Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Garść poprzeprowadzkowych refleksji na temat stanu posiadania

Oczekiwałam tej przeprowadzki z lekkim niepokojem, ale i ekscytacją nie tylko z powodu miejsca, do którego się przeprowadziliśmy. Byłam równie mocno ciekawa tego, jak będzie wyglądała sama przeprowadzka. Bo przeprowadzka to, wiadomo, najlepszy sposób na zrewidowanie faktycznego stanu posiadania.

 

O tym, że się będziemy przeprowadzać wiedzieliśmy już od 2 miesięcy, więc zaczęliśmy się przygotowywać wcześniej. Sukcesywnie oddawaliśmy pożyczone rzeczy, sprzedawaliśmy książki itp. Nawet MM zebrał się do przebrania swoich elektronicznych zasobów. Wiecie, kable i inżynier informatyk. ;) Poszło bardzo sprawnie. Wydawało mi się, że jesteśmy do przeprowadzki przygotowani. Właśnie, WYDAWAŁO SIĘ. W trakcie tej przeprowadzki wiele razy, wiele rzeczy „mi się wydawało”.

 

Ile tak naprawdę posiadasz (a ile Ci się wydaje)?

 

Przeprowadzka to jeden z nielicznych momentów, w których jesteśmy zmuszeni do stawienia czoła WSZYSTKIM rzeczom, które posiadamy. Nawet w trakcie generalnych porządków nie do końca jest to możliwe. Zawsze znajdzie się jakiś zakamarek w domu, szafka, górna półka, którą odłożymy na później. Zawsze też takie porządki są rozłożone w czasie, co umożliwia zwyczajne przeniesienie rzeczy do drugiego pokoju, na chwilę do przedpokoju czy na zawsze do piwnicy czy na strych. ;)

 

W trakcie przeprowadzki wychodzą na jaw wszystkie małe grzeszki. Ubrania kupione pod wpływem chwili, półka uginająca się od nieprzeczytanych książek, zamrażarka wypełniona trudnymi do zidentyfikowania obiektami, buty odłożone do naprawy pół roku temu. Każdy ma swoje grzeszki, ja też. Wszystkie te rzeczy pojedynczo stanowią mały ciężar gatunkowy, jednak podczas przeprowadzki, złożone w jednym miejscu wypełniają dodatkowy karton, dwa, dziesięć…  Dodatkowo, uświadomiłam sobie mocno, jak bardzo subiektywna jest nasza ocena stanu posiadania.

 

Przed przeprowadzką wydawało mi się, że mam mało rzeczy.

Po spakowaniu wydawało mi się, że mam strasznie dużo rzeczy.

Po zapakowaniu kartonów do samochodu wydawało mi się, że mam jednak mało rzeczy.

Po wypakowaniu w domu wydaje mi się, że mam naprawdę mało rzeczy.

 

Nie sądziłam, że mam aż tak dużo! – to zdanie jest klasycznym podsumowaniem większości przeprowadzek. Wynika bezpośrednio z tego, o czym pisałam na początku, z brakiem możliwości skonfrontowania się z rzeczywistym stanem posiadania na co dzień. Co więcej, najczęściej utożsamiamy nasz stan posiadania TYLKO z tymi rzeczami, z których faktycznie codziennie korzystamy. Reszta jest spychana niejako w nieświadomość. Dopiero przeprowadzka i konieczność wydobycia tych wszystkich przedmiotów na światło dzienne zmienia perspektywę. W materialnym sensie, cały ten minimalizm to właśnie zlokalizowanie i pozbycie się nieużytków. 

 

Po wstępnej fazie pakowania wściekłam się. Nie sądziłam, że mam tak dużo. Byłam zła na samą siebie. Jak to jest, że robię to, co robię, praktycznie nie kupuję, bilans jest cały czas minusowy, a ja nadal tyle mam! Przecież będziemy to wozić milion razy! Przeszło mi zaraz po tym, jak zapakowaliśmy rzeczy do samochodu. Naprawdę wydawało mi się, że będziemy musieli zrobić wiele kursów, a finalnie skończyło się na 2 z w pełni wypakowanym samochodem (w sensie bagażnik i tylne siedzenie plus 2 osoby z przodu). Uprzedzając pytania, nie mam wielkiego kombi, a VW Golf, hatchback, pojemność bagażnika 380 l. Mówiąc po ludzku, pies, jego karma i pościel zajmują pół samochodu. :)

 

prawdziwe zdjęcie niezbyt glamour ;) – nasz wypakowany samochód w garażu

 

Drugie moje zaskoczenie – gdy wypakowaliśmy rzeczy na miejscu, one zwyczajnie zniknęły w ogromnej przestrzeni domu na wsi. I to w sytuacji, w której nasi gospodarze zostawili przecież większość swoich rzeczy. Jednocześnie, mieliśmy porównanie do innych aktualnie pakujących się par (dwójka dorosłych, bez dzieci). Znajomi, którzy wprowadzili się do naszego mieszkania obstawiali 3-4 kursy dużym kombi (z zastrzeżeniem, że część rzeczy wywieźli już do domu rodzinnego). Sąsiedzi z piętra, którzy akurat też się wyprowadzali planowali 2-3 kursy dużym busem przeprowadzkowym. Zdradzili, że samych książek mają pół tony. Patrząc z tej strony, raczej mamy mało. Jakże taka ocena jest warunkowa i relatywna. Żeby nie polegać na subiektywnym i niedoskonałym obrazie swojego stanu posiadania, zadałam sobie kluczowe pytanie: czy nadal mam coś, co jest zbędne? Odpowiedź brzmi: tak. Przyznaję, że nie ma tego wiele, ale jak zwykle, ziarnko do ziarnka… Kilka niesprzedanych, niepotrzebnych ubrań, kilka pamiątek czy książek, do których dojrzałam, żeby je puścić.

 

Przeprowadzkowe anegdoty :)

 

Ostatnio w grupie zapytałam o Wasze śmieszne czy dziwne przeprowadzkowe doświadczenia. Magda napisała, że przytłoczyła ją liczba zdublowanych rzeczy. Anna policzyła buty i wyszły… 123 pary. Beacie tajemniczo zginęły rolki, które odnalazły się po 10 latach od przeprowadzki. Julia znalazła  pamiętnik, a w nim wywiad z jej dziadkiem o tym, gdzie był i co robił jak rozpoczęła się druga wojna światowa! W mieszkaniu, do którego się przeprowadziły Ola odkryła płetwy i pejcz ;), a Aleksandra cudzy list pożegnalny z wyjaśnieniem powodów rozstania i całą historią związku. :)

 

Moje największe zaskoczenie przeprowadzkowe to zwyczajne… PŁYTY. Tak, płyty CD. Okazuje się, że mam ich sporo, a zupełnie o nich zapomniałam! Kilka egzemplarzy z nagraniami z koncertów z czasów, gdy śpiewałam w chórach, kilka pamiątek z wyjazdów, kilka klasyków. Jest to muzyka, z której nie chcę rezygnować, ale z drugiej strony, przecież od lat nie mam już nawet napędu CD-rom w komputerze! Płyty mogę puszczać tylko w samochodzie. Poprosiłam więc MM, żeby mi zgrał zawartość płyt do plików na komputerze, a płyty oddamy lub zutylizujemy.

 

Co zabrałam, co wyrzuciłam?

 

Pytaliście mnie w wiadomościach, co zabraliśmy z mieszkania, ponieważ nie wyprowadzamy się przecież na stałe. Łatwiej będzie mi napisać, co zostawiliśmy:

  • meble
  • trochę wyposażenia w kuchni (talerze, miski, sztućce i garnki)
  • kilka dekoracji (gazetnik czy obrazy na ścianach)

 

Zabraliśmy całą resztę, ale sporo rzeczy oddałam czy wyrzuciłam (a tutaj możesz znaleźć listę 50 rzeczy, których możesz się pozbyć OD RAZU):

  • zbędne papiery, stare notesy, paragony itp. wyrzuciłam na makulaturę
  • wydałam większość drobniaków z podręcznej miseczki-skarbonki
  • oddałam kilka zbędnych ubrań
  • sprzedałam kilka książek, kilka oddałam do biblioteki
  • zawiozłam do biura biurowe rzeczy, które trzymałam w domu
  • wyrzuciłam poremontowe resztki
  • jedzenie, którego nie zabraliśmy, zawiozłam do Jadłodzielni

 

Pytaliście mnie również o przeprowadzkowe porady. Wiem, że sporo z Was przygotowuje się dużych przeprowadzek. Obawiam się, że nie należę do tych osób, które pakują wszystko do równiutkich, z góry przygotowanych i skrupulatnie opisanych markerami pudełeczek, które potem ślicznie wyglądają ustawione równiutko na zdjęciu na instagramie. Nie mam aż tyle rzeczy, żeby potem nie móc się odnaleźć w stercie pudeł. Nasz system był prosty – zabraliśmy z biura i ze sklepu kilka mniejszych, łatwych do przenoszenia kartonów i po prostu pakowaliśmy do nich rzeczy pomieszczeniami. Przewoziliśmy na miejsce, wypakowywaliśmy rzeczy, a kartony zabieraliśmy z powrotem. Ot, cała filozofia. Teraz używamy ich jako drobnej rozpałki w kozie. Jeśli miałabym udzielić jednej, sensownej porady to po prostu zabierzcie się do przeprowadzki WCZEŚNIEJ. Segregujcie, wyrzucajcie, oddawajcie. Nie zostawiajcie sobie wszystkiego na ostatnią chwilę, bo wtedy frustracja zapewniona. A i tak pewnie jej nie unikniecie. Przeprowadzka to jest stresujący i męczący moment nawet, gdy się jest minimalistką. Ale zmęczenie mija, jak i wszystko inne. :)

 

Na koniec refleksja, która mnie uderzyła, gdy już zabraliśmy ostatnie rzeczy i jechaliśmy do nowego miejsca. Będziesz tęsknić za naszym mieszkaniem? – zapytał MM. Tutaj muszę być bardzo szczera sama ze sobą. Nie będę tęsknić. Nie czuję wcale sentymentu. Mieszkanie, choć moje pierwsze własne i samodzielnie urządzone, to tylko mieszkanie, miejsce wypełnione rzeczami. Przyznaję, że na początku mi się zrobiło trochę głupio, że tego przywiązania nie czuję wcale. Ale może to właśnie dobrze.

 

Wypisałam się trochę. :) Mam nadzieję, że się nie zmęczyliście i napiszecie mi też trochę o swoich refleksjach i stosunku do posiadania. Jakich rzeczy najczęściej pozbywaliście się w trakcie przeprowadzki?

Sprawdź Także

Powiadomienia
Powiadom o
guest
61 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments