coraz częściej, kiedy oglądam jakieś ubranie, pojawia się myśl, że przecież tego zupełnie nie potrzebuję. Wiem, co mam i jest tam tego już za dużo. Nie oznacza to, że nie kupuję nowych rzeczy i że czasami nie ulegam pokusom, ale przynajmniej robię to dużo bardziej świadomie. Kupowanie mniejszej ilości ubrań pozwala też na większą wybredność przy ich wyborze, bo pojedyncza sztuka może być droższa. Między innymi dzięki Kasi zaczęłam zwracać dużo większą uwagę na skład ubrań, ale też od bardzo dawna stosuję zasadę kupowania ubrań uszytych w Polsce lub przynajmniej w Europie.

Docelowo marzy mi się kompletna roczna bazowa capsule wardrobe w ilości mniej więcej 100 sztuk (taki wynik daje wybieranie 30 sztuk na dwa miesiące z wymianą mniej więcej połowy egzemplarzy w każdej edycji) i szafa, która to wygodnie pomieści.

ukryj

 

Szafa Minimalistki. Listopad 2015. Tydzień 1

 

Pełna lista ubrań wybranych do listopadowej szafy znajduje się tutaj → klik

Dla kogoś, kto być może jest tu pierwszy raz przypominam również zasady Szafy Minimalistki w wersji capsule wardrobe oraz generalnie o co chodzi w projekcie Szafa Minimalistki.

 

PONIEDZIAŁEK

 

Domowa fryzura to klucz w tej stylizacji ;).

 

sweter – DIY wg wzoru z CzasZamotać

koszulka – Zara Kids

spodnie – Cross

zegarek – Daniel Wellington

WTOREK

 

Pytałyście o kurtkę, oto kurtka. Jedyna, jaką mam :).

 

koszulka, kurtka – Zara

jeansy – Cross

sztyblety – 7Mil

 

ŚRODA

 

koszula – Próchnik

spodnie – Mango

botki – Sam Edelman

zegarek – Daniel Wellington

CZWARTEK

 

bluzka – Solar

jeansy – Mango

szal – Reserved

sztyblety – 7Mil

PIĄTEK

 

kamizelka – DIY (pełen tutorial

koszula – Próchnik

jeansy – Cross

sztyblety – 7Mil

SOBOTA

 

Wybaczcie proszę jakość. Zdjęcie zrobiłam telefonem na ślubie znajomych ukradkiem ;). Ta okazja to odstępstwo od Szafy.

 

sukienka – Monika Kamińska

szpilki – Zara

 

szal – Reserved

NIEDZIELA

 

koszulka – Zara Kids

sweter – DIY by Mama

spodnie – Mango

sztyblety – 7Mil

torba – Calvin Klein

 

 

Jak widzicie, capsule wardrobe można wdrażać na wiele różnych sposobów. Każdy będzie unikalny, ale wszystkie zasadzają się na podstawowej zasadzie – mniej naprawdę znaczy więcej, a ograniczony wybór to może być pierwszy krok do upragnionej szafy.

Sprawdź Także

0 0 votes
Article Rating
Powiadomienia
Powiadom o
guest
50 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments