W moim domu rodzinnym zawsze oglądało się wiadomości. Albo fakty. Albo wydarzenia – jakkolwiek by się dzienny program informacyjny nie nazywał. A najczęściej jeden program leciał zaraz po drugim. Tak było zawsze i szczerze mówiąc, długo nie widziałam w tym problemu i nie miałam żadnej potrzeby, żeby to zmienić. Do czasu…
Prawie dokładnie rok temu, w tym tekście na blogu napisałam tak:
Postanowiłam bardziej świadomie potraktować to, co od jakiegoś czasu wdrażam w swoim życiu odruchowo. Mianowicie, postanowiłam przejść na dietę informacyjną. (…) Dlaczego? Zapewne dokładnie z tych samych powodów co inni. Mam dość ciągłego informowania mnie o Smoleńsku, polityce, mamie Madzi, tragediach, wybuchach i innych pierdołach, bez których spokojnie mogę żyć. Czy omija mnie coś istotnego? Może. Czy jakość mojego życia jest wyższa? Na pewno. Wyobraź sobie, że możesz nie słuchać i nie oglądać tych wszystkich tragedii, sztusznie rozdmuchanych niusów, przemocy, nienawiści i nieszczęść. Ulżyło Ci? Mnie tak.
Dziś poczułam, że nadszedł czas na pewne podsumowanie po roku nieustannej diety. Przede wszystkim, czy to nadal dieta? Nie. Dla mnie to już mój własny styl życia. Czy wyrzuciłam z domu telewizor? Nie, MM by się chyba zapłakał ;). Ale to nie znaczy, że muszę oglądać wiadomości. W naszym domu niepodzielnie króluje Comedy Central z ulubionymi serialami dla poprawienia humoru, oglądamy też wybrane programy czy filmy. Plus mecze siatkówki oczywiście :). Kiedyś standardem było, że grał telewizor z włączonym TVN 24, teraz bym tego chyba nie zniosła. Mam już alergię na wszelkie najświeższe niusy i nawet w samochodzie przełączam radiowy kanał, gdy zaczynają się informacje. Najtrudniej uniknąć bombardowania nieistotnymi wiadomościami w sieci. Nie chcę się od internetu odcinać, w końcu wtedy choćby blog nie miałby prawa bytu. Siłą rzeczy, przeglądając FB czy zerkając na inne portale, nie uniknę wiadomości, często głupich i zbędnych. Nawet w postaci samych nagłówków. Nieważne, że nie czytam treści, same nagłówki i leady zostają w pamięci, nawet jeśli tego nie chcę.
Zapytacie, co dieta informacyjna ma wspólnego z minimalizmem? Moim zdaniem, wszystko. W minimalizmie, niezależnie od tego, czy przełożymy to na posiadanie rzeczy materialnych, czy bardziej niematerialne treści, chodzi o eliminację z życia rzeczy zbędnych, dając miejsce rzeczom bardziej wartościowym i wybieranym świadomie. Zauważcie, że większość newsów, które są nam serwowane w telewizji, radio czy internecie to wiadomości nie wymagające głębszej refleksji. Te informację są jak śmieciowe jedzenie, pozbawione wartości odżywczych. Mają za zadanie zagrać na naszych emocjach, zmusić nas do kliknięcia nagłówka, nabicia statystyk, a nie dadzą nam zupełnie nic w zamian. Zbierasz fakty, które wcale nie umożliwiają Ci głębszego zrozumienia świata.
Tak samo, jak trudno jest zerwać z nałogiem, trudno jest oderwać się od takiego strumienia informacji. One są jak cukier – uzależniają nasze mózgi, dają nam poczucie kontroli i sprawczości, choć tak naprawdę na nic zupełnie nie mamy wpływu. A to prowadzi to niepokojącego stwierdzenia – skoro nie mamy na nic wpływu, to po co robić cokolwiek. Łykamy newsy jak słodkie cukierki, są łatwe do pogryzienia, przyswojenia, są kolorowe i opakowane w śliczne papierki – zdjęcia i filmiki. Łatwiej jest przelecieć wzrokiem przez zdjęcia niż skupić się na reportażu, artykule, programie, który będzie wymagał od nas myślenia, głębszej refleksji, uwagi i energii. Większość informacji jest jak bąbelki na powierzchni poważniejszych zdarzeń.
Czy jest na to sposób? Oczywiście, jest to dieta informacyjna. Od Was zależy, czy będzie to czasowa dieta czy przerodzi się w bardziej zdrowy tryb życia. Tak sobie myślę, że dzisiejsza popularność blogów to może być właśnie pochodną takiego traktowania informacji przez mass media. Zmęczeni powierzchownością tekstów, coraz częściej sięgamy do blogów, gdzie mamy do czynienia z bardziej pogłębioną i refleksyjną treścią. Oczywiście, nie wszędzie i nie na każdym blogu, ale ja mam takie własnie ambicje.
Daleka jestem od ekstremalnych postaw, ale wierzę, że taki informacyjny detoks każdemu zrobi dobrze. Nie odcinam się od wszystkiego, ale świadomie wybieram treści, którymi karmię swój mózg i na podstawie których kształtuję swój światopogląd. Społeczeństwo, ludzie, my potrzebujemy informacji. Ale potrzeba mądrej informacji, dobrego dziennikarstwa, nie nastawionego wyłącznie na emocje, sensacje i szybki zarobek. I ja wierzę, że tak się da. Szukam takich informacji, które tłumaczą mi jak działa świat. Które same w sobie są pogłębioną refleksją. Takie artykuły będą może dłuższe. Trochę trudniejsze w odbiorze. Choć niekoniecznie. To może być przecież czysta rozrywka, dlaczego nie?
Każde kliknięcie, każda minuta poświęcona na czytanie to minuta z mojego cennego życia. I chcę ją przeznaczyć na coś wartościowego. Czy coś mnie przez to omija? Trudno powiedzieć, nawet jeśli obiektywnie mnie omija, to przecież nie będę o tym wiedzieć, prawda? :) Dlatego jestem nieustannie wdzięczna, że tu jesteście, że czytacie to, co piszę. Że poświęcacie mi swój cenny czas. Nieustannie staram się tego nie marnować.
Oh, popieram w zupełności! Dieta informacyjna jest cudowna i zauważyłam, że wraz z wprowadzeniem jej w życie mam o wiele ciekawsze rzeczy przed oczami, kiedy siedzę w sieci :)
Ja też popieram, już dawno wyłączyłam źródło negatywnych informacji jakim jest TV i radio. Sama nawet nie wiem kiedy, po prostu informacje tv mnie dołowały. Popadałam w marazm. Teraz życie wygląda zupełnie inaczej. Z mojego środowiska zniknęli też negatywni ludzie, kolejny niełatwy krok. Nie chciałam spotykać się z ludźmi, którzy sączyli do mojego serca nieszczęście, smutek i czarne wizje przyszłości. Wolę być naiwną optymistką.
Miałam to samo. Wszelkiego rodzaju informacje o morderstwach, wypadkach itd. sprawiały, że myślałam jaki to świat jest zły. Od dawna nie oglądam wiadomości, nie wchodzę na strony typu wp czy onet, czasem wpadałam na Pudelka, ale on też na mnie źle działał – aktualnie jestem na odwyku. Stwierdziłam, że jeśli wydarzy się coś naprawdę ważnego – prędzej czy później się o tym dowiem. ;)
„Ignorance is bliss” – to wiemy z Matrixa :). Jakoś nie czuję, żebym przez ten rok ominęła jakieś szczególnie ważne wieści.
Zgadzam się z Tobą, nie pamiętam kiedy ostatnio oglądałam wiadomości, chyba właśnie będąc u rodziców na weekend :) Wiadomości nie dość, że nie umożliwiają głębszego zrozumienia świata, to też nie pozwalają na jego zmianę, właściwie możesz je tylko „przyjąć do wiadomości” i tyle, nie ma tu miejsca na własne zdanie, dyskusję itd. W przeciwieństwie do blogów.
Najważniejsze jest to żeby nie popadać ze skrajności w skrajność, lecz zgadzam się, że każdemu dobrze robi oderwanie się od „rzeczywistości”. Można spróbować jednego dnia nie oglądać telewizji, a gwarantuję że nagle odnajdziemy czas na sprawy na które nigdy nie miałyśmy czasu :)
Dokładnie, ja też nie jestem fanką ekstremum. Wolę rozsądne podejście. Nie od razu trzeba na rok, nie trzeba odcinać się od wszystkiego. Ale czasami warto spojrzeć na swoje zachowania z dystansu. Pozdrawiam!
właśnie wyłączyłam TV. Zauwazyłam jak bezwiednie go włączam gdy przychodze z pracy tylko po to by coś gadało. Po co???? Gadania mam w pracy po kokardkę. Od dawna mam ochotę na zrobienie sobie selekcji w TV :oglądać tylko wybrane i lubiane programy. Jednak często tak jest, że ten zagłuszacz jakim jest TV „chodzi” na okrągło ;(
Jak od rana słyszę informacje w TVN24 bo M od tego zaczyna dzień to gadające głowy maja fatalny wpływ na mój nastrój, dlatego unikam i idę robić kawę..
A ja niestety jestem od tego strumienia informacji bardzo mocno zależna i nie mogę sobie zbytnio pozwolić na to, aby nie być na bieżąco. Chociaż tyle, że wprawdzie telewizor mam, ale praktycznie nie jest używany ;)
Zauważyłam, że od dłuższego czasu telewizja nie ma dla mnie takiego znaczenia jak kiedyś. Seriale nie są kulminacyjnym punktem dnia, a życie aktorów pozostawiam im samym. Zyskałam całą masę czasu, którą wykorzystuję w bardziej konstruktywny sposób.
Nie oglądam telewizji, nie słucham wiadomości, nie jestem uzależniona od seriali. Czuję się lekka, spokojna i skupiona na tym, na czym najbardziej mi zależy :) Planuję w przyszłym roku wyprowadzkę i wiem, że nie chcę mieć telewizora. Wystarczy od czasu do czasu coś wesołego w internecie i refleksja u Ciebie na blogu :)
Bardzo mi miło! Dziękuję :).
Nie powiem, że telewizji nie oglądam, ale zazwyczaj jakieś mniej wymagające programy tak dla rozrywki albo aby po prostu coś grało (najczęściej). Chociaż rana wyłączam aby mnie przy pracy nie rozpraszał, nawet muzyki nie szukam, reklamy denerwują. Z informacji to Teleexpressi ewentualnie wieczorem wiadomości, ale jak nie obejrzę to tez żyję.
To nie dieta, to styl życia ;) również świadomie nie oglądam podsumowania wydarzeń w naszym kraju czy na świecie. jeśli chcę dowiedzieć się czegoś o tym, co dzieje się na świecie poświęcam czas i przeglądam informacje na kilku rzetelnych portalach (głownie cnn i bbc). polskie podejście do tematu „rzetelności dziennikarskiej” wywołuje u mnie zbędne emocje.
odkąd nie oglądam telewizji czuję się jakbym wyniosła z domu wielkie wiadro śmieci. do tego jeszcze już przebranych przez sprytniejszych ode mnie śmieci. przepraszam za dosadność, ale niejednokrotnie łapałam nasze serwisy na tym, że mydliły oczy czymś bez znaczenia, nie zamieszczając słowa o wydarzeniach liczących się na świecie (słowa nie słyszałam w naszych serwisach o umowie handlowej między USA a UE)
nie uznaję brukowców, a z magazynów zdarza się, ze czytam WO.lubię ciekawe wywiady i reportaże. lubię ciekawych i inteligentnych ludzi, chętnie poznaję ich poglądy i doświadczenia. nie lubię polskiej agresji i szufladkowania. przypominam pod tym względem trochę Amelię Poulain
Zauważyłam, że jak jestem w hotelu za granicą to lubię oglądać własnie CNN i BBC – jakoś wtedy dopiero zaczynam widzieć, co się dzieje na świecie.
Ja również stronię od oglądania wiadomości. Kiedy w gimnazjum na lekcji WOSu jedną z form zaliczenia przedmiotu była prasówka, miałam niemały problem z odnalezieniem się wśród tych wszystkich filmów, zdjęć, artykułów. Przytłoczyła mnie ta ilość informacji i tragedii. Pamiętam, jak bardzo chciałam znaleźć cokolwiek, co nie wiązałoby się z wybuchami, pożarami i innymi wypadkami. Te lekcje były dla mnie tak samo trudne jak historia, bo były prowadzone przez jednego nauczyciela. Nigdy nie zdobyłam oceny z aktywności, bo po prostu nie wiedziałam, co się na świecie dzieje. Zazdrościłam kolegom, którzy dyskutowali i zawsze mieli jakieś zdanie na tematy, które były poruszane w Wiadomościach czy innych Faktach. Przez jakiś czas zmuszałam się do oglądania dzienników, ale było to dla mnie dość trudne i przytłaczało mnie. 99% informacji kończyły się tragedią, a ja nie chciałam tego przeżywać, więc stwierdziłam, że nie ma sensu się tym zadręczać.
I wcale nie czuję, że coś mnie omija. Dzisiaj, kiedy słucham jak moja ciocia przeżywa każde Wiadomości i martwi się tym, że wybuchnie wojna, wiem że to była dobra decyzja. ;) Jestem o niebo spokojniejsza. :)
Telewizor mam, od wiadomości uciekam. PO części ze względu na własne zdrowie psychiczne, po części ze względu na dziecko, które się po prostu boi, ucieka i bardzo przeżywa. Właśnie ta dziecięca reakcja zmusiła mnie do refleksji. Bo to reakcja nie skażona i naturalna. Mężowi tylko nie mogę przetłumaczyć, bo on lubi „wiedzieć”. Ale jaka to wiedza? Wybiórcza, sterowana, niedokończona.
Bardzo trafny tekst, z którym w pełni się zgadzam! Ja nigdy nie lubiłam oglądać wiadomości, zwyczajnie nie byłam nimi zainteresowana i dawniej mieszkając jeszcze z rodzicami zawsze denerwowało mnie jak ktoś zmieniał kanał z mojego ulubionego serialu czy programu na wiadomości. Dopiero w trakcie studiów byłam zmuszona śledzić wiadomości i czytać codzienną pracę, żeby zaliczyć cotygodniowe „prasówki” na niektórych zajęciach, ale jak tylko kończył mi się dany przedmiot, tak jak zrywałam z oglądaniem wiadomości. Teraz nawet nie posiadam telewizora i jest mi z tym bardzo dobrze. Programy, seriale czy filmy oglądam przez internet i przede wszystkim wybieram tylko te, które mam ochotę obejrzeć, a nie to co aktualnie leci w telewizji wraz z milionem irytujących reklam w międzyczasie. Wiedza na temat wszelkich afer politycznych, gdzie co wybuchło, ilu pijanych kierowców zostało złapanych podczas weekendu i wiele wiele innych głupot nie jest mi potrzebnych do życia :-)
Tak, tak Narodzie – my cię tu zawalimy chłamem i nawałem nieistotnych
informacji, a ty się Narodzie albo zajmij „Tańcem z gwiazdami”, albo nie
oglądaj w ogóle i nie interesuj, jak wałki za twoimi plecami kręcimy.
Smoleńskiem się nie interesuj, Kublik i Michnik wszystko już wyjaśnili, a pijany Kaczor z Błasikiem rozbili samolot, popełniajac samobójstwo we mgle. Papa
Widzisz, mnie nie interesuje ani Taniec z Gwiazdami, ani Smoleńsk, ani Michnik. Na afery nie ma w moim życiu miejsca i na blogu również.
O tak, wszelkie Fakty i Wiadomości sobie darowałam już jakiś czas temu. Rozdmuchane afery, zerowanie na emocjach, 90% tematów zastępczych, politycy przerzucajacy się na wzajem błotem. Natomiast unikanie wszelkich źródeł breaking newsów nasiliło mi się odkąd jestem w ciąży. Nie mam ochoty mysleć o tym na jaki to straszny i pełen niebezpieczeństw swiat wydam potomka. Juz wolę kryminały, w nich chociaz fabuła zmyslona ;)
Natomiast czytając Twoje wpisy nie mam poczucia straconej ani minuty :)
Aha, telewizora też nie mam i mieć nie zamierzam, jest mi zupełnie zbędny do szczęścia :)
Dzięki, to bardzo miłe :). I witam na disqusie ;)).
Zgadzam sie, ALE wydaje mi sie tez, ze poziom naszych wiadomosci jest naprawde niski. „Dziennikarzom” zalezy glownie na negatywnych emocjach, aferach i kryzysach, nabijaniu statystyk i ogladalnosci. Dopiero na specjalistycznych kanalach mozna zaglebic sie np. w newsy z Ameryki Poludniowej (ktora akurat mnie najbardziej interesuje, wiec szukam, ale jestem swiadoma, ze sporo osob woli przejrzec w tym czasie pudelka), czy tez ciekawe analizy (poglebiajace wiedze, przedstawiajace sytuacje z innej perspektywy).
ja staram się urządzać sobie „analogowe” weekendy, choć nie zawsze mi to wychodzi.
ale fakt, też w pewnym momencie zauważyłam u siebie przesyt informacji.
z tym, że ja nie mam TV od lat, a więc u mnie odpadają telewizyjne wiadomości.
i co zaskakujące- czasami jak gdzies bywam, gdzie zwyczajnie jest dostępny tv- to odkrywam, że nie mogłabym już wiadomości oglądać i staram się unikać.
gorzej jest z klikaniem: ale, żeby mnie nie kusiło, ustawiłam sobie w przeglądarce jako stronę startową „gołe” google, stąd nie atakują mnie z rana nagłówki do kliknięcia.
a z prasówki zrezygnowałam już dawno temu ( długa historia).
po prasówkowym odwyku próbowałam się przełamać na nowo do gazet, ale jakoś mi nie wyszło.
i dzięki temu w dużej mierze mam ciszę i spokój ;-)
To był bardzo mądry tekst, gratuluję! Jestem również nieco zazdrosna, że sama go nie napisałam :P Ale! Wszystko przede mną, prawda? Ja posiadam telewizor, ale nie mam telewizji – korzystamy tylko z internetu na telewizorze, a informacje ograniczam do oglądania teleexpresu do śniadania :) FB nie mam, z portali typu onet nie korzystam, czuję się zdrowa i rześka – nawet wtedy, kiedy w tzw. towrzystwie nie mam nic powiedzenia o aktualnej sytuacji gdzieś tam lub nowej pani premier (wiesz, że mamy nowego premiera, prawda? :P). W każdym razie ja osobiście uważam, że takie podejście jak nasze może się odbić mediom czkawką – chociaż na każdego jednego człowieczka na diecie informacyjnej przypada pełnie pół miliona oglądaczy faktów czy innych wiadomości… Zobaczymy, co będzie za 10 lat.
Dziękuję :). Tak, wiem, że mamy nowego premiera ;). Jestem świadomym obywatelem, orientuje się, co się wokół mnie dzieje. Wiem, gdzie mam wpływ, a gdzie nie. To wynika choćby z mojego zawodu. Niemniej jednak, nie oznacza to, że muszę codziennie słuchać o, jak to ładnie napisała @kalutka:disqus, „negatywnych emocjach, aferach i kryzysach, nabijaniu statystyk i oglądalności” oraz o politykach obrzucających się błotem. To po prostu wykluczyłam ze swojego życia.
K. a jak znajdujesz balans pomiędzy byciem obywatelem który jest świadomy tego co się dzieje a tym by nie łykać całego świństwa informacyjnego jak leci?
Powiem, Ci tak, gdy dzieje się coś ważnego, to od tego nie uciekniesz. Ktoś Ci coś powie, zobaczysz u znajomych na fb itp. Wtedy, jeśli uznaję, że warto to czytam kilka artykułów, porozmawiam z kimś, kogo cenię. Ale zasadniczo, staram się sięgać do źródeł. Podam Ci przykład: np. w trakcie wyborów, gdy wiem, że będę głosować, czytam program wyborczy, u źródła, w całości, choć to czasami jest tak źle napisane, że strach :). Tyle mi wystarcza.
A ja znowu jestem przedstawicielką drugiej strony- nigdy nie oglądałam wiadomości, bo zawsze mnie dołowały, a politycy okrutnie denerwowali. Podchodziłam do czytania informacji czy ogladania skrótów setki razy i za każdym razem kończy się tak samo- przestaje cokolwiek robić i popadam w totalną nieświadomość. I wstydzę się tego, bo nie rozumiem co się dzieje dokładnie. Dowiaduję się o jakimś konflikcie, bo ktoś to komentuje, ale w ogóle tego nie rozumiem. Przed wyborami najbardziej mi nieświadomość doskwiera. Nie umiem się przemoc by być w tym bałaganie na bieżąco. I jak tu zbierać informacje o świecie i kraju i nie być atakowaną przez straszne naglowki czy treści?
Co czytacie/oglądacie?
Świetny tekst! Zatem od 8 lat jestem na diecie informacyjnej i dobrze mi się z tym wiedzie :)
Uściski!
Widzę, że jest coraz więcej ludzi, którzy rezygnują z oglądania wiadomości lub w ogóle z posiadania telewizora. Ja na taką dietę informacyjną, o której piszesz, przeszłam dwa lata temu i cudownie mi z tym. Przestałam też odwiedzać typowe serwisy internetowe jak onet, wp, w pewnym momencie byłam totalnie zniesmaczona treściami, jakie były tam zamieszczane. Obecnie rano przy śniadaniu słucham regionalnego radia, w którym serwis informacyjny to kilka naprawdę ważnych informacji z kraju i ze świata oraz garść informacji z regionu, które tak naprawdę w większym stopniu mnie dotyczą. Poza tym, mam dobrych informatorów w pracy, którzy o bieżących sprawach rozmawiają przy porannej kawie, dzięki temu jestem na bieżąco i wiem, że nic ważnego mi nie umknie ;)
PS. Pierwszy raz komentuję na Twoim blogu, więc z tej okazji chcę powiedzieć Ci, że Twój blog jest piękny, bardzo spójny i chce się tu wracać. Pozdrawiam :)
Dziękuję. Za miłe słowa i za ten pierwszy, mam nadzieję nie ostatni, komentarz :).
To ja jestem jakimś ekstimum. Nie mam TV z programami, oglądam tylko Netflix i to jeden serial raz w tygodniu. Nie czytam informacyjnych portali w internecie. Nie wiem szczerze dlaczego, jakoś zauważyłam, że nie wnosi to kompletnie nic do mojego zycia i przestałam. O tym co dzieje się na świecie opowiada mi czasami tata, który jest na biżąco.
Dla mnie najgorsze są te gadające głowy, te debaty, omawianie wszystkiego osiem razy, te dyskusje jałowe i kłótnie polityków i innych ekspertów, mój mąż to lubi oglądać i czasem muszę to znosić, albo wychodzić z pokoju.
Lubię wiedzieć, co się w Polsce i na świecie się dzieje, ale nie gapić się tępo w telewizor, który bardzo rzadko sama włączam. Gazet nie czytam, onetów i innych też nie. (Takie głupoty pokazują w tv ostatnio, ze mocno się zdziwiłam, a potem poczułam zażenowanie – co za ulga nie oglądać jednak takich rzeczy.)
Wczoraj zastosowałam, a dziś podzieliłam się refleksją z koleżankami w pracy:). To działa. Nagle miałam wiele czasu dla siebie.
U mnie w domu też ogląda się Wiadomości, Fakty i wszystko za koleją. Ja bez tych programów obyłam się całe moje 24letnie życie. Co więcej od około 2-3 lat w ogóle nie oglądam telewizji. Mimo, że mam telewizor w pokoju to ostatni raz włączyłam go jakieś pół roku temu…żeby podłączyć film z pendrive’a. Nie oglądam seriali, programów rozrywkowych, nic w tym stylu. To wszystko według mnie nie potrzebnie przeładowuje mózg, a moje życie bez tego nie cierpi. Od czasu do czasu obejrzę na laptopie (czy telewizorze) film, który mnie zainteresuje, czy jakiś ciekawy serial. Teraz nadrabiam Breaking Bad, ale odcinki sobie dawkuje – tylko w weekendy. Taki styl życia bardzo mi odpowiada :)
Też jestem na tej diecie ;) Przechodziłam na nią stopniowo, początkowo nie z
własnego wyboru. W 2010 spalił mi się telewizor i wciąż kupuję nowy,
po czym przestałam czytać dzienniki, następnie zarzuciłam te z netu, aż rok temu zmieniłam Trójkę na RadioZETChilli, bo to chyba jedyne
radio bez serwisu informacyjnego. Mam się dobrze. Jestem mniej
zestresowana. Tylko jeszcze reklamy mi przeszkadzają, muszę na ten czas
wyciszać radio.
Ja będąc na takiej diecie dowiedziałam się, że nie mogę na niej być. Bo szkoła ode mnie wymaga tego żebym oglądała wiadomości, wiedziała co się na świecie dzieje. Ba! Nawet mieliśmy oceny (jeszcze w trzeciej klasie gimnazjum) z tego czy potrafimy wymienić 3 „niusy”. Eh, a tak mi dobrze bez tego było ;)
Podziwiam wszystkich, którzy są na takiej diecie :) ja też nie jestem jakoś bardzo „na czasie”, ale mój mąż zazwyczaj wieczorem nadrabia zaległości informacyjne, a że mamy malutkie mieszkanie, to chcąc nie chcąc słyszę te wszystkie bzdury…
bardzo dobry tekst. Na diecie informacyjnej jestem od 3 lat i jestem bardzo zadowolona z efektów. Co prawda przeglądam prasę w sieci (telewizora nie mam), ale bardzo starannie decyduję w co klikam. I dość często nie klikam w nic :-)
Lubię Twój blog za jego przejrzystość i mądrość tekstów. Tak jak napisałaś czas jest cenny, i dlatego należy go szanować i nie marnować na rzeczy, które nic konstruktywnego nie wnoszą w nasze życie. Pozdrawiam i dziękuję, że nie marnujesz mojego czasu :)
Różo, dziękuję Ci pięknie za przemiły komplement :).
trafilas w sedno
ADBLOCK i no script – i zero smieci reklam
Swoją „dietę informacyjną” – jak to ładnie nazwałaś, zaczęłam ponad dwa lata temu. Wcześniej robiłam tak jak opisujesz – oglądanie wiadomości za wiadomościami. Ale po którymś urlopie odczułam jak miło jest nie wiedzieć o tych wszystkich negatywnych wydarzeniach i przestałam oglądać telewizję. Teraz jeśli mam coś obejrzeć w TV to są to jedynie programy historyczne, bo mnie to zwyczajnie interesuje.
Informacje z FB też drastycznie ograniczyłam. Praktycznie z dnia na dzień przestałam „obserwować” wszystkich moich znajomych na FB, bez konieczności likwidowania konta. Trochę czasu zajęło mi takie czyszczenie, ale polecam taką metodę każdemu kto bierze udział w wyzwaniach minimalisty :)
Kasiu, bloga prowadzisz cudownego. Od kilku ostatnich dni buszuję po nim i jestem zachwycona treściami które tu zamieszczasz. Inspirujesz mnie żebym też zaczęła pisać publicznie. Pozdrawiam serdecznie.
O tak, czyszczenie Facebooka działa bardzo odświeżająco. Najwięcej porządków zrobiłam w trakcie ostatniej kampanii prezydenckiej ;). Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa!
Bardzo słuszne podejście! Ja już od jakiegoś czasu przestałam słuchać i czytać o rzeczach, które mnie kompletnie nie interesują. Lepiej przeznaczyć ten czas na rodzinę, miłość czy bloga. :)
Wyprowadzając się od rodziców na swoje nie było mnie stać na telewizor, a teraz nie mam na niego miejsca i tak mieszkam sobie bez niego już 13 lat, Cóż z tego,że nie mam telewizora,skoro jest internet, radio stacjonarne również . Walczę Pani Kasiu,aby tych offline było jak najwięcej .Moim sukcesem jest brak internetu w prywatnym telefonie oraz ograniczanie słuchania radia popołudniami, kiedy jestem już po pracy. W odpowiedzi na Pani post na FB odnośnie sytuacji z dzieckiem w sklepie, który dotykał ekranu telewizora sądząc,że to ekran dotykowy to w Newsweek’u nr 31/2015 jest artykuł na temat „Tabletowych dzieci” zwanych również „pokoleniem kciuka”. Myślę,że warty przeczytania przez obecnych i przyszłych rodziców.
Świetny post, widzę że i u mnie pora na zmiany :) dieta informacyjna dobrze mi zrobi…
Cześć, trafiłam na Twój blog przez przypadek, jestem pod ogromnym wrażeniem. Super blog. Odnalazłam w nim siebie, cieszę się, że są ludzie podobni do mnie i nie jestem sama. Też jestem na diecie informacyjnej od dłuższego czasu, jakoś zawsze wiadomości mnie męczyły, nic z nich nie wynosiłam>Napisałaś że „Szukam takich informacji, które tłumaczą mi jak działa świat.” Czy mogłabyś podać jakieś cenne źródła tych informacji?
Cześć Sylwio, rozgość się na blogu :). Co do źródeł informacji trudno mi podać konkretne źródła, ale uwielbiam wywiady, biografie i programy popularnonaukowe, np. Tajemnice Wszechświata z Morganem Freemanem :)).
W zupełności się z Tobą zgadzam! Ja na dietę nie musiałam przechodzić, bo jakoś od zawsze miałam poczucia straty czasu podczas wiadomości. To, że nudziły mnie w dzieciństwie, to dość zrozumiałe, ale z czasem nie zaczęły ciekawić, więc po prostu odkąd wyprowadziłam się z domu rodzinnego, to kompletnie nie miałam potrzeby włączać newsów. I też kompletnie nie czuję, że coś mnie omija. Czasami może chwilę później dowiem się o San Escobarze i innych kwiatkach, ale w gruncie rzeczy to chyba i tak wolałabym czasami nie wiedzieć.
Popieram tekst na Twoim blogu! Od kilku lat nie posiadam telewizora i to był strzał w dziesiątkę. Mam więcej czasu na czytanie książek. Filmy, programy i seriale oglądam w internecie lub na dvd. Wiadomości czytam wyrywkowo w internecie, tak aby być w miarę na bieżąco, choć i tu powinnam sobie zrobić „informacyjny detoks”. Marzy mi się jakiś mądry, bezstronny informacyjny portal, gdzie nie grano by na emocjach, gdzie byłaby równowaga między dobrymi i złymi wiadomościami, bo chciałabym być jednak na bieżąco z tym co się dzieje na świecie i w okół mnie…
A ja mam z tym problem – moim wyborem jest często unikanie. Ale to, że ja unikam złych informacji, to nie znaczy, że te wszystkie zmiany nie mają na mnie wpływu. Dlatego czuję, że chcę wiedzieć dlaczego tyle ludzi wychodzi na ulicę, albo, że nagle mogę dostać z budżetu Państwa jakieś pieniądze, albo nagle zapłacę podatki wyższe o 30%.
To, że to mnie może nie interesować, nie znaczy, że nie ma wpływu na moje życie… I tu jest ta zła strona „diety informacyjnej”. Jakiś czas temu próbowałam znaleźć jakieś wartościowe źródło informacji, i czasem zaglądam na stronę Gazety Prawnej ;)
Też kiedyś myślałam, że to jest „zła” strona. Ale jak się nad tym głębiej zastanowić, to co Ci da sama wiedza o tym, że np. ktoś wychodzi na ulicę? Gdybym chciała sobie wyrobić zdanie na temat np. czarnego protestu tylko na podstawie doniesień mediów chyba bym zwariowała. Poza tym, sama wiedza nie oznacza wpływu – jeśli wychodzisz na ulicę to co innego. Jeśli chodzi o podatki itp. – oczywiście, to są moim zdaniem właśnie te istotne rzeczy, które mają wpływ na moje życie – jeśli są to fakty, a nie spekulacje. Same zapowiedzi, straszenie, obiecywanie i cała ta polityczna przepychanka to kompletnie bezwartościowy bełkot.
A ja nie mam TV w ogóle. Za to czytam 40 książek rocznie :)
Już od dawna nie oglądam wiadomości ani innych serwisów informacyjnych. Kiedyś bardzo lubiłam teleexpress, zbiór informacji w 15-minutowej pigułce. Ale bez Maćka Orłosia to już nie to samo. Czasami czytam czy szukam informacji w necie, czasem wchodzę na magazyny plotkarskie, żeby poczytać co tam słychać w wielkim świecie. Ale mój wolny czas poświęcam głównie na seriale, programy edukacyjne, kino. I nie czuje potrzeby śledzenia na bieżąco tego, co dzieje się w kraju i zagranicą. Nawet radia już w aucie nie słucham, tylko Spotify :)
Ja na detoksie informacyjnym jestem ok. 6 lat. Przeszłam na niego częściowo nie świadomie. Wyjeżdżając z domu do bursy, straciłam telewizor (przynajmniej łatwo dostępny) i wcale nie tęskniłam. Więc wracając do domu również nie chciałam nic takiego jak wiadomości oglądać. Teraz mieszkając już samodzielnie nie mam nawet telewizji, czyli nic nie obejrzę chodźby chciała. Ale decydując się na nie zakup dostępu do kanałów stwierdziłam, że zawsze będzie to możliwe. Tak jest półtora roku i nie czuje aby czegokolwiek mi brakowało. A telewizora używamy do oglądania filmów, często jak na dużym monitorze komputera. (bo nie mam też odtwarzacza DVD).
Prowadzisz cudownego bloga, z postami które chce się czytać jak książkę. Serdecznie dziękuję Ci za twoją pracę.
Dziękuję pięknie za komentarz i za tak miłe słowa!
Świetny tekst. Od dawna również unikam wiadomości, szczególnie tych sensacyjnych. Niepotrzebne zaśmiecanie sobie życia, w którym dzieje się dużo więcej ważniejszych i przyjemniejszych rzeczy niż te pokazywane w mediach.
Jestem ciekawa, czy w tym wpisie miałaś na myśli to, że bieżące wydarzenia nie są dla Ciebie ważne, czy wolisz pozyskiwać je z innych źródeł? Jak ktoś trafnie napisał w komentarzu – analogowych? :) Dla mnie wiedza o polityce jest ważna. Owszem, nie trzeba mieć włączonego tvn24 non stop, ale pozyskiwanie informacji na temat naszego kraju stanowi dla mnie ważną część świadomego, obywatelskiego życia. Serdecznie pozdrawiam!
Teraz dopiero trafiłam na ten tekst i fajnie wiedzieć, że jest takich ludzi coraz więcej. Odkąd przestałam oglądać TV (telewizor oddałam), słuchać radia (co prawda zmuszona jestem do tego w pracy), czytać gazety papierowe i internetowe, łatwiej mi się za wszystko wziąć. W ciągu roku zrobiłam prawo jazdy na motocykle, zaczęłam trenować, schudłam, rzuciłam palenie, pozbyłam się zbędnych rzeczy, przeszłam na wegetarianizm, podróżuję, a teraz robię prawo jazdy na samochody, zmieniam pracę i kopa innych rzeczy. Powodzenia!
„tragediach, wybuchach i innych pierdołach” Serio?…
Jestem na diecie informacyjnej od kilku lat. Wiadomo. Mniej więcej sie orientuje co sie dzieje, wiem kto rządzi, wiem gdzie wojna, czy inne takie. Ale nie wnikam, nie czytam i nie slucham. Bo tylko mnie krew zalewala. To samo z fb. W tamtym roku w styczniu usunelam konto. We wrzesniu zalozylam ze względu bna przedszkolny kanał córki i fanpejdż gminy. Tyle. I dobrze mi z tym.
Od kilku lat nie oglądam TV, czasem świadomie wybieram film o inteteresującej mnie fabule lub serial, który włączam na platformach bez reklam. Nie oglądam/nie słucham wiadomości. Jeśli dzieje się coś ważnego – ludzie, którzy nas otaczają powiedzą nam o tym – już nie raz się przekonałam 😉 Nie tęsknię za tym natłokiem nie dotyczących mnie/moich bliskich informacji. Mogę się skupić na rzeczach, które są blisko i na które – to ważne – mam wpływ. Zdecydowanie wybieram życie tu i teraz bez zbędnego zaprzątania głowy. TV nie wyrzucam, ale dostęp do TV publicznej oddam bez mrugnięcia 😉
A ja uważam, że warto wiedzieć, co się dzieje. Aby móc reagować, jeśli łamane prawa, w które się wierzy, czy wtedy kiedy można zapobiec jakiejś krzywdzie. Oczywiście, ograniczam napływ informacji do minimum.