Zapraszam na trzecią i ostatnią odsłonę zimowej Szafy Minimalistki (nareszcie wiosna!) Dodatkowo moje rozmyślania: Czy detoks zakupowy ma sens? i Czy ubrania są w ogóle ważne? Plus podsumowanie sezonu jesień/zima 2016/17.
Dziś nietypowo jak na zestawienie Szafy Minimalistki, bo więcej będzie do poczytania, niż do oglądania. Zebrało mi się trochę luźnych przemyśleń związanych z ubieraniem się, a nie chciałabym z nich robić osobnego wpisu (przynajmniej na razie). Zatem w tekście znajdziecie:
- Garść przemyśleń, czy detoks zakupowy ma sens?
- Czy ubrania są dla mnie ważne?
- Porcję zdjęć i moich zestawień Szafy Minimalistki.
- Podsumowanie sezonu jesień/zima pod hasłem be brave.
Czy detoks zakupowy ma sens?
Śledząc teksty w ramach cyklu Szafa Minimalistki możecie z łatwością zauważyć, kiedy robię zakupy ubraniowe. A robię je relatywnie rzadko. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że im rzadziej, tym lepsze i bardziej trafione rzeczy trafiają finalnie do mojej szafy.
Ostatnio, jedna z Czytelniczek zapytała mnie, czy nie mogłabym ogłosić takiego czasowego detoksu zakupowego, w trakcie którego można byłoby zadeklarować publicznie (razem ze mną) nie chodzenie na zakupy. Zastanawiałam się nad tym i doszłam do wniosku, że nigdy nie robiłam sobie takiego zaplanowanego z góry detoksu, np. „teraz postanawiam, że przez 6 miesięcy nie idę na zakupy”. Dlaczego? Zwyczajnie nie miałam takiej potrzeby. I nadal nie mam! Kupuję wtedy, kiedy mam rzeczywistą potrzebę uzupełnienia szafy o brakujące rzeczy. Nie chodzę na zakupy „popatrzeć, co tam w sklepach”, nie robię też tego online. Zdarza mi się nie kupować przez kilka miesięcy zupełnie nic, a potem kupić 2 rzeczy od razu. A czasami nie. Im rzadziej kupuję, tym rzadziej mam ochotę na zakupy. Im większą zyskuję świadomość na temat tego, jak chcę wyglądać, tym rzadziej udaje mi się znaleźć w sklepach odpowiadające mi rzeczy. A na zakupowe kompromisy nie chcę już chodzić od dawna.
Jednocześnie, czasowe wstrzymanie się od zakupów jest genialnym rozwiązaniem dla kogoś, komu trudno się powstrzymać od sięgania po nowości, czy od tzw. „window shoppingu”. Wtedy zdecydowana deklaracja, np. złożona publicznie będzie świetnym zewnętrznym motywatorem! Wiem, że część osób biorących udział w Wyzwaniu Minimalistki postanowiło wstrzymać się od zakupów ubraniowych, kosmetycznych czy też wnętrzarskich na czas wyzwania. Trzymam za nie MOCNO kciuki!
Czy ubrania są ważne?
Zanim przejdę do szczegółowego podsumowania sezonu, podrzucam Wam ostatnią porcję zdjęć moich zestawień z zimowej Szafy Minimalistki. Nie ma ich za dużo, ponieważ zwyczajnie nie chce mi się kombinować z ubraniami! Mam swoje sprawdzone zestawy (które widzieliście już tutaj i tutaj), w których czuję się dobrze i pewnie, i nie potrzebuję na siłę szukać innych. To sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, jaką tak naprawdę rolę grają ubrania w moim życiu.
Ponieważ na blogu relatywnie często piszę o około-ubraniowych tematach, może się wydawać, że zwracam dużą uwagę na kwestie mody, stylu w codziennym życiu. Tymczasem, nic bardziej błędnego! Ubrania pełnią dla mnie dokładnie tę samą rolę, co minimalizm jako taki. Utylitarną, są narzędziem. Oczywiście, przede wszystkim mają mnie chronić przed zimnem, ale dodają mi też pewności siebie, pomagają w pracy, tworząc zewnętrzny wizerunek. Dlatego dbam o to, jak wyglądam, ale nie przypisuję ubraniom większego znaczenia, niż faktycznie mają.
Lubię czasami poeksperymentować z wyglądem (choć coś, co dla mnie jest eksperymentem, dla drugiej osoby może być niezauważalne), ale nie mam najmniejszej ochoty poświęcać na ciuchy zbyt wiele czasu. Capsule wardrobe to dla mnie przede wszystkim dobrze funkcjonujące narzędzie, które pozwala mi się ubierać na co dzień bez większego wysiłku z minimalnym nakładem czasowym.
Szafa Minimalistki – zestawienia z mojej przedwiosennej capsule wardrobe
Tytułem przypomnienia: capsule wardrobe to nic innego, jak szafa w pigułce. Kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt ubrań wybranych do noszenia w ciągu tygodnia, miesiąca czy całego sezonu. Moja szafa na zimowy sezon to dokładnie 23 elementy – ubrania i buty, ale bez ubrań wierzchnich i dodatków.
Pełna lista ubrań wybranych do zimowej capsule wardrobe tutaj → klik
Dla kogoś, kto być może jest tu pierwszy raz przypominam również zasady Szafy Minimalistki w wersji capsule wardrobe oraz generalnie o co chodzi w projekcie Szafa Minimalistki.
Najprościej na co dzień. Wymieniłam się z mamą – oddałam kamizelkę futrzaną, a dostałam ręcznie robiony szal.
jeansy – COS
koszulka – Zara Kids
sztyblety – 7mil
szal – DIY
zegarek – Daniel Wellington
Codzienne, ale w wersji „może być nawet, jeśli trafi mi się spotkanie”. ;)
jeansy – COS
botki – Sam Edelman
marynarka – More by less
koszulka – Massimo Dutti
spodnie – Mango
marynarka – mój projekt, szyta na miarę
biżuteria (większość) – Kavo Design
koszulka – Lidl Esmara
zegarek – Daniel Wellington
kozaki – Ryłko
Gdy jest bardzo zimno, mam w biurze/samochodzie buty na zmianę (jeśli potrzebne).
spodnie – Mango
koszulka – Zara Kids
zegarek – Daniel Wellington
buty – Zurbano
torba – Calvin Klein
jeansy – COS
bluzka – Esprit Collection
marynarka – mój projekt, szyta na miarę
botki – Sam Edelman
Ulubiony zestaw, gdy prowadzę szkolenie.
jeansy – Mango
kamizelka – mój projekt, szyta na miarę
bluzka – Esprit Collection
buty – Zurbano
zegarek – Daniel Wellington
W tym zestawie byłam prelegentem na konferencji w Hotelu Lublinianka w Lublinie.
koszula – James Button
spodnie – Mango
buty – Zurbano
kokarda – ze starej bluzki
zegarek – Daniel Wellington
Mój telewizyjny mundurek (tu z nagrania w Pytanie na Śniadanie). W sam raz jako zapowiedź wiosennych zestawów!
bluzka – COS
jeansy – Mango
buty – H&M Premium
Podsumowanie sezonu
Mam wrażenie, że podsumowanie sezonu piszę bardziej dla siebie, niż dla Was. ;) Układając tę capsule wardrobe napisałam: „Postanowiłam dać sobie czas i przestrzeń na eksperymenty z ubraniami. Na wprowadzenie elementów, o których bym pewnie kiedyś nie pomyślała (czerwone buty i złota biżuteria!). Na więcej elegancji na co dzień. Być może dla Was nie są to aż tak poważne zmiany, ale dla mnie to, może nie rewolucja, ale poważna ewolucja. Co z tego wyniknie? Nie wiem, ale mam zamiar się dobrze bawić, wiązać kokardy pod szyją i częściej wskakiwać w szpilki.”
Tak właśnie było i czułam się z tym SUPER! Wiem, że zmiana nie była szczególnie spektakularna i zastanawiałam się, czy poza mną ktoś ją w ogóle zobaczy… Tym bardziej ogromnie cieszyły mnie Wasze komentarze, takie jak:
- „W ogóle tym co w tych zestawieniach zwraca dużą uwagę jest „pełnia” wizerunku, którą ostatnio u Ciebie widzę. Kiedyś to były tylko ubrania, takie trochę „łyse”, a teraz widać w tym stylizacje” – napisała Magda.
- „Czytam Twój blog praktycznie od początku jego istnienia, wg mnie obecnie prezentujesz się najlepiej porównując te poprzednie lata. wyglądasz tak młodo ,,świeżo” bardzo elegancko ale bez zadęcia, z klasą. bardzo mi się podoba” – napisała Katka.
Fantastycznie było to czytać. Dziękuję. ? Zwłaszcza, że nowe rzeczy, które trafiły do mojej szafy nie wszystkim się spodobały. Zarówno kamizelka uszyta wg mojego wzoru, jak i bordowe kozaki to dość odważne (jak na moje dotychczasowe standardy) wybory ubraniowe. Jednak, czuję się coraz pewniej i coraz większą mam ochotę na drobne eksperymenty z wyglądem. Znacie mnie jednak, żadnych szaleństw nie będzie, to nie leży w mojej naturze.
Jeśli chodzi o poszczególne ubrania, które wybrałam na mijający sezon, to muszę je wszystkie pochwalić. ;) Trzymają się naprawdę nieźle i pewnie jeszcze trochę mi posłużą. No, może z wyjątkiem spodni: białych jeansów i granatowych materiałowych – chciałabym je jeszcze ponosić wiosną oraz latem, ale dłużej pewnie nie dadzą rady. Podobnie mam z białą koszulka Zara Kids – szwy i dekolt trzymają się idealnie, ale tkanina jest już wyraźnie zmęczona i coraz częściej wybieram tę koszulkę pod spód. Z kolei kamizelka DIY (ta futrzana) powędrowała do szafy mojej Mamy. :)
Z wszystkich ubrań tylko jednego nie założyłam ani razu – czarnych szpilek Zara. Wybrałam do zestawienia 2 pary szpilek, bo myślałam, że będę mieć więcej wyjściowych okazji, ale nie było ich finalnie aż tak dużo. Nie zamierzam się ich jednak pozbywać. Czarne szpilki z pewnością założę jeszcze nie jeden raz.
Podsumowując już tak naprawdę finalnie, jestem bardzo zadowolona z mojej zimowej szafy kapsułowej. Coraz bardziej jest moja i coraz lepiej i PEWNIEJ się w niej czuję. Moja wiosenna capsule wardrobe też się już tworzy. Z pewnością znajdziecie w niej mnóstwo tych samych rzeczy w nowych odsłonach. Brakuje mi tylko…sukienki lub spódnicy. Tak, musiałam odczekać 2 sezony, żeby poczuć ochotę na sukienkę. :)
Jeśli ktoś z Was przymierza się do swojej wersji capsule wardrobe, albo ma doświadczenia z zimowej, dajcie koniecznie znać! Z przyjemnością pokażę na blogu Wasze zdjęcia i historie!
Przepraszam za tak chaotyczny wpis, ale czułam potrzebę podzielenia się z Wami garścią moich przemyśleń „okołociuchowych”. Co myślicie o zakupowym detoksie, stosujecie? I czy dla Was ubrania również pełnią raczej utylitarną rolę? Czy może zupełnie odwrotnie?