Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Minimalizm to upraszczanie sobie życia

Ten tekst chodził mi po głowie już od dłuższego czasu, ale dopiero komentarz Kasi pod ostatnim wpisem o wypożyczaniu sprawił, że słowa wskoczyły na właściwe miejsce. Kasia napisała „mylimy oszczędność z minimalizmem”. Otóż to.

 

Od samego początku pisania o minimalizmie wyraźnie podkreślam, że minimalizm to dla mnie narzędzie, które pomaga mi upraszczać życie. W wielu jego aspektach. Najłatwiej zobaczyć ten wpływ w sferze materialnej, ale wiecie doskonale, że czasami to sfera niematerialna/duchowa tych porządków potrzebuje bardziej. A najczęściej upraszczanie obu odbywa się równolegle. Pozbywając się nadmiaru w domu, oczyszczamy również głowy i serca. Doświadczyłam tego sama. Doświadczyły tego stanu również setki Was, Czytelników bloga lub książki, a dowody mam w swojej skrzynce mailowej.

 

Jednocześnie nie sposób oderwać się od bardzo przyziemnego i praktycznego aspektu minimalizmu – pieniędzy. W uproszczeniu mówimy: nie wydaję na rzeczy zbędne więc mam środki, żeby je przeznaczyć na rzeczy najbardziej dla mnie istotne. I tu klops nad klopsami. Bo co to znaczy najbardziej istotne? Chyba trudno o bardziej względne pojęcie. Dla mnie i w tym momencie życia najbardziej istotne może być zdrowie moje i najbliższych. Dla Ciebie być może edukacja dzieci, albo swoja. Nie ma jednej, poprawnej odpowiedzi i nigdy nie będzie. Pisałam już na blogu o rzeczach, na które nie wydaję pieniędzy i o rzeczach, na które wydaję chętnie. Wśród tych ostatnich znalazł się właśnie punkt „na upraszczanie sobie życia”.

 

Minimalizm to dla mnie upraszczanie życia, a nie oszczędzanie pieniędzy. Oczywiście, jeśli nie wydaję na zbędne rzeczy to zostaje mi więcej w portfelu. Ale nie wprowadziłam minimalizmu do swojego życia, żeby mieć więcej pieniędzy! Minimalizm mi to życie upraszcza, a czasami, żeby móc je sobie uprościć, wydaję zaoszczędzone pieniądze. Na wizytę w restauracji, bo nie lubię i nie chcę gotować. Na zatrudnienie pomocy przy sprzątaniu, bo mogę ten czas przeznaczyć na wizytę u przyjaciółki lub długi spacer z psem. Tudzież na wypożyczenie sukienki, bo szkoda mi czasu na szukanie ideału w sklepach.

 

Czy to jest najtańsze wyjście? Nie.

Czy jest minimalistyczne? Tak, ponieważ wydaję na rzeczy, które aktualnie są dla mnie istotne. A w zasadzie, płacąc odzyskuję czas, który mogę przeznaczyć na rzeczy, które są dla mnie w tym momencie istotne.

 

Tak, mogę sobie na to pozwolić. Gdybym nie mogła, postępowałabym inaczej. Upraszczałabym w ramach możliwości. Zupełnie nie chodzi o to, że minimalizm ma być luksusowy i mamy kupować najdroższe, dostępne rzeczy. Jednak, każdy ich koszt będzie mierzył własną miarą, w zależności od aktualnych dochodów czy potrzeb. I to jest jak najbardziej w porządku. Sprzeciwiam się jedynie opinii, że minimalista to człowiek, który wszędzie powinien szukać oszczędności, a czasami na siłę.

 

Kilka dni temu przeprowadziłam na blogowym profilu na Facebooku krótką ankietę wśród Czytelników. Pytanie dotyczyło zupełnie innego tematu. Zapytałam w jaki sposób zdefiniowaliby minimalistyczne wnętrze. Poniżej cytuję przykładowe odpowiedzi, ponieważ większość się w zasadzie dość mocno powtarzała. Minimalistyczne wnętrze to takie, które:

 

  • nie jest zagracone
  • poukładane, harmonijne, zgodne z naszym stylem życia
  • pozwala skupić się na najważniejszych sprawach
  • nie zawiera niczego, co odwracałoby naszą uwagę od istotnych spraw
  • w którym jest miejsce na wszystko (wszystko: to, co dla mnie ważne)
  • nie wymaga uwagi i sprawia, że można się skoncentrować na tym, co ważne
  • szybko się sprząta (wiadomo! – przyp. aut. :))

 

Czy ktokolwiek napisał, że ma być urządzone najtaniej, jak to możliwe? Że minimalistyczne wnętrze to takie urządzone oszczędnie? Nie, bo po prostu nie o to w minimalizmie chodzi.

 

A teraz zamieńcie proszę słowo „wnętrze” na „życie”…

 

Jeśli chodzi o kwestie finansowe, niewątpliwie żyję poza pewnym schematem. Jestem bardzo świadoma wartości pieniądza i dbam o to, żeby go nie zabrakło. Jednocześnie pieniądze mnie nie fascynują – daje mi to swobodę mówienia i pisania o nich. Zupełnie nie zwracam uwagi na to, ile kto zarabia i na co wydaje te środki. Nie żyję ponad stan. Minimalizuję swoje potrzeby i uwalniam się od zachcianek. Wiem, ile pieniędzy potrzebuję, żeby żyć wygodnie. Pieniądze są dla mnie ważne, ale nie przypisuję im znaczenia większego niż to, które faktycznie posiadają. Podobnie jak minimalizm są dla mnie narzędziem, środkiem do realizacji celów, a nie celem samym w sobie. I paradoksalnie, łatwiej mi o nie, gdy przestałam się na nich tak bardzo skupiać. To podejście, do którego dojrzewałam wiele lat, jest niezwykle wyzwalające. Jednocześnie nie przeszkadza mi ono w posiadaniu osobistego wyznacznika luksusu. Moim symbolem dobrobytu jest teraz czas i możliwość jego swobodnego wykorzystania.

 

Marzy mi się życzliwie otwarta dyskusja na temat pieniędzy w kontekście minimalizmu.

 

PS Ostatni akapit pochodzi z mojej książki Chcieć Mniej. Minimalizm w praktyce, z rozdziału Pieniądze. 

 

 

Sprawdź Także

Powiadomienia
Powiadom o
guest
51 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments