Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Moje mieszkanie. Rzeczy, które kocham!

things-I-love-1

Często mówi się o minimalizmie w kontekście pozbywania się przedmiotów. To stwarza wrażenie, że minimaliści to takie istoty, które nienawidzą wszelkich dóbr, z lubością się ich wyzbywają, ich mieszkania są puste lub w najlepszym wypadku prawie puste, a cały dobytek mieści się na dywanie (o ile mają dywan, oczywiście). No dobra, pewnie trochę przesadzam, a Wy, czytając choćby tego bloga, doskonale wiecie, że tak wcale nie jest.

 

Miłość do przedmiotów

Oglądaliście może serial „Jak poznałem Waszą matkę”? Ted Mosby, główny bohater, darzy swoistym uczuciem Empire State Building w Nowym Yorku. Rozmawia z nim, zwierza się i tęskni. Ta komediowa alegoria doskonale pokazuje znany mechanizm kochania przedmiotów. Tak samo jak dowcipy o mężczyznach, którzy większą miłością darzą swoje auta niż swoje kobiety. Coś w tym jest, prawda? To zjawisko badał nawet zespół naukowców z Uniwersytetu w Chicago. Okazuje się nawet, że, paradoksalnie, im bardziej przedmiot jest zawodny (samochód, co ciągle się psuje) tym więcej przypisujemy mu ludzkich cech, zaczynamy z nim gadać i tak, krok po kroku, traktujemy go jak przyjaciela. Za takie postrzeganie przedmiotów odpowiedzialna jest nasza zdolność do abstrakcyjnego myślenia, poprzez tzw. teorię umysłu.

 

Niemniej jednak, często piszę o pozbywaniu się przedmiotów, o sposobach na wyeliminowanie rzeczy zbędnych, niepotrzebnych. Dużo mówię też o ich mądrym i świadomym nabywaniu, które siłą rzeczy dąży do nabywania mniej. Dlatego, dziś chcę Wam pokazać coś innego, a mianowicie rzeczy, które kocham. Nie, nie rzeczy w takim „metaforycznym” ujęciu tylko właśnie konkretne przedmioty, które uwielbiam w swoim otoczeniu. Albowiem, to nieprawda, że minimaliści to smutasy, które nie potrafią się cieszyć, choćby z przedmiotów. Mnie osobiście, sprawia ogromną przyjemność przebywanie w pięknych przestrzeniach, lubię też otaczać się pięknymi przedmiotami. Ot, taka ze mnie przewrotna minimalistka ;).

 things-i-love-3

WYGRAŁAM! :)

 

Filiżanka do kawy

Jeśli ktokolwiek z Was śledzi mój profil na Instagramie, nie będzie zaskoczony, że absolutnie na pierwszym miejscu znajduje się, naturalnie, ekspres do kawy z moją kolekcją kubków i filiżanek (bo wiemy już przecież, że minimaliści też mogą być poniekąd kolekcjonerami). Za każdym razem, gdy widzę piękny kubek lub filiżankę do kawy, w mojej głowie odbywa się istna batalia. Tak, jak nie mam takich żądzy w stosunku do ubrań czy innych przedmiotów, tak widok pięknej filiżanki wyłącza mi chyba część mózgu :). Na szczęście, nauczyłam się już powściągać, co ma swoje dobre strony, bowiem teraz do mojej kolekcji trafiają naprawdę wyjątkowe okazy, które cieszą mnie niesamowicie codziennie, gdy idę zrobić sobie kawę. Tak, jak inne kobiety w zależności od nastroju wybierają ubrania, tak ja wybieram kubek do porannej kawy.

 

Najchętniej zabrałabym ekspres ze sobą na bezludną wyspę, chyba że byłaby na niej dobra kawiarnia :). Jestem chyba poważnie uzależniona od kawy i jest to uzależnienie, z którym wcale nie mam ochoty walczyć. Już dawno postanowiłam, że charakter będę kształtować w inny sposób i póki nie przekraczam rozsądnych ilości (dla mnie to 2 kawy dziennie, niezbyt mocne i z mlekiem), to wszystko jest w porządku.

 

things-i-love-5

Galeria obrazów

Podobno normalni ludzie wieszają obrazy i obrazki „na pokojach”. U mnie najfajniejsza galeria obrazów wisi w łazience :). Jest tu zarówno reprodukcja Monet’a, grafika z Ikea, jak i fajowy (bardzo motywujący zwłaszcza o poranku i zanim nałożę makijaż) plakat i moja podobizna wykonana przez kubańskiego, ulicznego rysownika, jak widać, z dużym poczuciem humoru.

 

Generalnie, do ścian mam bardzo nie-minimalistyczne podejście. Lubię, jak coś fajnego na nich wisi. W salonie mamy ogromny plakat, który przypomina mi stale o moim marzeniu, a na ścianie w kuchni wisi sobie Picasso, którego kupiłam wieeele lat temu :). Ściana nad łóżkiem w sypialni jeszcze czeka na planowany obraz, który może kiedyś na niej zawiśnie. Chciałabym, żeby był bardzo duży, w konkretnej kolorystyce i charakterze, a taki niełatwo nabyć. Tymczasem, wiszą piękne obrazki autorstwa mojej Mamy i rysunek pod tytułem DayDream, kupiony przeze mnie na Art Yard Sale dwa lata temu, autorstwa Mieczysława Wasilewskiego. Chciałabym też jeszcze mieć gdzieś na ścianie dużą, piękną fotografię (najlepiej czarno-białą), ale jeszcze nie znalazłam takiej, która by mi odpowiadała, albo jeszcze takiej nie zrobiłam :).

 

Love seat

Gdy decydowaliśmy się z MM kupić to mieszkanie, wiedzieliśmy, że taras to absolutnie jego ogromna zaleta. Jest nieproporcjonalnie duży w stosunku do wielkości nie-za-dużego mieszkanka, stoi na nim m.in. leżanka, która podobno nazywa się love seat :). To moje (i Nelanii) ulubione miejsce do odpoczynku i pracy jak tylko robi się ciepło. Nie oddałabym za żadne skarby świata ;).

 

Od niedawna dorobiliśmy się na tarasie też stolika z krzesłami w sam raz na tarasowe śniadanka we troje. Chciałabym mieć też trochę kwiatów, ale niestety, zupełnie nie mam do nich ręki… Za to postanowiłam sobie solennie, zrobić drugie podejście do malutkiego ziołowego ogródka.

 

Bardzo jestem ciekawa, czy Wy macie w swoim otoczeniu takie przedmioty, które kochacie? Przedmioty, które wywołują codzienną radość płynącą z samego faktu obcowania z czymś pięknym/fajnym? 

 

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, to pozostańmy proszę w kontakcie:

 

  • Zapisz się do Simplicite Newslettera. Zyskasz m.in. priorytetowy dostęp do nowych tekstów, zanim pojawią się na blogu oraz możliwość uczestniczenia w „bez-zadaniowych” konkursach.
  • Polub na fanpage na Facebooku lub profil na Bloglovin. Zyskasz bieżący dostęp do wszystkich aktualności.
  • Simplicite możesz śledzić też na Instagramie. Znajdziesz tu dużo z mojego bieżącego życia i sporo zdjęć kawy i psa ;).  

 

Sprawdź Także

5 1 vote
Article Rating
Powiadomienia
Powiadom o
guest
52 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments