Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Minimalizm w praktyce. Karoliny historia flirtu z upraszczaniem

Minimalizm to nie jest jakaś wydumana, abstrakcyjna filozofia. To niezwykle pragmatyczne narzędzie, z którego może skorzystać każdy i którego używa się na co dzień, ułatwiając i upraszczając sobie życie. Dlatego też na blogu od dawna prowadzę serię tekstów pod tytułem: Minimalizm w praktyce.

 

Kiedyś pod jednym z tekstów rozgorzała fantastyczna dyskusja i jedna z Czytelniczek – Monika podrzuciła mi genialny pomysł! Chcę zebrać i opublikować WASZE historie, w jaki sposób Wy zaczęłyście swoją przygodę ze slow fashion lub minimalizmem. W ramach cyklu ukazało się już kilka historii:

 

 

Dziś postanowiłam do cyklu powrócić i publikuję historię Karoliny. Imię jest zmienione, ukrywająca się pod nim kobieta wolałaby pozostać anonimową. To historia o budowaniu świadomości. Od dziewczyny podatnej na cudze wpływy do powolnego, ale konsekwentnego odkrywania własnego ja, własnej drogi. Z minimalizmem pośrodku, jako narzędziem rozwoju. Bo rozwój, ten duchowy, to droga, w trakcie której odkrywamy swój system wartości. Odkrywamy to, co twórcze i dobre, a odrzucamy role, z którymi nie jest już nam po drodze. Poznajcie Karolinę.

 

Historia Karoliny

 

Oto moja historia flirtu z minimalizmem. Moja przygoda z minimalizmem to przygoda wielopłaszczyznowa, która nadal się dzieje i mam nadzieję, że dziać się nie przestanie.

 

Dawno temu przejęłam od kogoś mi bardzo bliskiego nawyki, które po wielu latach okazały się nie być moimi. Dlaczego o tym piszę? Bo codziennie od nowa odkrywam, kim tak naprawdę jestem i ciągle się siebie uczę. Przez wiele lat byłam takim babochłopem, ukrywałam się w męskich ciuchach, czymś, co teraz nazywa się oversize, a kiedyś było bezkształtnym worem. Ukrywałam w nim swoje kompleksy, nadwagę i co najważniejsze, kobiecość.

 

Kiedy ta relacja się zakończyła, nagle zaczęłam odkrywać swoją kobiecość. Jeszcze nieśmiało i niepewnie, więc kończyło się na kupowaniu stert ciuchów, których nie nie nosiłam, albo wyglądałam w nich fatalnie, ale były kobiece. Na tym etapie wpadła mi w ręce książka „Elegancja” Kathleen Tessaro. To sympatyczna beletrystyka i wydawało mi się, że nie zrobiła na mnie wrażenia, ale jednak zrobiła. Rozwój i odkrywanie siebie trwało jednak i dzięki temu postanowiłam zawalczyć o siebie, o to jak wyglądam, a przesłanie książki gdzieś tam we mnie tkwiło. Tak spotkałam się ze sportem.

 

Nagle okazało się, że moja szafa pełna jest przeróżnych ciuchów, ale zupełnie nie dla mnie. Najśmieszniejsze jest to, że mnie to ucieszyło. ;) Z trochę innych powodów niż bohaterka „Elegancji” musiałam, ale i chciałam stworzyć swoją szafę od nowa, czyli zacząć od akcji wyrzucanie. Po zrzuceniu 20 kg, zupełnie inaczej czuję się w ciuchach, które ze mną zostały, a te, które doszły, zostały starannie wyselekcjonowane. Ponieważ planuję jeszcze kolejne rozstania z kilogramami, już bardziej dla wygody i dla osiągnięcia celów sportowych, które sobie postawiłam, moje ograniczenia w odnawianiu garderoby są całkiem spore. Dzięki temu znów nauczyłam się korzystać z tzw. ciucholandów, co nie znaczy, ze nie mam 4 rzeczy od młodych, polskich projektantów, w ponadczasowych, klasycznych krojach. Wiem, że już nie wrócę do przepełnionej garderoby.

 

Minimalizm rozszerzył się także na kuchnię. Nagle zniknęło z niej większość produktów, które były tam do tej pory i nie mam na myśli słodyczy. Zaczęłam z dużą uwagą czytać etykiety, w mojej kuchni praktycznie brak wysoko przetworzonych produktów. Na co dzień jem bardzo prosto i zdrowo. Warzywa i owoce to podstawa mojej diety, z naciskiem na te pierwsze.

 

Dla mnie minimalizm to codzienny wybór na wielu płaszczyznach, wybór między tym, co łatwe, a tym co wartościowe, to także konsekwencja w dążeniu do celu. Konsekwencja, bo odcinam nadmiar bodźców, które mogłyby mnie odciągać od tego, co w danym momencie jest moim priorytetem.

 



Kolejne historie, które zamierzam opublikować to historie Mam-Minimalistek. W tym temacie czuję się wyjątkowo mało kompetentna, a na grupie wiele osób wyraziło chęć przeczytania tekstów w tym temacie. Dziewczyny obiecały skupić się na temacie Minimalizmu w ciąży i związanego z tym kompletowania wyprawki – znanego jako koszmar przyszłych mam, które nie chcą poddać się marketingowym sztuczkom. ;)

 

Jeśli chciałabyś podzielić się ze mną i pozostałymi historią, w jaki u Ciebie zaczęła się przygoda ze slow fashion lub minimalizmem, napisz do mnie na blog@simplicite.pl, w tytule umieszczając: “Moja historia”. Nie bój się, nie wahaj, porzuć wątpliwości, obawy, nie musisz być literatem, nie opublikuję nigdzie tej historii bez Twojej wyraźnej zgody. Po prostu napisz do mnie, bardzo Cię proszę! Z ogromną przyjemnością ją przeczytam, a wybrane historie opublikuję na blogu.

 

Nie wiem, jak Wy, ale ja widzę w Karolinie siebie. Oczywiście, nie dosłownie, ale odchodząc od szczegółów, to historia o drodze do siebie. O odkrywaniu własnych potrzeb, bez toksycznych przekonań i toksycznych ludzi wokół. Mam nadzieję, że będzie dla Was równie inspirująca, jak dla mnie.

Sprawdź Także

Powiadomienia
Powiadom o
guest
22 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments