Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Wypożyczalnia sukienek. Test i moja opinia. Czy warto i ile to kosztuje?

Przyszło Wam kiedyś do głowy, żeby zamiast kupować nowe ubranie na wesele, bal, przyjęcie, zwyczajnie je sobie wypożyczyć? Postanowiłam przetestować wypożyczalnię sukienek.

Pamiętacie może jak w filmie Seks w wielkim mieście asystentka Carrie Bradshaw wypożyczała sobie markowe torebki? Z ubraniami na szczególne okazje może być podobnie. W końcu, prawdziwie wyjściową sukienkę i tak prawdopodobnie założycie, w najlepszym przypadku, kilka razy w życiu.
Fascynuje mnie pożyczanie, a dokładnie rzecz biorąc wszystkie opcje, które zakładają możliwość uzyskania dostępu do konkretnego dobra, ale nie wymagają posiadania go na własność. Ogromnie interesują mnie również firmy oparte na tymże modelu biznesowym. Na podobnym oparliśmy też z MM naszą pierwszą wspólną firmę, czyli biura coworkingowe COPOINT. O historii powstania i działalności naszej firmy już pisałam. Dziś wspomnę jedynie, że kluczowym założeniem było umożliwienie naszym Klientom skorzystania z miejsca do pracy w dowolnej chwili i na dowolnie długi czas, zamiast wynajmować sobie drogie biuro w Warszawie, gdzie często trzeba podpisać długoterminowe umowy. Dziś jesteś, jutro Cię nie ma. I nie płacisz za czas, gdy Cię nie ma.
Jesteśmy przyzwyczajeni do wypożyczania „dużych rzeczy” typu samochody czy mieszkania, biura (również krótkoterminowo – hotele), ale w odniesieniu do „małych rzeczy” nadal panuje kult własności. Pożyczać nie wypada – pisałam już o tym kilkukrotnie.
Chcę złamać ten stereotyp.
Wypożyczanie jest bardzo minimalistyczne! Przede wszystkim, płacisz dużo mniej, niż gdybyś chciał tę samą rzecz kupić. Po drugie, nie musisz się przejmować jej przechowywaniem. Po trzecie, nie musisz ponosić dodatkowych opłat za konserwację takiej rzeczy i przejmować się dbaniem o nią na dłuższą metę.

Wypożyczalnia sukienek. Skąd ten pomysł?

 
Jak wiecie, w mojej szafie nie ma sukienek. Ba, nie ma nawet spódnic (poza jedną bardzo letnią i plażową). Dlatego, gdy zaczęłam się zastanawiać, co założyć na zbliżającą się Komunię mojej chrześnicy, pierwszą myślą było kupienie koktajlowej sukienki. Zaczęłam szukać i wszystkie dostępne sukienki były „prawie dobre”. A ja na takie egzemplarze mam alergię, bo „prawie dobre” oznacza, że potem będę taką rzecz „prawie nosić”. Pisałam o tym w tekście o zakupowych kompromisach.
Druga opcja, którą wzięłam pod uwagę to przerobienie u krawcowej starej sukienki. Niestety, poprawki miały być spore, a gwarancji zadowalającego efektu brak. Ponieważ przerobioną sukienkę mogłam odebrać dopiero przed samą uroczystością, nie chciałam ryzykować, że w ostatniej chwili będę kupowała coś naprędce. I wtedy przyszła mi do głowy wypożyczalnia sukienek. Napisałam do dziewczyn z Love The Dress, które kiedyś oferowały mi przetestowanie ich wypożyczalni.
I tak powstał pomysł docelowo całego cyklu tekstów. Chcę przetestować (i opisać na blogu)  wypożyczalnie rzeczy wszelakich w ramach modelu „dostęp, zamiast posiadania”. Na pierwszy ogień idzie wypożyczalnia sukienek. Nie bez głęboko zakorzenionych obaw!
 

Co, jeśli sukienka nie będzie pasować?

 
Wybór właściwego modelu i rozmiaru jest trudny, gdy kupujemy nową rzecz, a co dopiero, gdy w wypożyczalni mamy ograniczony wybór. Z tego, co sprawdziłam, większość wypożyczalni sukienek (bo innych ubrań tam brak) ma swoje siedziby w Warszawie. To naturalne, ponieważ tutaj mają potencjalnie największy rynek, ale w kontekście przymiarki wybranej sukienki to już spory kłopot dla kogoś spoza stolicy. A moim zdaniem przymiarka jest konieczna! Jeśli nosisz popularny rozmiar (38) to prawdopodobieństwo, że sukienka będzie dobrze leżała jest dużo wyższe. Ja noszę małe 34, które jest problematyczne.
Tak, jak przypuszczałam, miałam mały wybór. W zasadzie, z całej oferty Love The Dress podobał mi się tylko jeden model – ten, który finalnie wypożyczyłam. Kłopot polegał na tym, że jest to rozmiar 38! Dziewczyny zapewniały mnie, że to małe 38 (i miały rację), ale bez wcześniejszej przymiarki nie wypożyczyłabym tej sukienki. Mieszkam w Warszawie, ewentualne podjechanie do salonu i przymierzenie sukienki oczywiście zajmuje sporo czasu, ale nie więcej niż pójście do zwykłego sklepu, żeby kupić ubranie. Dla kogoś spoza stolicy to już dodatkowy koszt. Wypożyczalnia może wysłać sukienkę do przymierzenia (w dowolnej chwili przed właściwym terminem wypożyczenia), ale trzeba za to zapłacić. Koszt  wysyłki nie jest astronomicznie wysoki, ale to zawsze dodatkowy wydatek. Naturalnie, nie można za to winić wypożyczalni. Gdyby tego typu usługa się upowszechniła, wtedy ten problem znika.
 

Co, jeśli niechcący zniszczę sukienkę?!

 
Wydawało mi się, że to będzie największy kłopot. Spore psychiczne obciążenie, gdy zakładasz rzecz wartą 2400 zł. Co się stanie, jeśli ją zniszczę? Jeśli zaplamię, albo podrę? Dopóki sukienka leżała bezpiecznie w kartonowym pudełku, byłam spokojna. Gdy tylko ją wyjęłam, zaczęłam myśleć o milionie potencjalnych zagrożeń. A potem…. o nich zapomniałam! Naprawdę, w dniu komunii trochę się spieszyłyśmy z mamą, żeby dotrzeć na czas do kościoła, gdzie zajęłam się moją drugą, malutką bratanicą. Potem msza, pamiątkowe fotografie, przejazd do domu, uroczysty obiad i nagle zrobił się wieczór. W ciągu tego dnia spożywałam normalnie posiłki ;), nosiłam niemowlaka, wdrapywałam się do drewnianego domku w ogrodzie i biegałam po trawie z psem. Normalnie.
Prosto z przyjęcia wsiadłam do pociągu i finalnie nawet nie zdążyłam się przebrać. Spędziłam kolejne 3 godziny w pociągu do Poznania i sukience też NIC się nie stało. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że różne sytuacje mogą się przydarzyć, ale nie ma co panikować. Sukienka bezpiecznie trafiła z powrotem do pudełka.



Ile to kosztuje?

 
Wypożyczenie sukienki nie jest tanie. Oczywiście, stosunek jakości do ceny jest bardzo dobry, gdy wypożyczam sukienkę o wartości 2400 zł za 360 zł, ale niekoniecznie muszę nosić tak drogie ubrania. Problem polega na tym, że dużo tańszych nie ma w ofercie. Przejrzałam kilka wypożyczalni i modele, które mi się podobały zawsze oscylowały wokół kilkuset złotych za wypożyczenie. Może wynika to z faktu, że jak już wypożyczamy sukienkę to chcemy predysponować do wyższej półki i co za tym idzie lepiej (czytaj: „bogaciej”) się zaprezentować? Nie wiem, ale mnie wystarczyłby model kilkukrotnie tańszy, ale prosty i dobrej tkaniny.
W Love the dress wypożyczenie najtańszej sukienki kosztuje 200 zł. Ubranie dostajesz do dyspozycji na 4 dni kalendarzowe. Sama odebrałam paczkę w środę, a zwracam w poniedziałek, ale wiem, że jako blogerka zostałam potraktowana po koleżeńsku, za co dziękuję dziewczynom z wypożyczalni. :)
Tyle informacji i dywagacji ode mnie. Jeśli jesteście ciekawe jakiś szczegółów związanych z procesem wypożyczania sukienki dawajcie znać w komentarzach lub zapraszam do Love the dress. Tytułem wyjaśnienia – nie jest to wpis sponsorowany, tzn. nie otrzymałam żadnego wynagrodzenia za pokazanie Wam tej usługi, ale i mogłam ją przetestować za darmo. Poniżej znajdziecie kilka zdjęć sukienki, którą wypożyczyłam i link do niej w wypożyczalni. Jak widzicie, nie bałam się w niej normalnie żyć. ;)
 
 
Podsumowując, komunia dziecka jest wyjątkową okazją, ale umówmy się, i eleganckie spodnie dadzą radę. Chciałam wypróbować wypożyczalnię, ale gdybym takiej możliwości nie miała to pewnie poszłabym zwyczajnie w spodniach. Jednak, jestem bardzo zadowolona, że zdecydowałam się wypożyczyć ubranie, bo test rozwiał wiele moich wątpliwości. Jeśli będę miała jeszcze okazję wymagającą szczególnej sukienki (np. bal, albo wesele) z pewnością wrócę do wypożyczalni, a nie będę kupować.
edit: Po Waszych (niektórych) komentarzach poczułam chęć wyedytowania tekstu, bo chyba ktoś mnie źle zrozumiał. Nie uważam, że wypożyczanie sukienki za 360 zł jest lepsze od kupienia na własność tańszego ubrania, które do tego będziecie nosić wielokrotnie. Jak napisałam, gdybym nie miała możliwości skorzystania z tej wypożyczalni, poszłabym w posiadanych ubraniach, spodniach i nie miałabym z tym żadnego problemu.
Jednak i po pierwsze, oddzielcie proszę ideę wypożyczania od ceny w tym konkretnym przypadku. Co zrobiłybyście, gdyby wypożyczenie sukienki kosztowało 50 zł? Nadal wolałybyście kupić i powiesić w szafie?
Jednak i po drugie, są też sytuacje, które wymagają szczególnego ubrania, np. duży bal. W takiej sytuacji wolałabym wypożyczyć sukienkę za 360 zł, niż wydać 500 zł na sukienkę, której już nigdy więcej nie założę. Uff, chyba tyle chciałam dodać. :)
 
Ciekawa jestem ogromnie co myślicie na temat wypożyczalni sukienek (niekoniecznie tak drogiej!), ale i wypożyczania w ogóle. Aha, jeśli znacie jakieś ciekawe wypożyczalnie dajcie koniecznie znać, bardzo proszę!
 

Sprawdź Także

0 0 votes
Article Rating
Powiadomienia
Powiadom o
guest
219 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
iwona

Jeśli przetestowałaś usługę za darmo, to znaczy, że Twoje wynagrodzenie za reklamę usługi wyniosło 350 zł.

Katarzyna Kędzierska

Nie, ponieważ do niczego nie musiałam się zobowiązać. Dostałam wolną rękę i nie musiałam wcale opisywać swoich doświadczeń na blogu. Decyzja należała do mnie.

anna

Musieli jej dopłacić :)

Aleks G.

Nie rozumiem tej logiki. Minimalistyczne podejście do życia i płacenie 360 zł za pożyczenie sukienki od projektanta na 4 dni? To pokazuje, że to o czym piszesz na blogu nie ma żadnego przełożenia na Twoje życie :)

Katarzyna Kędzierska

Aleks, której części nie zrozumiałaś? To był test wypożyczalni, gdybym nie miała możliwości skorzystania, wybrałabym posiadane ubrania i tak też napisałam: „Podsumowując, komunia dziecka jest wyjątkową okazją, ale umówmy się, i eleganckie spodnie dadzą radę. Chciałam wypróbować wypożyczalnię, ale gdybym takiej możliwości nie miała to pewnie poszłabym zwyczajnie w spodniach.”

Natomiast, gdybym miała okazję wymagającą szczególnego ubrania, np. bal, wtedy na pewno nie kupowałabym sukienki za 1000 zł, którą włożę zapewne tylko raz (bo taka okazja pewnie już mi się prędko nie wydarzy), a wypożyczyła.

Warto przeczytać ze zrozumieniem, a w razie wątpliwości dopytać zanim się złośliwie skomentuje. :)

Sylwia Sylwia

Kasia, kurcze, jak ja Cie podziwiam, że Twojego bloga czytają ludzie, którzy zwyczajnie czytanie ze zrozumieniem mają na bakier. Szlak mnie trafia. Starasz się, testujesz, wydajesz opinie. Przecież jako anglista też zarabiam od Ciebie mniej, ale nie wytykam Ci, że to co proponujesz jest za drogie, a tamto, za tanie. Kurde .. porażka jakaś. Tu jakieś straszne baby siedzą na Twoim blogu. Kurcze, zdenerwowałam się :))))))))))))))) Boże jak ja Cię podziwiam, że znosisz to i dzielnie odpisujesz na te czasem głupie i kąśliwe uwagi. Eh, baby … Pozdrawiam cieplutko i mam nadzieję, że łapanie dystansu nie jest dla Ciebie problemem.

iwona

to nie są kąśliwości i nikt tu nie chce nikomu zrobić przykrości; po prostu większość z nas jeśli ma do wyboru kupno za średnio 500 zł kiecki, w której można obskoczyć 2 lata imprez a wydać 360 za jednorazowy występ – uważa, że pierwsza opcja jest sensowniejsza. Tyle. Nie jest to kwestia – stać kogoś czy nie stać, ale o rozsądne gospodarowanie kasą. Tak, wiem, że Kasia napisała, że gdyby nie miała możliwości przetestować wypożyczania, poszłaby w swoich ciuchach. Czyli zgadza się z tymi z nas, które uważają, że opcja wypożycz jest świetna, ale droga.
Ja osobiście miałabym ogromny problem ze znalezieniem dla siebie ciucha w wypożyczalni, bo wszystko co kupuję na grzbiet muszę przerabiać. Wolę mieć trzy ciuchy na krzyż z tych bardziej wyjściowych szyte na mnie, niż za każdym razem gimnastykować się z mierzeniem i wybieraniem w wypożyczalni. Kiece galowe, balowe czy ślubne to zupełnie inna bajka (choć na własny ślub najpewniej uszyłabym sobie na tyle zwyczajną, by potem móc ją nosić na inne okazje, nienawidzę ciuchów na raz)

Katarzyna Kędzierska

Iwona, to, co napisała akurat Aleks jest kąśliwością, i to ogromną. Zarzucenie mi, że wypożyczenie sukienki za 360 zł w celu opisania usługi (którą określiłam jako drogą i że sama wolałabym wypożyczyć kilkukrotnie tańszą sukienkę, a idea wypożyczenia jest super) „pokazuje, że to o czym piszę na blogu nie ma żadnego przełożenia na moje życie” jest czystą złośliwością, którą przykro czytać, a dodatkowo wskazuje, że autorka komentarza nie wysiliła się, żeby przeczytać tekst ze zrozumieniem. Sama mam do takich wypowiedzi duży dystans, ale cieszę się, że są Czytelniczki, które to widzą.

beata

Dystans???Nie widać

beata

Niestety Kasiu, widzę, że jesteś bardzo przewrażliwiona na swoim punkcie i nie przyjmujesz, że ktoś może mieć inne zdanie (kulturalnie wyrażone). Twoja odpowiedź jest wręcz niegrzeczna. Nie tędy droga.

Katarzyna Kędzierska

Nie, Beato, nie uważam, żeby którąkolwiek z moich wypowiedzi była niegrzeczna. Jeśli ktoś nie zadaje sobie trudu, żeby doczytać tekst do końca i feruje krzywdzące opinie to nie widzę powodu, żeby siedzieć jak mysz pod miotłą. Z przyjemnością polemizuję z Czytelnikami, co pokazywałam wielokrotnie, przy okazji najróżniejszych trudnych tematów.

Sylwia Sylwia

No czy ja nie mowilam, ze glupie te niektore kobiety. Zaraz sie zacznie pyskowka, obraza majestatu. Kasia pokazuje ideę, pomysl na cos, a tu sie zaczyna analiza przypadku Jesli ktos ma sie czym rzadzic to niech sie cieszy, jesli nie, trudno, trzeba zaakceptowac stan rzeczy i go do przodu. Ale zeby cos P.Kasie zarzucac, ze przewrazliwiona, ze to, ze tamto….wiocha. Tyle. ?

Ania

To wypowiedz Aleks jest nie na miejscu. Na podstawie ZLE przeczytanego/zrozumianego tekstu, podwazyla wszystko czym Kasia zyje i o czym pisze. Jak tu sie nie bronic? I Ty rowniez zamiast jakis merytorycznych argumentow, siegasz po emocje, ze niby Kasia jest przewrazliwiona, co to znaczy zreszta przewrazliwiona?

Ania

bo bardziej minimalistyczne byloby kupienie sobie za 360 zl 4 sukienek i powieszenie ich w szafie. To jest dopoiero logika!

iwona

nie, bardziej minimalistyczne byłoby znalezienie/uszycie na miarę sukienki idealnej i obnoszenie jej, zgodnie z duchem minimalizmu, wszystkich większych uroczystości w roku. Komunia w rodzinie to nie jest spontan z ostatniej chwili, spokojnie można było wyszukać odpowiedni ciuch, który posłużyłby i na wigilię, i na spokojnego sylwestra i na spotkanie ze znajomymi i na konferencję.

Katarzyna Kędzierska

Iwona, jak napisałam w komentarzy na FB, w tej sytuacji po trosze obrywam za bycie blogerką. Gdybym nie chciała przetestować pewnych rozwiązań też na potrzeby bloga, w tej konkretnej sytuacji (komunia chrześnicy) nie pomyślałabym pewnie nawet o szukaniu nowego ubrania. Zresztą, jest to wprost opisane w tekście.

karola

myslalam zawsze ze elegancka wyjsciowa sukienka w szafie to taki sam lement 'obowiazkowy’ jak elegnanckie spodnie i biala koszula. ja raczej tak budowalabym swoją szafę. jedna porządna sukienka na wszystkie tego tupu wyjścia.

Katarzyna Kędzierska

Karola, a jeśli ktoś woli błękitną koszulę? :)

karola

sukienka to tylko przykład. przecież takim strojem może być sukienka, kombinezon albo spodnie i błękitna koszula. chyba coś wyjściowego warto mieć w swojej szafie i nosić taki sprawdzony zestaw. No, chyba że ktoś się wybiera na bal albo na czerwony dywan.

Katarzyna Kędzierska

Ano właśnie o tym napisałam… że gdyby wyjątkowa okazja, np. bal wymagałaby kupienia sukienki balowej to wolę ją sobie wypożyczyć, nawet za 360 zł. Z drugiej strony, sporo jest osób, które na co dzień preferują styl bardzo sportowy i nie chcą trzymać „na wszelki wypadek” koktajlowej sukienki. Wtedy wypożyczalnia w dobrej cenie jest, moim zdanie, super rozwiązaniem.

Sara Korzeniec

Czy bycie minimalistką oznacza ograniczenie wydatków do minimum? Nie wydaje mi się.

Zorka

Błędnie interpretuje Pani pojęcie minimalizmu!

BeeMammy

Sama wprawdzie nie wypozyczylabym sukienki za taką kwotę fajnie że mogłaś mieć taką możliwość za darmo. Ale jednak dreczy mnie sprawa co jeśli faktycznie by się coś z nią stało? Płaci się wartość i zostawia sobie czy Jak? Jak to się załatwia potem?

Katarzyna Kędzierska

Płaci się za duże uszkodzenia, łącznie z zapłatą całej ceny katalogowej, gdy sukienka jest zupełnie zniszczona. Nie wiem jednak, czy można ją wtedy sobie zostawić… Zapytam.

Dorota

ZA 360 ZL jestem w stanie znaleźć piękną sukienkę z dobrego materiału np. na Zalando. Wiem, że chciałaś przetestować usługę – po części na potrzeby bloga – ale umówmy się, nie każdego stać na pożyczenie sukienki za TAKĄ cenę, i nie ważne ile ona jest naprawdę warta. Za taką kasę wolałabym mieć coś, a nie oddać ją i zostać o te 360 zl biedniejsza i bez sukienki. Az tyle miejsca to ona nie zajmuje… Ale co kto lubi, to tylko moje zdanie. pozdrawiam Dorota

Katarzyna Kędzierska

Doskonale Cię rozumiem. A gdyby wypożyczenie kosztowało 50 zł?

Marta Banasiewicz

Ja np za 50 zł chętnie bym wypożyczyła jeśli byłaby ładna. Na szczęście mam kilka sukienek które mogłabym założyć na komunię czy wesele ale używam ich też do mniej oficjalnych celów :)

Zagubiona W Sieci

Gdyby takie wypożyczenie kosztowało ok 50 zł (w małym miasteczku- wiem, że ceny warszawskie są dużo większe) to chętnie wypożyczyłabym sukienkę. W tym roku mam 2 wesela z poprawinami, Komunię i 18tkę. Wolałabym zapłacić po np 50 zł za wypożyczenie niż kupowanie minimum 4 sukienek.

I to tez zwraca uwagę na fakt, że dla Ciebie to 4 sukienki, a ktos był ubrał jedną na każde wyjście, góra dwie inaczej je stylizując np.

Zagubiona W Sieci

Po pierwsze- czy ja gdziekolwiek napisałam, że jestem minimalistką?

Po drugie- artykuł jest o tym czy warto korzystać z wypożyczalni i wydaje mi się, że korzystać z nich mogą nie tylko minimaliści. Wydaje mi się, że artykuł nie miał selekcjonować kto jest minimalistą a kto nie.

Poza tym ludzie opamiętajcie się- strach jest się odezwać, bo w każdym zdaniu wyszukujecie podtekstu do przyczepienia się do kogoś. Kasia jest minimalistką i wychodzicie z założenia, że chyba tylko minimalistki mogą tu komentować i pisać, wszystkich wrzucacie do jednego worka.

Założyłabyś jedną sukienkę na 6 imprez odbywających się co 2-3 tyg na imprezy na których jest to samo grono najbliższej rodziny? Jedną sukienkę założyłam, którą miałam już na 5 weselach, ale to były imprezy na których nie były te same osoby, a założę ją pewnie też na imprezy firmowe itd.
Poza tym w jaki sposób chcesz wystylizować jedną bankietową sukienkę na 6 sposobów? Potrzebujesz do tego albo kilku par butów albo kilku marynarek lub zestawów biżuterii. Mam 1 marynarkę, 1 parę szpilek, 1 kolczyki, biżuterii/wisiorków brak.
Czy po całonocnej zabawie na weselu przy pogodzie taką jaką mamy teraz mam założyć tą samą sukienkę? Dopiero bym zwróciła na siebie uwagę przepoconą sukienką.

P.S. Kasiu- uwielbiam Twój blog, podziwiam za to co robisz (nie tylko w sensie blogowym, ale także zawodowym). Chętnie czytam Twoje posty, trochę jako taką ciekawostkę, bo np nigdy bym nie wpadła na to, że można wynająć biuro na kilka godzin. Minimalistką nie jestem, ale z każdego Twojego postu czerpię troszkę dla siebie- bo chyba nie chodzi też o to żeby wszystko brać w 100%.
Ale to co się dzieje w komentarzach pod postami to jakaś masakra. Strach się odezwać. Dlatego bardzo rzadko komentuję i już nie jeden komentarz skasowałam przed opublikowaniem.

Myślę, że na blogach (i generalnie w internecie) wciąż jeszcze uczymy się, w jaki sposób ze sobą rozmawiać, dyskutować tak, żeby to była polemika, a nie wciskanie sobie szpileczek. To wymaga świadomości i założenia dobrej woli drugiej strony. I to jest bardzo trudne. Sama jestem tylko człowiekiem i czasami wiem, że mogłabym być może bardziej cierpliwa.

Przeczytałam dziś u Małgosi na Manufakturze Radości takie zdania: „Życie staje się o wiele łatwiejsze, kiedy przestajemy się tłumaczyć innym ludziom i po prostu żyjemy najlepiej jak potrafimy. Nie da się dogodzić wszystkim.” Myślę, że z tym właśnie mamy tu i teraz do czynienia w praktyce.

Mam nadzieję, że jednak zechcesz częściej komentować. Tak polaryzujące teksty jak ten dzisiaj zdarzają się chyba jednak rzadko. Chętnie wymienię z Tobą opinie!

Zagubiona W Sieci

Pewnie będę :) Na pewno będę czytać.
Kasiu jesteś mega cierpliwa,mistrzostwem dla mnie jest w jak taktowny sposób odpowiadasz na chamskie komentarze, jak np ten o włosach.
Z ciekawości weszłam w profil i komentarze Marty Szatańskiej. „Tak naprawdę to nie musisz wcale robić kosmetyków wege, jeśli tylko nie czujesz takiej potrzeby. Nie musisz zadowolić wszystkich.” jakaś dwulicowość mi tu wychodzi :)

Nie szukajmy pola do spięcia, bo Ci, którzy szukają, zawsze znajdą. ;) Wiesz, czasami trudno zrozumieć cudzy komunikat, który jest na piśmie. Na żywo widzi się człowieka, patrzy mu w oczy, ogląda reakcje. W internecie można bardzo łatwo negatywnie odczytać reakcję na pozytywny, tylko polemizujący przekaz. Sama się na tym łapię czasami i tonuję swoje wypowiedzi. Podsumowując, więcej miłości, mniej obrażania. ;)

O matko kochana, ale wywołałam bulwers :) jestem przerażona Twoja odpowiedzią, bo ja stwierdziłam zwyczajny obiektywny fakt, nawet nigdzie nie napisałam, że ja bym tak zrobiła (ubrała tą samą sukienkę na 4 imprezy). Dziekuje za przefiltrowanie moich komentarzy, ocenienie mojej osoby nieznając mnie i pozdrawiam serdecznie. Życzę więcej dystansu.

Zagubiona W Sieci

Serio? Przeczytaj jeszcze raz swój komentarz.

karola

Chyba posiadanie w szafie jednej letniej + jednej powiedzmy „zimowej” wyjściowej sukienki to taka sama podstawa szafy jak posiadanie czarnego żakietu. Nie rozumiem potrzeby poszukiwania sukienki z powodu tego typu okazji (1-3 w roku).

mjt mmena

Również nie. Kupiłabym sukienkę, w której mogę chodzić i poza specjalnymi uroczystościami. Nie uznaję ubrań „tylko na wyjścia”.
Sukienka, którą pokazujesz jest zwykła, właśnie taką którą można wykorzystać na codzień. Nie warta ani kilku tysięcy w zakupie, ani kilkuset w wypożyczeniu.

maria

Pięknie wyglądałaś:) ale zgodzę się z Dorotą. Sama napisałaś w tekście, że zadowoliłaby Cię tańsza sukienka z dobrej tkaniny. I to byłoby moim zdaniem rozsądne podejście do sytuacji -kupić raz taką sukienkę i obnosić na wszystkie okazje niż nie mieć ani 360zł ani sukienki. Wg mnie to za wysoki koszt na jednorazową okazję,ale wiadomo,dla każdego „dużo” znaczy coś innego.
p.s. gdyby wypożyczenie było sporo tańsze to też moim zdaniem w perspektywie wielu lat nie jest to opłacalne

Katarzyna Kędzierska

To zależy, ile masz w roku takich szczególnych okazji. Ja nie mam wiele, jedną w porywach do trzech. Wtedy zdecydowanie wolałabym wypożyczyć sukienkę za 50 zł, niż kupować.

maria

Dla mnie za kupnem przemawia jeszcze oszczędność czasu – wiem,że mam w szafie coś co dobrze leży i nie muszę, nawet ten 1-3 razy w roku przeglądać ofert, mierzyć itd (nie lubię zakupów ubraniowych;) Ale to wszystko to kwestia preferencji, rozumiem, że dla kogoś takie wyjście może być fajne

Katarzyna Kędzierska

Nie Mario, myślę, że nie o to chodzi. Nie jestem osobą, która woli mieć co chwilę coś nowego, a jednak w mojej sytuacji wygodniej jest wypożyczyć sukienkę 2 razy do roku, niż kupować. To podobny tok rozumowania jak w przypadku płacenia komuś za sprzątanie. Dla mnie minimalizm to narzędzie, które upraszcza życie. A możliwość wypożyczenia galowej sukienki 2 razy do roku jest dla mnie uproszczeniem podobnie, jak zapłacenie komuś za posprzątanie mi w domu. Zarzut, który dziewczyny wysnuwają dotyczy nie przeczytania tego, co napisałam w tekście ze zrozumieniem.

Dagmar Longa

Zgadzam się z Dorotą. Myślę, że na takie wypożyczenie sukienki mogłabym przeznaczyć max. 100zł, uważam że płacenie tak dużo za coś co trzeba oddać to po prostu przesada.

GAgaV8 .

Mój komentarz dotyczy całego wątka, nie tylko komentarza go rozpoczynającego. Dlaczego rezygnacja z zakupu sukienki, którą ubierze się tylko raz to dowód na brak minimalizmu? Dlaczego za minimalizm jest brane stwierdzenie, że lepiej MIEĆ, niż wydać 360zł i NIE MIEĆ… niepotrzebnej rzeczy. Czy wyznacznikiem minimalizmu jest wg komentujących brak/oszczędność pieniędzy albo mniejsza dbałość o garderobę niż o inne sfery życia jeśli pieniądze się ma? Kto wyznacza granice minimalizmu – przecież nie trzeba chodzić w 1 sukience na wszystkie imprezy, można pójść w obojętnie jakim stroju albo zostać w domu, to dopiero minimalizm ;)

Tynka

Sukienka ładna, pomysł też jest dobry ale właśnie brakuje takich tańszych modeli w wypożyczalniach. Co z tego że pokażę się w markowej sukience jak normalnie mnie na nią nie stać. I problem jest też z rozmiarami, bo takich mikro jak na mnie wypożyczalnie raczej nie miewają.. niestety.

Agnpie

Problem wypożyczania sukienek dotyczy też ślubów. Pamiętam, że bardzo mocno rozważałam wypożyczenie sukni na swój ślub; płacenie kilku tysięcy zł za kreację na jeden raz wydaje mi się dziwne. Można to tłumaczyć względami emocjonalnymi, ale, umówmy się, taka suknia leży potem latami wciśnięta w kąt szafy i… no właśnie, tylko leży. Pamiętam, że mój pomysł spotkał się z ogromną krytyką koleżanek. Ostatecznie nie mogłam znaleźć fasonu, o jakim marzyłam. Znalazłam jednak salon/wypożyczalnię, w którym uszyto mi suknię wg mojego projektu. Zapłaciłam połowę ceny, a umowa była taka, że salon wstawi potem tę suknię do swojej wypożyczalni. Genialne rozwiązanie!

Katarzyna Kędzierska

Dokładnie! Wiele kobiet gniewem reaguje nawet na propozycję, żeby wypożyczyć suknię ślubną. Z drugiej strony jeszcze 10 lat temu prawie nie było wypożyczalni sukien ślubnych, co samo w sobie pokazuje dużą zmianę mentalną. A Twój pomysł z uszyciem i wstawienie do wypożyczalni też super!

Joanna

Kasiu (jeżeli można tak poufale)
brałam ślub ponad 20 lat temu – była opcja zakupu i opcja wypożyczenia w prawie każdym salonie. Mnóstwo moich znajomych wypożyczało suknię i wyglądało obłędnie. Ale to może dlatego, że w latach 90 jeszcze nikt tak nie szalał z przygotowaniami do ślubu. Pozdrawiam

Katarzyna Kędzierska

O, proszę. To pewnie też kwestia miejscowości, ale faktycznie, kiedyś chyba mniej się szalało z przygotowaniami do ślubu. Pozdrawiam!

maneruki

Witaj Kasiu, wypożyczalnie sukien ślubnych są już od wielu wielu lat – sama korzystałam z takiej 13 lat temu w Olsztynie (a wiec średniej wielkości mieście i było ich kilka, zwiedziłam bucha z 5). Bardzo sobie chwaliłam to wypożyczenie i generalnie jestem za wypożyczeniem sukienek. I trochę nie rozumiem tych emocji w komentarzach – każdy na swoim blogu może pisać o czym chce, i każdy kto chce może sobie sukienkę kupić, wypożyczyć lub chodzić w jednej dekadę ;-). Pozdrawiam

kawa

Bardzo chciałam wypożyczyć suknię ślubną na swój ślub, ale do jakich wypożyczalni nie zajrzałam, to:
1. rozmiary zaczynały się od 38
2. fasony nie do końca moja bajka (same bezy upstrzone falbanami i kryształkami, a ja chciałam coś w miarę prostego)
3. dowiadywałam się, że „na za pół roku to już terminy pozajmowane” – ?, nie wszyscy czekają od zaręczyn do ślubu kilka lat :P
To było jeszcze sprzed ery sukienek ślubnych w sieciówkach (niestety), więc kupiłam nówkę w salonie, która wciąż wisi w szafie i zabiera miejsce, bo używanej oczywiście nikt nie chce :/ Także zazdroszczę rozwiązania z oddaniem sukienki do wypożyczalni :)

Marianna

Również rozważałam wypożyczenie sukni ślubnej, ale jak wspomniały moje poprzedniczki – nie znalazłam tam fasonu i modelu, który by w pełni mi odpowiadał. Dlatego zdecydowałam się zrealizować swój projekt w salonie krawcowej. Może to nieco staroświeckie podejście, ale suknię ślubną chciałabym zachować dla swojej córki bądź bratowej. Nie wiem czy kojarzycie taki amerykański serial, w którym Panny Młode oddają do przeróbki suknie ślubne swoich mam i tworzą z nich nowe kreacje? Bardzo podoba mi się ta idea, nawet jeśli tylko skrawek sukni znalazłby się w nowym projekcie.

Estera Szymecka

Witaj, sukienka bardzo ładna.
Po ostatnich przemyśleniach dochodzę do wniosku, że nie jest to zły pomysł. Oczywiście cena jak na polskie warunki i mentalność jest dość wysoka, ale…. Ja także bardzo rzadko noszę sukienki. Ostatnio trochę częściej, bo koncerty w Filharmonii i występy córki. Jednak zauważyłam, że pomimo kupna sukienki za ok 350 złotych, potem drugiej, jakoś nie mam ochoty do nich wracać. Przecież nie pokażę się w tej samej sukience wszędzie. Na weselu, chrzcie, koncertach i zakończeniach roku szolnego. I to przemawia za wypożyczalnią. Oczywiście można sprzedać tę sukienkę, ale za ile? Za 100 złotych mniej więcej. W szafie też troche miejsca mi brakuje, bo ja wszystko wieszam, nawet koszulki. Jeśli tylko byłoby troche taniej, to na pewno skorzystałabym , bo pomysł jest przedni. W naszym kraju jest tak, że ludzie wolą kupić nawet o 50 złotych drożej i posiadać tę rzecz, niż wydać na coś co trzeba będzie oddać. Jesli trafię na sukienkę życia, to kupię bez mrugnięcia okiem, niestety jeszcze się nie udało. Może powstaną wypożyczalnie z odrobinę przystępniejszymi cenami. Ogólnie dobry temat i wspaniały pomysł. Pozdrawiam

mariposa linda

Dlaczego nie można w jednej sukience wiele razy? Ja mam jedną sukienkę, w której chodzę na wszystkie wesela już od kilku lat i jakoś mi w niej dobrze :)

disqus_TEDIsvII1h

No właśnie, ja też tego nie rozumiem. Dlaczego nie można w tej samej?

Oczywiście, że można w tej samej! Praktyka pokazuje jednak, że jest to bardzo mało popularne. Obserwuję znajome koleżanki i z reguły wygląda to tak: szukają uniwersalnej sukienki, żeby ją nosić na większość uroczystości. Potem wkładają ją 1-4 razy i sukienka trafia do szafy. Wyjęta po roku (bo znowu przyszedł maj) jakoś przestaje wyglądać atrakcyjne, jakaś taka niemodna się robi i niefajna. Zaczyna się więc szukanie nowej, uniwersalnej sukienki na lata. Oczywiście, to nie jest reguła w żadną stronę, ale zaskakująco często tak to właśnie wygląda, gdy przyjrzymy się z dystansu swoim zachowaniom zakupowym.

Estera Szymecka

Ja nie powiedziałam, ze nie można, tylko, że ja akurat nie mam na to ochoty. Po 10 razach poszłabym na uroczystość po prostu w czymś innym, czy to zbrodnia? Bardzo cięzko mi znaleźć ciuch uniwersalny, taki i na lato i na zimę, nie mam po prostu do tego ręki. Jesli Ty czujesz się w jednej od kilku lat swietnie to rewelacja. Zazdroszczę, tak jak napisałam, jeśli trafię – kupię od razu.

kawa

„Przecież nie pokażę się w tej samej sukience wszędzie.”
Może jestem dziwna, ale to moim zdaniem bardziej normalne, niż pokazywanie się w tej samej sukience tylko raz czy 3 razy. W zeszłym roku w tej samej sukience byłam na dwóch weselach, Bożym Narodzeniu, dwóch uroczystościach rodzinnych, dwa razy w pracy i dwa razy w domu, bo była strasznie kiepskiej jakości i więcej po prostu nie wytrzymała – w przeciwnym wypadku ubrałabym ją jeszcze na imprezę firmową i parę innych okazji. Jeśli coś lubię, to chcę to nosić jak najczęściej, a jeśli nie, to nawet raz to jest za dużo ;) A może jestem minimalistką, nawet nie zdając sobie z tego spraawy :D
Ale zgadzam się, że wypożyczanie to niezły pomysł, też nie lubię zagracania sobie przestrzeni, chociaż raczej nie w tej kategorii cenowej, bo do pory nawet eleganckie sukienki kupowałam za mniej niż 100zł :/

Ola Gościniak

Świetny pomysł! Po wielkich porządkach szafy „z Tobą” zostało m w niej jeszcze kilka sukienek eleganckich, których jest mi bardzo szkoda się pozbyć, bo być może będzie jakieś wesele, komunia itd. Jednak zajmują one tylko szafę… Wypożyczalnia by to znacznie uprościła :)

P.S. Wydawało mi się, że mignęłaś mi wczoraj na BCP, ale nie byłam pewna. Byłaś w Poznaniu?

Tak! Przyjechałam w sobotę późnym wieczorem.

Kasia

Sukienka jak najbardziej w moim guście :) choć koszt usługi bardzo wysoki. Fajnie, że pomyślałaś o takim tekście :) Osobiście nie znoszę kupować kreacji na specjalne okazje. Na ogół zakładam taką rzecz max 2-3 razy i potem już nie mam ochoty. Przeważnie wystawiam sukienki na sprzedaż, ale umówmy się, cena odsprzedaży jest zawsze dużo niższa od pierwotnej ceny zakupu. Wczoraj miałam komunię a za 2 tygodnie mam chrzciny i jakieś 2- 3 tygodnie temu odbyło się standardowe poszukiwanie sukienki. Sukienkę znalazłam, zamówiłam i oczywiście musiałam zwrócić bo była za duża a mniejszych już nie było. I tym razem sobie odpuściłam. Wygrzebałam z szafy 2 sukienki sprzed paru sezonów, które kiedyś uznałam za na tyle uniwersalne,że nie poszły od razu na sprzedaż, dodałam kolorowe buty i mam 2 prawie nowe kreacje. Ale tak sobie myślę, że gdyby taka usługa wypożyczenia była tańsza tj max 100zł za takie weekendowe 3-4 dni to na pewno bym się skusiła. Rozumiem,że jeśli ktoś ma w sezonie 5-6 okazji i jest w stanie „obskoczyć” je w 1-2 kreacjach to warto kupić sobie coś nowego. Ale jeśli ma się 1-2 okazje to czemu nie? Kasiu interesuje mnie jeszcze jedna rzecz, czy taką sukienkę po użytkowaniu prałaś? Bo wiem,że wypożyczalnie sukienek ślubnych na ogół nie pozwalają prać sukienek na własną rękę. Czy przy zakupie dostałaś instrukcję odnośnie jej prasowania itp.? I czy przy wypożyczeniu jest podana cena ewentualnej zapłaty w przypadku zniszczenia sukienki?

Katarzyna Kędzierska

Kasiu, już odpowiadam na Twoje pytania. Nie, nie prałam tej sukienki. W sumie nie ustalałam tego wyraźnie, ale w tak krótkim czasie wypożyczenia nie zdołałabym oddać sukienki do pralni, a prania wełny nie zaryzykowałabym na własną rękę, dlatego założyłam, że to wypożyczalnia czyści ubranie przed kolejnym wypożyczeniem.

Nie, nie dostałam instrukcji prasowania itp., ale też o nią nie pytałam. Założyłam, że ewentualnie drobne zagniecenia wyprasuję steamerem, bo sukienka przyjeżdża w takim kartonowym pudełku, jak na zdjęciu tytułowym.

W regulaminie jest informacja, że w przypadku drobnych uszkodzeń czy zabrudzeń nie ponosi się dodatkowych kosztów. Dopiero przy dużych uszkodzeniach czy zabrudzeniach wypożyczalnia wycenia koszt doprowadzenia ubrania do stanu wyjściowego (i ten koszt trzeba ponieść dodatkowo), aż do sytuacji, gdy sukienka się już do niczego nie nadaje (wtedy płacisz całość ceny katalogowej).

Kasia

Dziękuję za wyczerpującą informację. Liczę,że w przyszłości idea pożyczania sukienek się upowszechni :)

Marta Wilk

Pomysł super, to prawda. Ceny jednak są dla „wybrańców”. Rozumiem, że jest to gniewie za luksusem… Jednak cena 2400 za sukienkę a jej wypożyczenie prawie 400 to duża kwota. Ja wolę takie pieniądze wydać na żywność, która jest zdrowa czy np od znajomego rolnika. Sukienkę można znaleźć w dobrej cenie i to fajna. Kwestia poszukiwań tylko. Jeśli ktoś nie chodzi w sukienkach, trudno. Okazja zawsze się jakaś znajdzie by ją założyć, a jak tak bardzo się ich nie lubi to można założyć elegancki kostium i po kłopocie. Ja bym za takie pieniądze sukienki nie wypożyczyła.

Katarzyna Guzdek

Kiedyś myślałam o wypożyczeniu sukienki na wesele, bo nie lubię kupować „jednorazowej” odzieży, która zalega w szafie. Niestety w Bielsku-Białej są dwie wypożyczalnie. Obie oferują bardzo ekskluzywne ubrania „z górnej półki”. Suknie piękne, balowe, wieczorowe. Lecz cena wypożyczenia plus kaucja za ewentualne zniszczenie, przekraczała moje możliwości. W końcu kupiłam sukienkę z wyprzedaży. Idea wypożyczania ubrań jest bardzo praktyczna. Nie kupujemy, nie chomikujemy, tylko wypożyczamy. Trzeba przełamać stereotyp posiadania i gromadzenia. Przecież nawet ostatnio Juliette Binoche pisała na Instagramie, że zawsze wypożycza stroje na wielkie gale. Tak też robią inni aktorzy, gwiazdy, celebryci. To jest powszechne. Dobry pomysł na małe wypożyczalnie i start-up!

Pomysł z wypożyczeniem jest świetny. Natomiast ceny wydają mi się wysokie – 1/4 albo 1/5 ceny katalogowej sukienki, kiedy otrzymuje się ją tylko na 4 dni. Ale rozumiem, że w cenie jest choćby pranie sukienki, przygotowanie, więc pewnie koszt jest usprawiedliwiony.
Przejrzałam ofertę i wydaje mi się, że jest przygotowana dla bardzo konkretnej klientki – nie znalazłam właściwie nic, co by mi się spodobało i w czym moja figura wyglądałaby dobrze.
Ale wierzę w ideę wypożyczania, niech się rozwija :)

anna

Też uważam. że sam pomysł jest dobry; nie gromadzimy rzeczy, nie zalegają nam w szafach.
Jednak cena za wypożyczenie na parę dni jest porażająca. Rozumiem, że dobra jakość sukienki, a przede wszystkim marka, ale wolałabym za tę cenę kupić i mieć dobrą jakościowo i klasyczną np. z zalando, którą można stylizować z dodatkami na różne okazje.

Katarzyna Kędzierska

Rozumiem, dlatego wyedytowałam tekst, żebym była lepiej zrozumiana. Anno, a gdyby cena była dużo niższa? Rozważyłabyś wtedy wypożyczalnię?

Aga

Mój minimalizm wygląda podobnie, ponieważ kupuję sukienki max. do 200 zł, zakładam raz, a później od razu sprzedaję ze stratą najwyżej 50 zł. Poza tym sama się czeszę i maluje, także każda impreza kosztuje mnie tylko 50 zł :) I oczywiście szafa nie pęka w szwach od rzeczy na raz. Pozdrawiam

Katarzyna Kędzierska

Bardzo fajny pomysł, jedynie dla mnie trochę czasochłonny. Sprzedawałam kiedyś wiele ubrań i wiem, że znalezienie od razu kupca za dobrą cenę nie zawsze jest łatwe. A co do czesania i malowania to nigdy mi chyba nie przyszło do głowy, żeby biec do fryzjera czy makijażystki przed rodzinnym świętem. :)

Matylda

I to jest minimalistyczne podejście. Brawo
A ja tam lubię mieć swoje sukienki w szafie i mam taką jedną małą czarną 15 lat i jest śliczna i działa. Dałam za nią 8zł i zwróciła się wielokrotnie ;-)

Izabela K.

O ile sam pomysł wypożyczenia sukienki na specjalną okazję mi się podoba, o tyle ceny tej usługi są mocno przesadzone. Gdyby kosztowało to w granicach 50-100zł, mogłabym się zastanowić. Ale za 150-200zł można kupić piękną sukienkę polskiej firmy do noszenia przez lata. Nie zdecydowałabym się na wydanie 360zł w wypożyczalni, bo za dokładnie taką kwotę kupiłam piękną, granatową suknię maxi z ręcznie wykonanym haftem, uszytą w Polsce i to jak dotąd najdroższa rzecz w mojej szafie. W sukni byłam na weselu jako świadkowa i myślę, że będzie idealna gdyby przydarzył mi się np. bal sylwestrowy, gala, czy inna duża okazja.
Być może dla kogoś, kto ma taką „sukienkową” okazję raz w roku i ma nieograniczony budżet, to jest jakieś wyjście. Ja od 3-4 lat jestem zapraszana na co najmniej 2 wesela w roku, więc wydanie choćby 200zł na wypożyczalnię za każdym razem, dało by małą fortunę. Za 220zł kupiłam piękną, żakardową sukienkę w której byłam już chyba na czterech weselach i niedługo idę na kolejne, więc w sumie jedno wyjście w niej kosztuje mnie 54zł ;-)
PS: Wybacz, że to piszę, ale tego szarego worka z LaManii nie chciałabym nawet za darmo. Okropność.

Katarzyna Kędzierska

Izabela, rozmawiam z koleżankami i one na co drugie wesele kupują nową sukienkę, naprawdę. I żadna z nich nie kosztuje mniej, niż 200 zł. To oczywiście bardzo indywidualne przypadki, ale za 150 zł BARDZO TRUDNO znaleźć dobrą, uniwersalną sukienkę polskiej marki, z dobrej tkaniny. Nawet uszyć się nie da w tej cenie.
PS mój dziadek pytał, z którego koca uszyłam tę sukienkę ;)))

Izabela K.

Nie ukrywam, że kilka lat temu też miałam fazę pod tytułem „nie wyjdę dwa razy w tej samej sukience”, na szczęście mi przeszło (po znalezieniu tej idealnej, w której najchętniej chodziłabym na codzień, gdyby nie była tak strojna). Więc przypadek można leczyć ;-) Być może to też kwestia środowiska i miejsca w którym mieszkasz – wyobrażam sobie warszawskie ceny. Jednak w innych miejscach w Polsce da się kupić ładną sukienkę za 100zł, piękną za 150, a za 200 to już cudo :-) No i krawcowe są tańsze, bo z sukienką na podszewce można się zmieścić w 250zł (z materiałem). Z tego, co się orientowałam w Warszawie taka przyjemność kosztowałaby 400-500zł. Niemniej nadal uważam, że ceny tej wypożyczalni są mocno zaporowe.

Kasia

Ja mieszkam w mniejszym mieście a kupienie choćby przyzwoitej sukienki w cenie poniżej 200 zł graniczy z cudem. Owszem są tanie sukienki ale wszędzie tylko poliester a kroje prawie identyczne w każdym sklepie (i wszystko to polskie firmy). A odsprzedaż sukienki „bez znanej metki” jest prawie niewykonalna. Nie wiem, może tylko ja tak mam, że zawsze jak już coś mi się podoba to jest akurat albo najdroższe w sklepie albo już na tyle drogie,że mam wątpliwości co do wydania takiej ilości pieniędzy. Dlatego też takie wypożyczenie sukienki za 50zł a nawet 100zł byłoby dla mnie super alternatywą :) A z obserwacji moich koleżanek, to może mam jedną taką, która założy tą samą sukienkę na 3 wesela w sezonie w tym samym towarzystwie.

Ewelina Rozmus

Sama koncepcja wypożyczania świetna. Tylko właśnie ta cena i lokalizacja. Na swoje wesele kupiłam używana suknię którą dopasowywal mi krawiec. Koszt w sumie jakieś 1300 zl w porównaniu do nowej prawie 5000 zł. Niestety nie umiem odsprzedac – chyba rozmiar 34 nie jest zbyt popularny. Na wesele w zeszłym roku jako gosc poszlam w pożyczonej od znajomej sukience. Koszt – drobny upominek bo niczego za wypozyczenie nie chciała. W tym roku kupiłam sobie sukienkę która bede mogla nosic nie tylko na uroczystości.

Ania

Ja nie za bardzo rozumiem, ze wszyscy zatrzymali sie na tych 360 zl. A nikt nie doczytal, ze taka sukienka, to nie jest sukienka z sieciowki za 200zl, tylko LaMania za 2400. Stosunek do ceny, moim zdaniem, jest jak najbardziej ok. I to jest minimalistyczne – wypozyczam, nosze raz nic mi potem nie zalega w szafie. No i mozna w jakis sposob zaspokoic pewne ciagoty, do nowyrz rzeczy ;) Mysle jednak, ze problemem dla wiekszosci komentujacych nie jest cykl, samo wypozyczanie, ale to, ze Kasia moze sobie na to pozwolic. Jednak jeszcze wielu razi w oczy to, ze inni maja wiecej.

Katarzyna Kędzierska

Aniu, dzięki wielkie za komentarz! Przyznaję, że trochę źle się poczułam, bo zamiast porozmawiać o samej koncepcji wypożyczania, większość osób skupiła się wyłącznie na cenie. Rozumiem, że pieniądze zawsze rozpalają emocje, ale bardziej zależało mi na sprowokowaniu dyskusji o zmianie sposobu myślenia. Pozdrawiam!

Monika

Idea wypożyczania sukienek (zresztą nie tylko) jest świetna. Podobno bardzo dobrze działają takie usługi w dużych zagranicznych metropoliach np. w Paryżu. Mogłaby to być także świetna okazja założenia sukienki której model cieszył się takim sukcesem, że błyskawicznie został wysprzedany w sklepach (myślę np. o sukienkach Isabel Marant itp.). Uważam za logiczne, iż cena wypożyczenia jest proporcjonalna do ceny sukienki i każdy sobie decyduje samodzielnie na jaką kwotę może sobie pozwolić (lub jaka kwota gwarantuje satysfakcje z wypożyczenia i brak stresu związanego z ewentualnym zniszczeniem sukienki).
P.S Kasiu jesteś piękną kobietą o wspaniałej figurze ale ta sukienka z La Mani skutecznie te zalety ukrywa :-).

Jorun

Po prostu komentujący nie są ani targetem wpisu, ani targetem takiej wypożyczalni. Podejrzewam że znakomita większość Polek nigdy nie kupiłaby sukienki za 2400zł, więc nie jest dla nich argumentem że już za 360 zł można taką wypożyczyć. Co więcej, uważam że i 360 zł za nową sukienkę to dla wielu bardzo dużo.
Wiecie co uważam za prawdziwie minimalistyczne rozwiązanie problemu sukienki? Pożyczyć od przyjaciółki, koleżanki, albo mieć jedną dwie sztuki na tyle uniwersalnych sukienek że za pomocą dodatków można je odmienić.

Izabela K.

Szczerze mówiąc, gdy wypożyczam sukienkę, to nie patrzę na metki (no chyba, że te ze składem) i marka nie ma dla mnie znaczenia, może to być nawet Dior czy Versace. Ma być po prostu ładna. Absolutnie nie razi mnie fakt, że Kasia może sobie na taką usługę pozwolić. Naturalnym jest jednak dla mnie, że każdy przelicza tę kwotę na swoje możliwości.

Katarzyna Kędzierska

Jasne, że to naturalne, że każdy przelicza kwotę na swoje możliwości, ale można spokojnie oddzielić koszt aktualnego wypożyczenia od idei wypożyczania tak po prostu.

Izabela K.

Sama idea wypożyczalni jest świetna, ale co z tego, gdy przeciętnej Kowalskiej na to nie stać? ;-)

Katarzyna Kędzierska

No właśnie dlatego przeciętnej Kowalskiej na to nie stać, że wypożyczalnie są mało popularne i żeby się utrzymać celują w zamożnego klienta. Gdyby usługa się upowszechniła, wtedy również by staniała – to normalne prawo rynku. Dlatego chcę pisać o wypożyczaniu, prowokować do dyskusji, pokazywać możliwości. Wierzę, że wtedy jest szansa na zmianę.

Ania

chodzilo mi niekoniecznie o metke, ale o stosunek ceny wypozyczenia (w co, jak Kasia napisala w komentarzu ponizej wliczone jest pranie, prasowanie, drobne uszkodzenia itp) do ceny „wyjsciowej” sukienki, bo komentujacy zatrzymali sie w wiekszosci na cenie wypozyczenia. I wlasnie o to, ze tematem wpisu jest sama idea wypozyczania, a nie ta konkretna cena.

Ewka

A mnie się taka idea bardzo podoba. Mimo że w mojej rodzinie panuje przekonanie, że nie wypada dwa razy pokazać się w tej samej kreacji w tym samym towarzystwie, to zaczęłam z tym przekonaniem walczyć. Zwłaszcza, że wszystkie sukienki, które do tej pory kupiłam bardzo mi się podobają i zwyczajnie szkoda mi ich, żeby wisiały w szafie, zwłaszcza, że i tak ledwo się z mężem mieścimy (żeby nie było mamy małą szafę, ciuchów przy okazji przeprowadzki pozbyłam się 3/4 i nic mi nie brakuje). W pewnym momencie doszłam do wniosku, że taką sukienkę raz założoną mogłabym właśnie później sprzedać. Ale tak mi się podobają, że ciężko mi się z nimi rozstać ;) a tak nie miałabym problemu – wypożyczona, zwrócona, koniec tematu. Choć przyznaję, że cena spora. A jak kogoś odstrasza, to zawsze można się wymienić w gronie przyjaciółek ;)

Karo (pinchofsalt)

Kasiu, nie przejmuj się, wsadziłaś tym wpisem kij w mrowisko, tak jak kiedyś informacją że nie sprzątasz i nie gotujesz (chociaż to drugie się ostatnio trochę zmieniło, prawda?) ;) Sukienka strasznie mi się podoba (pięknie w niej wyglądasz) i z całym szacunkiem do wszystkich krytykantek, nie porównujcie sukienki od projektantki z najwyższej półki do Zalando bo to trochę słabe… To tak zwana typowa polska mentalność – nie stać mnie to skrytykuję każdego, kto ma inaczej.

Ja jestem na tak! :)

Dziękuję. :) Tak, z gotowaniem się trochę zmieniło, nawet wczoraj rozmawialiśmy o tym ze znajomymi. Ale nadal nie mogłabym się określić jako gotująca z zamiłowania. ;))

An_ka

Karo tego typu myślenie – sukienka od projektantki z najwyższej półki jest próżne – polecam Ci sklep online tejże projektantki, gdzie sukienka z wiskozy z elastanem kosztuje sporo ponad 3.000 PLN.
Być może znasz książkę Naomi Klein – No logo, w której autorka świetnie demaskuje wielkie marki – jeśli nie znasz, to serdecznie polecam.
Fajnie też o tym pisze Mr.Vintage:
http://mrvintage.pl/2015/02/drogie-panie-wy-kupujecie.html
Co do idei wypożyczalni ubrań – nie oceniam – jeśli ktoś wybiera taką usługę to jego sprawa. Ja sama nie skorzystałabym z takiej opcji zwyczajnie z powodów higenicznych- dla mnie ubranie to rzecz osobista.
Co do kosztów wypożyczenia 360 zł – uważam, że to spora kwota za wypożyczenie na kilka dni . Mnie udało się zakupić na wyprzedaży typu ostanie sztuki ( dostępne w sklepie stacjonarnym oraz w sklepie online) kilka sukienek w cenie 325 PLN szt oraz 470 zł/szt z prawdziwej wełny, z wiskozową podszewką – kroje klasyczne, wełna całoroczna (Kasiu prawdopodobnie wiesz o kim mowa, ale nie będę robiła reklamy). Ale rozumiem też, że skoro ktoś nie nosi w ogóle sukienek, to rzeczywiście jest bez sensu je kupować.
Zastanawiam się też, nad tym, że gdyby zdarzyło się, że sukienka uległa zniszczeniu, to byłoby mi naprawdę przykro wydać te 2.400 PLN :( tak naprawdę za nic…

Anja Mazureq

Idea wypożyczania sukienki czy dodatków na wyjątkową okazję jest jak najbardziej OK. Można to robić w gronie koleżanek, mam, kuzynek i sióstr (całkowicie bezgotówkowo). Świetne ciuchy można znaleźć w second handach i to też jest sposób, żeby wydać niewiele pieniędzy i w dodatku mieć pewność, że nikt inny nie będzie miał na sobie identycznej kreacji.
Możliwość ponoszenia przez kilka dni markowej sukni bez konieczności wydawania na nią fortuny i potem pilnowania, żeby w szafie nie zjadły jej mole – też jest OK.
Wszystko zależy od potrzeby, pomysłowości i zasobności portfela samej zainteresowanej.
Grunt, żebyśmy czuły się na tę wyjątkową okazję piękne ;)

aniamaluje

Kasiu, jeśli lubisz czytać ebooki – bardzo polecam usługę ich wypożyczania w legimi. Abonament kosztuje tyle, co 2 książki a możesz przeczytać ich ile dusza zapragnie. Kiedyś lubiłam gromadzić papierowe wydania, dzisiaj wolę książki elektroniczne, ale ta usługa zmieniła moje życie :)

Katarzyna Kędzierska

Korzystałam z Legimi przez jakiś czas, ale potem okazało się, że książek, które szukam oni akurat nie mają w ofercie i gdy nastąpił miesiąc, gdy płaciłam, ale nic nie wypożyczyłam – wtedy zrezygnowałam. Zerknę, co tam przybyło u nich w międzyczasie. :) Dzięki za przypomnienie!

aniamaluje

a to akurat prawda, nieufne nastawienie wydawnictw do usługi przekłada się na okrojoną ofertę.
Czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy o wypożyczaniu :)

Renata Sołtys

Dużo bibliotek ma wykupiony dostęp do Legimi- w Krakowie (Biblioteka Kraków) odbieram co miesiąc kod z biblioteki i czytam za darmo, warunkiem jest posiadanie aktualnej karty bibliotecznej :) Kojarzę, że w bibliotekach w innych miastach chyba też można skorzystać z takiej usługi.

Emilia Maciejewska

Cena wypożyczenia rzeczywiście dość wysoka, ale patrząc na wartość towaru i to ile obecnie czasu może „zjeść” kupowanie… Szukam teraz sukienki na wesele i liczba paczek z Zalando, złotówek zawieszonych na koncie i ilość stresu, że nie pasuje są wysokie. Gdybym wiedziała, że taka usługa jest pewnie bym rozważyła. Akurat mam „sukienkę awaryjną”, ale chciałam świeżości. Dziś przychodzi ostatnia paczka którą zdążę sprawdzić przed weselem. Trzymajcie kciuki.
Kasiu, dzięki za cykl już teraz – nie mam kompletnej garderoby na takie okazje, więc rozeznanie w alternatywach dla zakupu będzie cenne :)

Gabi

Zgadzam się z tym co napisałaś w tekście i jednoczesnie nie rozumiem komentarzy „nie stać mnie żeby wypozyczyc sukienke za 360zl” (a stac na to, zeby za 360 kupic ja, zalozyc raz i na zawsze odwiesic do szafy?)… Jednak nie za bardzo podobała mi sie Twoja odpowiedź na pytanie „a co jak ją zniszczę”, ponieważ właściwie na nie nie odpowiedziałaś. Świetnie, ze nie ograniczałaś się i robilaś tamtego dnia wszystko na co masz ochotę i jej NIE zniszczyłaś, ale sporo z nas to jednak fajtłapy i poplamienia zdarzają się co chwilę. Byłoby super jakbyś odpowiedziała na to pytanie :)

Izabela K.

Cały regulamin jest dostępny na stronie wypożyczalni :-)

Ania

jest odpowiedz w komentarzach, ktos zadal pytanie, troche nizej

Katarzyna Kędzierska

Jak napisała Izabela regulamin jest na stronie wypożyczalni, w komentarzu poniżej odpowiadałam też na podobne pytania. Wystarczy zerknąć. ;)

mariposa linda

Ja się zgadzam z Gabi. Oczywście, wszystkiego można sobie poszukać, doczytać, ale skoro post jest o całej idei wypożyczania w takiej wypożyczalni, to myślę, że można dodać ze 2 zdania w tekście na ten temat ;)

Można też po prostu zapytać, a ja odpowiem. :)

Gabi

Dzieki :) Tylko po co otwierać taki wątek w tekście, jak właściwie nie ma się zamiaru udzielić odpowiedzi :) głównie czytam Twoje teksty, a komentarze odpuszczam, bo mnie nie interesują.

Katarzyna Kędzierska

Nie wszystko da się wyczerpująco opisać, a czasami mogę też zwyczajnie coś pominąć, bo jestem tylko człowiekiem. Dlatego zawsze dodaję, że w razie dodatkowych pytań odpowiadam w komentarzach. :)

Aga

Mam ten komfort, że w dość bliskiej rodzinie mam dużo dziewczyn w podobnym rozmiarze i wieku, więc był czas, że dość dużo sobie pożyczałyśmy. Zarówno sukienki, jak i buty, torebki, żakiety. Teraz mamy dużo wspólnych okazji i to się jakoś rozluźniło, ale najbardziej idea pożyczania się wielokrotnie sprawdziła. I oczywiście pożyczałyśmy sobie ciuchy za darmo, co nie było bez znaczenia przy licealno-studenckim budżecie ;)

Co do kwoty – żeby im się ta sukienka „zwróciła” muszą wypożyczyć ją jakieś 8 razy (liczę koszt sukienki + mniej więcej koszty obsługi). Nie wiem, jak wyglądałaby sukienka z Zary po 8. praniu i czy wypożyczona za 45 zł (15% z 300) byłaby tak samo szanowana przez klientki. Idea jest super, ale obawiam się, że z wypożyczania za 50 zł nie byłoby biznesu.

Katarzyna Kędzierska

Aż weszłam na stronę Zary. :) Pierwsza lepsza wiskozowa sukienka w kwiaty kosztuje 239 zł. Gdyby ją wypożyczać za 50 zł, koszt zwróciłby się po 5-ciu wypożyczeniach, a od 6-go zaczynamy zarabiać (oczywiście kalkulacja bardzo uproszczona). Uważam, że to niezły zwrot, patrząc od biznesowej strony.

kpirozek

Zainteresowałam się tym pomysłem, ale rozmyśliłam się widząc cenę wypożyczenia. Fakt, gdybym miała iść na wielki bal, gdzie suknie wieczorowe są wymagane pewnie wypożyczyłabym nawet za te cenę, zmaiast kupować suknie balową za 1500 zł lub więcej, tylko na te jedną okazję.
Na okazje, które mi się przytrafiają wole kupić sukienkę o klasycznym kroju, którą potem mogę nosić do pracy, a odświętności zyskuje dzięki dodatkom lub fajnemu uczesaniu. Tak zrobiłam w związku z Komunia mojej córki. Kupiłam sukienkę, do niej dokupiłam buty i torebkę, żakiet miałam już wczęsniej. W tym samym stroju prawdopodobnie pójdę na wesele kuzynki w lipcu. Sukienkę noszę do pracy. Do pracy nadają się też buty. Gorzej z torebką, bo jest za mała ;) Na szczęście była dość tania.

Ruda

Idea wypożyczania – tak, ale taka kwota – nie (chyba, że musiałabym wypożyczyć suknię wieczorową, bo ktoś mnie zaprosił na np. rozdanie Oscarów). Nie wiem, czy brak zgody na wydanie 360 zł na jednorazowe wyjście to tylko kwestia przesunięcia akcentów, czy ogólnie inny sposób traktowania minimalizmu. Trzeba by zwołać jakiś arbitraż, czy sąd, aby to doprecyzować, podobnie jak to, czy jest się minimalistą, mając 7 par butów :) czy posiadając 100 przedmiotów? Pewnie to też kwestia zarobków, dla kogoś taka kwota może być przerażająca (dla mnie przerażające jest wydanie takiej kwoty na fryzjera czy perfumy, a dla kogoś to norma). Jestem pewna, że gdybym zapytała statystyczną osobę X, która minimalistką nie jest i kupuje wszystko okazyjnie (np. podkoszulek za 5 zł i zbiera pieczątki w sklepie, aby dostać za darmo kubeczek),a w domu szafy jej się już nie zamykają, to uznałaby, że wydanie 360 zł w taki sposób jest bez sensu.
Wiele kobiet ma problem z tym, aby dwa razy pokazać się w eleganckiej sukience. Wówczas wypożyczanie ma sens (przynajmniej nie psuje im to dobrego samopoczucia).

olga

Pomysł opisania na blogu bardzo fajny, aczkolwiek przychylam się do opinii przedmówczyń, że zdecydowanie zabrakło informacji na temat ewentualnego zniszczenia. Jasne, można samemu poszukać, generalnie wszystko można samemu, tylko skoro czytamy artkuł poświęcony zagadnieniu, to fajnie by było, aby temat potraktowany był kompleksowo.
Idea wypożyczalni ogólnie bardzo fajna. Diabeł tkwi w szczegółach – o ile zamożna, bywająca często na wielkich galach osoba bez problemu może sobie na takie rozwiązanie pozwolić ( trzy imprezy „opędzi” za 1000 zł zamiast 7,500 zł) to dla przeciętnej osoby taki wydatek na jeden raz jest zdecydowanie zbyt duży. No, chyba że to wyjątkowa okazja i trzeba się pokazać, a na sukienkę za kilka tys. środków brak. Myślę, że gdyby cena oscylowała w granicach 100-150 zł usługa byłaby dużo bardziej popularna, ja za 360 zł bym się nie zdecydowała. Za takie pieniądze ( lub ew. ciut większe) można wypożyczyć np. suknię ślubną o wartości 3000-4000tys. Tylko że… Miałam kiedyś okazję być w takiej wypożyczalni gdy przyjaciólka szukała sukni na swoje wesele. Koniec końców pożyczyła, aczkolwiek efekt był wg mnie słaby: sukienka znoszona, stary model… Zdjęcia katalogowe były super, jakośc sukienek w realu bardzo średnia ( delikatnie mówiąc na pierwszy rzut oka widać, że lata świetności kreacje miały za sobą).
Reasumując: pomysł niezły, należałby tylko popracować nad ofertą, niech te suknie za kilka tys faktycznie kosztują sobie te 360 zł, ale może warto wprowadzić i nieco tanszy asortyment? Np. Sukienka za 800-1000 zł do pożyczenia za 100-120zł?

Mimo wszystko, za taką cenę nie zdecydowałabym się. Moja suknia ślubna, szyta na wymiar, według moich wskazówek (choć na gotowym wzorze) kosztowała niewiele więcej, bo 399 zł… Rozumiem, że wypożyczenie sukienki wynika z chęci nie kupowania i nie przechowywania kolejnego ciucha ubranego raz, czy, w najlepszym wypadku, kilka razy, jednak za 200-250 zł mogę kupić piękną sukienkę, z odpowiadającej mi tkaniny, w odpowiednim wzorze, a nawet uszytą na wymiar, i nawet, jeśli ubiorę ja tylko ten jeden raz (a pewnie tak nie będzie) wyjdzie taniej.
Nie zrozum mnie źle, sam pomysł wypożyczalni ubrań szalenie mi się podoba, jest to bardzo modne zwłaszcza w przypadku sukien ślubnych, jednak ceny zdecydowanie zbyt wygórowane, jak na kieszeń przeciętnej Polki.

Jasne, doskonale to rozumiem. Zresztą, sama przecież napisałam, że w takiej formie usługa jest droga. Niemniej jednak, chciałabym takimi testami trochę „wsadzać kij w mrowisko” i pokazywać inną drogę. Może powolutku wypożyczanie się upowszechni i w wypożyczalniach będzie większa rozpiętość cenowa i szerszy wybór. Wymaga to jednak trochę „przestawienia” myślenia.

Beata Rzepka

Genialny pomysł na cykl tekstów, już nie mogę doczekać się kolejnych. Jakie jeszcze planujesz napisać? Przypuszczam że będzie coś o wypożyczaniu naczyń, itp., to bardzo popularne wypożyczalnie, sama kiedyś wypożyczałam stoły i to był hardcore, mogę się podzielić doświadczeniami :)) A innych – poza bibliotekami itp. – przyznam, że nie kojarzę. Dlatego tym bardziej jestem ciekawa.

Sama idea wypożyczenia sukienki jest dla mnie świetna. Warunkiem jednak jest sprawdzona wypożyczalnia, żeby mieć pewność, że pożyczamy coś, co było w odpowiedni sposób przechowywane i konserwowane, no i oczywiście cena. Za 350 bym się raczej nie skusiła, ale podobnie jak kilka innych dziewczyn komentujących – 50, czy do 100 zł to spoko cena za pożyczenie ładnej sukienki na ważną okazję.

Myślę też, że wypożyczalnie sukienek ze średniej półki mają małe szanse na powodzenie w naszym kraju. Bo jak ktoś szuka koktajlowej sukienki w kwiatki na wesele to będzie raczej wolał pójść do second handu i tam za 8 zł kupić sobie kieckę, a potem mieć ją w szafie, niż nawet wydać 50 zł i jej nie mieć. Jakoś o sukienkach myśli się jak o rzeczy, a nie jak o usłudze. Nikt nie ma problemu z tym, że u fryzjera zostawi 150 zł za jednorazowe uczesanie na imprezę, ale dać tyle za jednorazowe założenie sukienki – to z jakiegoś powodu już nie :)

Ja akurat nie lubię mnożyć rzeczy w szafie i nie przepadam za klimatem second handów, ale śledzę pewną dziewczyńską grupę na FB i tam standardowo większość kupuje ubrania za mniej niż 10 zł w sh i nie idzie za tym jakaś większa refleksja odnośnie składu, jakości, czy nadmiernego gromadzenia. Gdzie zatem taka wypożyczalnia miałaby znaleźć klientki, skoro na prawie każdej ulicy jest sh z sukienkami za grosze?

Beata, genialne to porównanie do fryzjera!! W punkt! To pokazuje dosadnie, jak wiele ograniczeń i barier mamy po prostu w głowie. Na liście mam kilka wypożyczalni, m.in. wypożyczalnię gier planszowych i wypożyczalnię zabawek (tylko tu nie jestem w grupie docelowej ;)). Ubolewam nad tym, że jest tak mało możliwości wypożyczania rzeczy. Z drugiej strony Veturilo też bazuje na modelu „dostęp, zamiast posiadania”.

A na jaką okazję wypożyczałaś stoły? Czemu hardcore?

Wypożyczałam stoły na szkolenie. Dysponowałam salą szkoleniową bez stołów, a na jeden warsztat potrzebowałam stołów, więc postanowiłam pożyczyć. Okazało się, że były gorszej jakości niż wynikało to z opisu na stronie, wymagały więc dodatkowego nakrycia czymś w rodzaju „obrusów”. Musiałam więc w ostatniej chwili skombinować jakieś odpowiedniej wielkości tkaniny pełniące taką funkcję. Poza tym stoły składały się w inny sposób, niż pokazane to było na stronie, co skutkowało tym, że nie mieściły się do samochodu. Trzeba było taksówkę, bagażową, więc droższą. Zawożenie taksówkami stołów na salę, potem ich zwrot, kombinowanie z tymi „obrusami”, plus cena za samo wypożyczenie – to wszystko kosztowało mnie tyle zachodu i czasu, że niewiele więcej zapłaciłabym za wynajęcie innej sali szkoleniowej od razu ze stołami.

Przypomniało mi się, że wtedy pożyczałam też projektor multimedialny. Co prawda od prywatnej osoby, więc za to nie płaciłam, ale trafiłam wtedy też na wypożyczalnię projektorów, chyba koło stówki za dzień się płaciło. Jakby brakowało Ci wypożyczalni do cyklu to może też być i taka :)

O rany, mało pro ta wypożyczalnia stołów! :) Z projektorem to dobry trop, znalazłam kilka ze sprzętem elektronicznym, a poza tym wypożyczalnię manekinów i dzieł sztuki. :)

verónica

są wypożyczalnie naczyń, sztućców, itp :-)

KarMagKat

Oprócz dzieł stuki wiem, że można też wypożyczać dizajnerskie meble do sesji zdjęciowych, ale nigdy nie miałam osobiście styczności z tym zjawiskiem.

verónica

hm, ja kupuję sporą część ubrań w ciuchlandzie.
i zawsze czytam metki ze składem- właśnie dlatego, że bardzo dbam o jakość, a jednocześnie nie chcę wydawać nie wiadomo jakich pieniędzy na ubrania.
i zdecydowanie zawsze zastanawiam się nad tym, żeby nie gromadzić, pilnuję, żeby nie przesadzić z ilością ;-)

Ruda

Pewnie to już nie minimalizm, ale ascetyzm, ale nie wydałabym na fryzurę u fryzjera 150 zł . Mieszkając w dużym mieście zawsze mnie dobijały ceny fryzjerów, starałam się zawsze korzystać z usług fryzjerów w małych miasteczkach czy na wsi. Byłam tak samo zadowolona jak z usług w dużym mieście, a często bardziej. Teraz przeniosłam się do domu na wsi i tym bardziej korzystam z dużo tańszych usług. Staram się łączyć usługi, żeby było taniej, tzn. podczas jednej wizyty strzyżenie, farbowanie i ułożenie fryzury – nie wiem, czy to norma, ale w moim ulubionym zakładzie to wychodzi najtaniej.

GAgaV8 .

Ale przecież minimalizm to przede wszystkim czystość formy i ducha, nie koniecznie polega na oszczędności pieniędzy. Minimalizm bardzo często jest drogi ze względu na dbałość o detale. Minimalizmem może być wydanie na fryzjera 500zł za samo strzyżenie i codzienne estetyczne poczucie bez konieczności stylizacji bo fryzura robi się sama bez stylizacji i produktów. Czasem jedno idzie w parze z drugim ale oszczędzanie to oszczędzanie a minimalizm to minimalizm. Wielokrotnie oszczędnie jest trzymać stare ubrania, do ponownego wykorzystania czy przeróbki to samo tyczy innych sfer życia, nawet kubeczków po jogurtach – tylko na koncu wychodzi hałda rzeczy a nie minimalizm.

KarMagKat

W życiu nie dałabym 150zł za wizytę u fryzjera :P Max 40zł i to tylko dlatego, że jeszcze nie umiem obcinać się sama.

Karo (pinchofsalt)

150zł to nie jest dużo jak na przykład na strzyżenie+ farbowanie w Warszawie, raczej w mniejszych salonach i cena na krótkie włosy ;)

KarMagKat

Ok, ale nie każdy się farbuje i nie każdy modeluje, nie wiem czemu wszystkie uparcie wychodzicie z takiego założenia :) w centrum Katowic ceny są podobne, ale wystarczy iść do salonu na osiedlu i nagle cena spada, czasem nawet o jedynkę z przodu. A wysoka cena wcale nie gwarantuje sukcesu.

wddq

w Katowicach za strzyżenie i farbowanie dałam ostatnio 340zł – nie wiem co wy macie z tą Warszawą, w innych miastach też nic nie jest za darmo

karola

fajny pomysł. ja niestety patrząc na zdjęcia widzę głównie niewyjściową fryzurę a dopiero potem zwróciłam uwagę jak wyglądała sukienka. chcę wierzyć że to nie odrost a jedynie kwestia światła na zdjęciach. w przeciwnym razie… najlepsza sukienka nie odwróci uwagi od zaniedbanych włosów.

Katarzyna Kędzierska

O rany Karola, jakie to jest niefajne. :( Chcę myśleć, że jesteś u mnie na blogu po raz pierwszy i że nie wiesz, że tutaj komentujemy w kulturalny sposób. Jeśli nie rozumiesz, co mam na myśli, przeczytaj proszę ten tekst: http://styledigger.com/2016/06/krytykujac-czyjes-cialo-najbardziej-krzywdzisz.html.

karola

Chyba mój komentarz nie został wlasciwie zrozumiany. Nie rozumiem tez dlaczego według Ciebie jest niekulturalny. Zwracam uwagę na fakt, ze caly tekst skupia się wokół tego jak w mądry sposób można ubrać się w wyjściową sukienkę ( czyli tu: wypozyczyc zamiast kupic). A warto sobie uswiadomic, z efekt końcowy może być jeszcze lepszy. Jeśli poza strojem zadbamy o pozostale elementy wyglądu. Tekst z bloga styledigger znam, ale dziękuję za przypomnienie.

Katarzyna Kędzierska

Myślę, że w tym przypadku został niewłaściwie zrozumiany, bo został niewłaściwie zakomunikowany. Zobacz, gdybyś napisała „fajnie, żeby pamiętać też o zadbaniu o pozostałe elementy wyglądu, nie tylko o strój”, zamiast „widzę głównie niewyjściową fryzurę…. chcę wierzyć że to nie odrost a jedynie kwestia światła na zdjęciach…” to zostałabyś właściwie zrozumiana.

karola

Co do tekstu styledigger: zgodnie z tym co napisałam w komentarzu oceniam siebie. Nie będę szukała pięknej kreacji od projektant dopóki nie upewnię się że moje włosy, paznokcie itp. będą wyglądać schludnie. Mam wrażenie że odebrałaś mój komentarz jako atak na to, z jakimi włosami się urodziłaś. Gdyby celem mojego komentarza bylo komentowanie Twoich wlosow to moglabym to zrobic juz milion razy i pisac ze są za cienkie/suche/proste/niewyprostwoane itp.

Kasia

Oj oj, myślę, że to nie jest miejsce na tak nieeleganckie komentarze. Co jest z ludźmi w tym kraju,iz we wszystkim wola upatrywać negatywy/wady zamiast skupić się na pozytywnych i zaletach. Wygląd Kasi na zdjęciach nie miał być przedmiotem dyskusji choć osobiście uważam, że wyglądała świetnie w tej sukience,która super wyeksponować jej szczupłe długie nogi, których tak w ogóle to strasznie jej zazdroszczę.

karola

Nie uważam, żeby był nieelegancki. Wlasnie zwracam uwagę na to, ze może po to, żeby prezentować się dobrze nie wystarczy zwrocic uwagę na stroj ale wlasnie na fryzure. Najpiekniejsza kreacja nie odciągnie uwagi od niezadbanych wlosow, paznokci czy zaniedbanej cery. A sukienka sama w sobie jest ladna i ten krój doskonale do Kasi pasuje,

Julia Lu

Świetna kiecka i bardzo dobry pomysł – do tej pory wypożyczalnie sukienek kojarzyły mi się głównie z sukniami ślubnymi, ale jest to też świetne rozwiązanie np. dla gości weselnych. Nie zliczę nawet, ile kiecek nakupowałam, żeby założyć je raz i potem schować do szafy, a po kilku latach oddać…

Magdalena Samo Zloo

Pomysl w porzadku, natomiast cena wydaje sie nieadekwatna do marek – za 300-500 PLN z checia wypozyczylabym np. sukienke Saint Laurent (choc pewnie bym stresowala sie, zeby jej nie zniszczyc) :-)

Anna S

Nic nie budzi takich emocji jak pieniądze i kto na co je wydaje…Ja chętnie skorzystałabym z wypożyczalni (w przypadku imprezy) natomiast u mnie (miasto na Śląsku) nie ma takiej możliwości. Przejrzałam komentarze – cóż na chodzenie po sh nie mam czasu (kiedyś kupowałam całkiem sporo). Ale trudno tam trafić na mój rozmiar (34) i tkaninę jaka by mi odpowiadała. Oczywiście można mieć farta i trafić na tzw. brylant w kaszance, ale to się rzadko zdarza…Co do super sukienki polskiej firmy za 200 złotych. Ja raczej nie spotkałam się z takimi ofertami. Oczywiście w jakichś małych sklepikach można trafić na sukienkę za 200 złotych ale to najczęściej poliester. Len, jedwab, dobrej jakości bawełna nie wchodzi w grę… Sukienka w Mango – z działu na przyjęcia 273 złote, z H&M – 279 – a nic specjalnego. Lubie sukienki z Simple, ale oni mają raczej do biura, Lidia Kalita na fajne, ale cena około 1000 i powyżej. Oczywiście o gustach się nie dyskutuje, ale przy wypożyczeniu sukienki dobrej projektantki płaci się za materiał, projekt i oczywiście markę. A cena wypożyczenia – to business i osoba, która go prowadzi musi na nim zarobić. Nie sądzę ponadto, że gdyby można było wypożyczyć sukienkę za 100 złotych, to wówczas do wypożyczalni poszłyby tłumy, Sukienki musiały by być tańsze, a i wtedy zadziałałaby podobna analogia – po co wypożyczać za 100 jak można kupić za 200 złotych. I jeszcze jedna rzecz – zależy jaki efekt chcemy osiągnąć na imprezie. Jak ktoś lubi skromnie, delikatnie to w jednej sukience obskoczy wszystkie rodzinne uroczystości i nie ma w tym nic złego ani negatywnego.To jego sprawa. Natomiast jeżeli zależy nam na wyglądzie extra, chcę się poczuć jak księżniczka w te jedną noc, to niestety nie za 200 złotych. A taka sukienkę wkłada się tylko raz (w gronie rodzinnym) bo często jest charakterystyczna, rzucająca się w oczy etc. I wtedy warto zapłacić za wypożyczenie. To oczywiście szerszy problem – czy warto wydawać na drogie rzeczy, czy lepszy jedne sweter z kaszmiru za 500 złotych czy cztery z poliestru za 120. I na co kogo stać.
Ps. Komentarze Czytelniczek dotyczące Twojego wyglądu, włosów, figury są nieeleganckie. I co do Twoich dochodów również. Ja doszłam do wniosku (metoda prób i błędów) że czasami lepiej postawić na wygodę, efekt, niż kupować coś żeby potem wisiało w szafie i nie wiadomo co z tym zrobić. A w Polsce ciagle pokutuje przekonanie, ze lepiej mieć swoje (mieszkanie, ubranie) niż wynajmować czy wypożyczyć. Bo zostanie…Ja się z taka postawa nie zgadzam.

Marta M

Ja się nauczyłam, że czasem warto wydać trochę więcej pieniędzy i zaoszczędzić swój czas. Nazywam to „podatkiem od lenistwa”. Pieniędzy mozemy miec aktualnie wiecej lub mniej, ale czasu mamy wszyscy tylko X na tym świecie ;) Uważam też że gdy chcemy kupic sukienke zwykle zmierzamy do ideału i potem ją – tak jak napisałaś- „prawie nosimy” (bo zwykle idealna nie jest). Gdybym mieszkala w Warszawie na pewno chciałabym sprawdzic wypożyczalnię. To fantastyczna opcja na „wielkie okazje”. Osobiście nie znam dziewczyny która wszystkie wesela w przeciągu kilku lat obskakuje w jednej sukience. Sama ostatnio tak robię, ale jestem w mniejszości. A sukienki kupuję w lumpkach albo outletach (gdzie koszt dlugiej nowej kreacji z zary to ok 80zl).
Komentującym, którzy narzekają na ceny proponuję skreślić w wyobraźni jedno zero ;) W taki sposób sukienkę za ok. 240zl Kasia wypozyczyla za 36zl ;)

Katarzyna Kędzierska

Podatek od lenistwa! Świetnie powiedziane!

Małgorzata Lis

„Podatek od lenistwa” – dobre! Ja bym jednak to lenistwo zamieniła na wygodę :) Fakt, 360zł w tym przypadku to cena zaporowa dla wielu osób. Dla mnie również jest to wysoka cena, ale gdyby tak się zastanowić: za tę kwotę kupuję nie tylko możliwość ładnego ubrania się na wyjątkową okazję, ale i więcej miejsca w mojej przestrzeni, więcej czasu, bo nie muszę się zajmować przechowywaniem i konserwowaniem tej rzeczy i tę kobiecą wisienkę w postaci doświadczenia, jak to jest mieć na sobie coś ekskluzywnego… i w tym miejscu te 360zł robi się coraz bardziej przystępne i już nie cena mnie hamuje, a bardziej niestety wrodzona niezgrabność i związane z tym ryzyko zniszczenia sukienki.

Marianna

Obskakiwanie wszystkich imprez w jednej sukience przez kilka lat? To prawie niewykonalne. Przede wszystkim przez te kilka lat kobiece ciało może się bardzo zmienić. Trzeba by zatem przez te kilka lat utrzymać względnie tę samą sylwetkę i nosić ten sam rozmiar. Myślę, że jest to trudne, także ze względu na model sukienki, który powinien być w takim wypadku możliwie jak najbardziej uniwersalny. Moda bardzo szybko się zmienia i znalezienie sukienki o uniwersalnym, ponadczasowym kroju (i materiale) stanowi nie lada zadanie. Poza tym nasz gust też się może w ciągu tych kilku lat zmienić

Marta M

Rozumiem wszystkie argumenty. Nie mniej jednak mi się akurat udaje od ok. 10 lat utrzymywać mniej-więcej ten sam rozmiar. A swoją poprzednią „małą czarną” tak lubiłam, że „obskoczyłam” w niej bardzo wiele okazji, i nosiłabyn ją pewnie do dziś, gdyby nie odeszła do krainy wiecznego prania (najzwyczajniej się zużyła). Osobiście staram się stawiać na klasyczne i uniwersalne stroje. Średnio lubię chodzić w sukienkach, a jeszcze mniej radości sprawia mi ich kupowanie. Dlatego zawsze staram się kupić coś, co posłuży mi dłużej. Wszystko jest kwestią podejścia ;)

Ruda

Ja obskakuję wszystkie duże imprezy 2 dwóch sukienkach od kilku lat (wesela, komunie, wyjścia do opery i inne oficjalne imprezy). Gdy przytyłam, to zawzięłam się i znów schudłam (nie było łatwo), ale nie chciałam kupować nowych ubrań. Nie twierdzę, że to banalne, ale można – na pewno miałam dużo szczęścia, że ubrania ciągle się dobrze trzymają mimo tego, że są w regularnym użyciu – ok. 20 razy w roku. Przyznaję, że model jest uniwersalny.

Karo (pinchofsalt)

To pokazuje, że nie rozumiesz idei minimalizmu.

Jest to jak najbardziej możliwe, jak piszą dziewczyny. Nie ma nic złego w kupieniu nowej sukienki raz na jakiś czas, tylko chodzi o to, z czym minimalizm walczy – kreowanie sztucznej potrzeby że nie możesz założyć tej samej sukienki co 2 tygodnie. Oczywiście, że możesz.

Ja swoją sukienkę ślubną (raczej skromną, kremową boho maxi z Mango) przefarbowałam i noszę ciągle 3 lata po ślubie. Według Twojego rozumowania to dopiero obciach! :)

Maya

o wow ależ niezrozumienie idei bloga i Twojego stylu życia. jak ktos pisze, ze dla niego minimalizmem byłoby kupienie 4 sukienek za 360 zł zamiast wypożyczenia jednej na 4 dni to chyba jednak nie rozumie czym jest chęć posiadania jak najmniej. ja bym korzystała z wypożyczalni gdyby były bardziej powszechne. Tak jak wypożyczalnie sukien ślubnych.

Katarzyna Wisz

Nigdy nie komentowałam postów na blogu, ale dziś postanowiłam zrobić wyjątek.

Dziękuję Ci bardzo za komentarz! Ogromnie mi miło. :)

Kama Be

Wczoraj skończyłam czytać Twoją książkę. Od roku jestem na etapie ograniczania zakupów i porządków w życiu i domu. Idzie mi całkiem,całkiem choć wolno. Kiedy czytam co piszesz czuję się jakbym to ja to pisała (w sumie pod każdym względem oprócz oszczędności). We wrześniu mam wesele przyjaciółki. Wyciągnęłam z szafy moje kiecki i jestem na siebie zla, bo miałam je na sobie w większości tylko raz i pewnie więcej ich nie założę. Stoje przed trudnym wyborem,bo kolekcjonowanie rzeczy już mnie bardzo drażni a wręcz budzi we mnie ogromne wyrzuty sumienia. Przez chwile pomyślałam,że w mieście w którym mieszkam przydałaby się taka wypożyczalnia sukienek.

Kasia

Moim zdaniem dziewczyny myla oszczędność z minimalizmem.. oczywiście płacenie za coś czego fizycznie potem nie mamy wydaje sie ” głupota”, ale jeżeli patrzymy na to z punktu widzenia minimalizmu to właśnie nieposiadanie tego czegoś jest lepsze niż trzymanie w szafie niepotrzebnej na rzeczy tylko dlatego, ze żal nam płacić za wypożyczenie :). Moim zdaniem wszystko zależy od zasobów i podejścia, sama nie lubię pożyczać tak jak i nie lubię second handow itp, wole mieć 1 imprezowa sukienkę i chodzić w niej na 30 imprez niż pożyczyć coś noszonego przez 30 osób ( oczywiście przesadzam z liczba ;)) każdy wybiera jak woli. Dzięki Kasiu, ze próbujesz za nas i może oszczędzasz wielu z nas czasu i pieniędzy w próbowaniu :) pozdrawiam i czekam na więcej takich eksperymentów :)

Katarzyna Kędzierska

W punkt uwaga. Chodziło mi to po głowie od dawien dawna, ale nie umiałam tego ubrać w słowa. To prawda, często minimalizm bywa mylony z oszczędnością. Naturalnie, często idą ze sobą w parze, ale relacja może być dość luźna. Z jednej strony mocno podkreślam, że minimalizm wcale nie oznacza kupowania drogich rzeczy, ale z drugiej strony bywa, że jednorazowy większy wydatek prowadzi do sumarycznych oszczędności. Ciężko mi podać uniwersalny przykład zwłaszcza w przypadku ubrań (gdzie potrzeby i wydatki są bardzo relatywne). Mnie minimalizm ma ułatwiać życie, chociaż czasami może to oznaczać większy wydatek (np. wynajęcie kogoś do sprzątania czy jedzenie w restauracjach).

Ciekawy pomysł z wypożyczeniem, choć pewnie bym się na to nie zdecydowała. Jestem zbyt dużą pierdołą, a moje ostatnie wesele skończyło się zalaniem mojej własnoręcznie uszytej sukienki kieliszkiem czerwonego wina przez koleżankę. Mimo to sukienka nie ucierpiała, bo wszystko się odprało i miałam dużo większy komfort psychiczny. Przypuszczam, że w przypadku wypożyczonej sukienki dostałabym zawału ;)

eV

Bardzo podoba mi się ta idea, choć miałam nadzieję, że ceny będą bardziej „jak w wypożyczalni”. Pamiętam szukanie sukienek na studniówkę, ślub znajomej itp. Obie kupiłam za kilkanaście zł w szmateksie, choć budżet miałam kilka razy większy. I obie leżą w szafie, niepotrzebnie zajmując miejsce. Gdybym mogła wypożyczyć je za kilka zł, to z pewnością bym to zrobiła. Za kilkadziesiąt – nie. Za kilkaset – nie ma mowy.

Hrabina Weltmeister

Myślę, że ta opcja sprawdza się przy naprawdę dużych okazjach, jak uroczysta gala albo bal. Jeżeli chodzi o sukienkę koktajlowa, to wolałabym ją mimo wszystko kupić, bo okazji, w których się przydaje jest sporo. Warto też mieć taką sukienkę w szafie w razie np. niespodziewanego przyjęcia – zawsze to jakieś ubezpieczenie!

Gosia

W moim przekonaniu, co potwierdził ten tekst, blog nie poszedł w fajnym kierunku. W moim odczuciu wręcz przeciwnie- wartościowe treści, które były publikowane wcześniej zostały zastąpione przez reklamy prasownicy, farby do malowania ściany, kosmetyków naturalnych i ostatecznie wypożyczalni sukienek. Żaden z artykułów nie był oczywiście sponsorowany, tylko wyszło tak, że każdy produkt został opisany jako godny polecenia. Może są to moje odczucia, może ja się zmieniłam (a czytam bloga od początku swojej drogi do minimalizmu) a może ten blog. W każdym razie dziś nasze drogi się rozeszły. Dziękuje za cenne rady odnośnie organizowania szafy, planowania biznesu i wewnętrznej motywacji, ale epickie reklamy to nie jest to, co trafia w mój gust. Mimo to bardzo dziękuję i życzę dalszych blogerskich sukcesów.

Katarzyna Kędzierska

Cześć Gosiu, wiesz, paradoksalnie na blogu jest dokładnie tak samo, jak było wcześniej. Polecam tu idee, produkty czy usługi, które lubię, cenię lub chciałam wypróbować z tym, że czasami ośmielam się brać za swoją pracę wynagrodzenie (lub ktoś udostępni mi produkt/usługę za darmo). W gruncie rzeczy nic się nie zmieniło, ale rozumiem, że Tobie to nie pasuje. To bardzo częsta sytuacja w blogosferze, starsze stażem koleżanki i koledzy „po fachu” mnie uprzedzali. Niemniej jednak i wbrew Twoim zawoalowanym zarzutom wiem, że nie mam sobie i swojemu wewnętrznemu kompasowi nic do zarzucenia. Zawsze postępowałam etycznie, a wobec Czytelników byłam maksymalnie transparentna. Dziękuję Ci, że byłaś ze mną, że przez te lata czerpałaś z mojej pracy, wiedzy i doświadczenia. W sieci jest ogrom ciekawych miejsc, jestem przekonana, że znajdziesz dla siebie właściwe.

Sylwia Sylwia

Amen?

Julia

Jestem zszokowana, jakie reakcje wzbudził ten post i idea wypożyczania sukienek. Mi osobiście ten pomysł bardzo się podoba, fakt, nie jest to tania usługa, ale, tak jak Kasia napisała, gdyby była bardziej rozpowszechniona ceny mogłyby spaść. Sama rozważam wypożyczenie sukni ślubnej. Uważam, że idzie to bardzo dobrze w parze z duchem minimalizmu! Wypożyczanie jest też przyjazne środowisku. Nie rozumiem skąd ta reakcja, Kasia tylko podała kolejny sposób na ograniczanie posiadania, a komentarze na temat wyglądu, włosów itp są nie do przyjęcia, jak można tak krytykować nie będąc pytany o zdanie! Kasia nie prosiła o opinię w tym temacie! Dodatkowo Kasia napisała, że nie znalazła idealnej sukienki, być może gdyby taka znalazła kupilaby, ale nie chciała być „prawie zadowolona” . Świetnie trafił do mnie komentarz jednej z czytelniczek, że usługi takie jak fryzjer również są jednorazowe, a jakoś łatwiej przychodzi za nie płacić, ale sukienke Trzeba koniecznie mieć, no bo jak To!

Katarzyna Kędzierska

Dziękuję. Właśnie o dyskusję na temat plusów i minusów samej idei wypożyczania mi chodziło. Nie sądziłam, że wzbudzę tyle kontrowersji, najwyraźniej gdzieś w komunikacji popełniłam błąd.

kawa

To prawda, że skupiłyśmy się głównie na wypożyczaniu (lub nie) sukienek i ich cenach, zamiast na idei ;) Mam jedną balową suknię – mojej mamy, miałam ją na studniówce i poten na dwóch balach – ale zbyt często używana nie jest i nie będzie ;) Wypożyczanie w przypadku wielkiej gali sprawdziłoby się idealnie :)
Chciałam napisać, że bardzo podoba mi się Twój pomysł na serię postów i jestem zdecydowanie przeciwko niepotrzebnemu nabywaniu i posiadaniu. Przytaczasz, Kasiu, społeczny przeciw co do wynajmowania mieszkań – tak bardzo tak ;) No bo jak to, już kilka lat po ślubie i wciąż nie planujemy nic kupić :P
Na całe szczęście powoli się to podejście zmienia, coraz więcej ludzi dochodzi do wniosku, że w przypadku przedmiotów lepiej używać niż mieć ;)

Katarzyna Kędzierska

Dziękuję. Właśnie na takiej dyskusji mocno mi zależało. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że akurat w tym przypadku pieniądze staną się tak dużym zapalnikiem emocji, aż do zarzutów, że „się sprzedałam”. :) Do meritum, wynajmowanie mieszkań to też jest ogromnie ciekawy temat. Z jednej strony, w pewnych ekonomicznych okolicznościach kupno jest bardziej opłacalne, niż wynajem (np. gdy ma się możliwość wzięcia kredytu, a rata jest równa lub mniejsza od czynszu za wynajem). Z drugiej strony, nieruchomości to dobro wyjątkowo wolnozbywalne. Nie jest łatwo sprzedaż mieszkanie i nie każdy ma ochotę na takie „uwiązanie” do miejsca.

Joanna

Kasiu, jak oceniasz jakość sukienki, jej odszycie? Jak się w niej czułaś? Czy różni się znacznie od tańszych produktów? Myślę, że jakbym była sławna i bogata i wypadałoby ubierać się na każde wyjście inaczej, to tylko bym wypożyczała.

Katarzyna Kędzierska

Hmm, po pierwsze sukienka była jednak na mnie 2 rozmiary za duża, ale fason oversize trochę to maskował. :) Na pewno była bardzo dobrze odszyta, a jakość wełny odczuwalna od razu. Warto też podkreślić, że fason był dość skomplikowany konstrukcyjnie, a jednak sukienka leżała super. Nie zapłaciłabym za nią 2400 zł, ponieważ wiem, że mam dużą barierę psychologiczną przy potencjalnie tak dużych kwotach, ale i nie oceniam kogoś, kto chce taką sukienkę mieć w szafie. Na pewno nie jest to przypadek TYLKO płacenia za markę, gdy za 2400 zł dostajesz wątpliwej jakości źle odszyty poliester.

Marianna

Co do konstrukcji tej sukienki, to mam wątpliwości by sądzić, czy faktycznie jest ona skomplikowana. Owszem, ma podszewkę, co jest wielkim plusem i tradycyjne okrągłe wszycie rękawów (które jest trudniejsze od wszywania raglanowego czy zszywania kimonowego rękawa), ale sama sukienka składa się z 9 części z materiału właściwego i 8 części z materiału podszewkowego (o ile podszewka była szyta tak, jak materiał wierzchni). Przód ma 2 cięcia i składa się z 3 części + tył z 4 części (w tym jednego nakładanego trójkąta materiału) + do tego 2 rękawy. Opis składu, niestety nie jest też zbyt dokładny. „100% wełna” – ale jaka wełna – merino, virgin, pure, itd. i skąd pochodzi materiał? Czy to jakiś certyfikowany wełniany materiał? Jaka podszewka? Poliester, acetat, wiskoza czy może jakiś inny? Sporo tu niedomówień. Oczywiście nie mam do Ciebie Kasiu o to pretensji, to już bardziej zarzuty do samej wypożyczalni lb też La Manii

Zacisze Lenki

Wolałbym kupić sukienkę niż ponosić tak duży koszt wypożyczenia, bo na pewno nieraz będzie okazja założenia jej jeszcze raz. Czasami wystarczy tylko zmiana dodatków i już kreacja prezentuje się inaczej.

Maugo

Jak dla mnie to idealnym wyjsciem z takiej sytuacji jest kooperatywa. Miejsce w ktorym dziewczyny posiadajace sukienki wypozyczaja je za male pieniadze innym. Oczywiscie w razie zniszczenia sukienki zobowiazane jestesmy za nia zaplacic. Lub mozna skorzystac z takiego rozwiazania jakie maja prywatne carpoolingi. Wypozyczasz przez portal w ktorym zawiera sie ubezpieczenie masz obowiazek oddac sukienke do pralni lub oddac koszt wyczyszczenia jej itp. Boli mnie fakt ze musilabym placic dosc spora kase za rzecz na jedno wyjscie tak samo jak kupienie butow zlej jakosci ktore sie rozleca. Uwazam ze ceny za wypozyczenie rzeczy powinny byc proporcjonalne, a nie placic za wypozyczenie sukienki tyle co za wypozyczenia auta, ktorego koszty utrzymania sa duzo wyzsze nie mowiac juz o wartosci. Sama inicjatywa jak najbardziej na plus – rozwiazanie jest jak dla mnie kiepskie. Moim zdaniem idealne na suknie slubne i balowe ale nie na rodzinne uroczystosci. Swoja droga fajnie by bylo miec takie miejsce gdzie mozna tez wypozyczyc garnitur dla kobiet albo inne eleganckie rozwiazanie (biznesowe i nie tylko) dla tych ktorzy nie chodza w sukienkach ( ja nie chodze i nie mam zamiaru mam wielki problem w czym isc na slub znajomych :D )

Katarzyna Kędzierska

Bardzo się zgadzam! I zastanawiam na głos, czy przy realnym obniżeniu kosztów wypożyczenia nadal zainteresowanie wypożyczeniem będzie czy jednak nie jesteśmy zbyt przywiązani do idei posiadania na własność?

Maugo

z jednej strony chce sie miec, ale w przypadku zwiekszenia swiadomosci i kupowania rzeczy drozszych i lepszych po kilku latach ma sie ich zwyczajnie dosc. Nikt tez na zdjeciach nie chce byc wieczenie w tym samym stroju. Wraz ze wzrostem swiadomosci zwiekszyloby sie pewnie tez zainteresowanie. Nie mowiac juz o ludziach ktorzy prowadza wedrowniczy tryb zycia, czesto zmieniaja mieszkania, miejscowosci, albo bywaja sluzbowo poza domem i swoja wlasna garderoba i nie chca ciagac ze soba miliona zestawow na wazne wyjscia

Katarzyna Kędzierska

Z pierwszą częścią chyba bym się nie zgodziła („Nikt tez na zdjęciach nie chce być wiecznie w tym samym stroju”) i mam na poparcie swojej tezy eksperyment, który ostatnio przeprowadziłam, ale jeszcze nie chciałabym go zdradzać, przepraszam. Ale druga część mnie zaintrygowała, bo sama marzę o zostaniu cyfrowym nomadą i wtedy (w sumie trochę niezależnie od kosztów) wypożyczalnie rzeczy wszelakich bardzo ułatwiłyby mi życie.

Joanna

Taka wypożyczalnia jest idealna dla kobiet, które np. z racji swojego zawodu czesto uczęszczają na różnego rodzaju przyjęcia i eventy i muszą przy tym dobrze wyglądać w ubraniach z dobrych tkanin. Wtedy koszt wypożyczenia jest niewielki w stosunku do wartości sukienki. W moim przypadku bardziej się opłaca kupić sukienkę, ktora posłuży mi na kilka lat niż wypożyczyć. Gdyby koszt takiej usługi wynosił 50 zl to myślę, ze wiele kobiet by skorzystało:) Szczególnie jesli w sezonie jest kilka ważnych okazji w podobnym towarzystwie. Większość kobiet przecież nie pojawi się dwa razy pod rząd w tej samej sukience:)

anne

W Krakowie jest wypożyczalnia torebek:
http://www.demehlem.com/pl/content/13-wypozyczalnia-torebek
Nawiasem mówiąc, to de Mehlem oferuje też bardzo ciekawą usługę „torebkowe spa” – myślę, że może ona przypaść do gustu wielu minimalistkom.

Artana.85

Od prawie 6 lat wypozyczam sukienki na rozne okazje w salonie sukien slubnych (niektore maja taka opcje). Place 50zl za wypozyczenie sukienki i do tego jesli trzeba pani krawcowa dopasuje ja do mojej figury z racji, ze jestem drobna osoba. Nie kupuje sukienek, bo potem wisza w szafie i tylko zabieraja miejsce.