Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Jak stałam się finansowym mistrzem ninja? Opowieść o tym, że pieniądze są ważne

 

Dotychczas rzadko pisałam na blogu o pieniądzach, chociaż nigdy nie ukrywałam swojego do nich podejścia. Wiecie na co wydaję pieniądze, a których rzeczy nie kupuję lub kupuję mało. Pisałam również o roli pieniędzy w spełnianiu marzeń. Nie pisałam często, ponieważ wydawało mi się, że o finansach osobistych nie wiem zbyt dużo. Ot, stosuję kilka zdroworozsądkowych zasad. Byłam w błędzie.

 

Po pierwsze, nie jest łatwo pisać o pieniądzach, ponieważ rozumiem, jak bardzo delikatny jest to temat, wręcz intymny. Po drugie wiem, że relatywnie prosto jest pisać o pieniądzach z perspektywy osoby, które je ma nawet, jeśli kiedyś tak nie było. Po trzecie, odbiór społeczny zdania lubię mieć pieniądze bywa negatywny, zwłaszcza gdy są to słowa wypowiedziane przez kobietę. Jednocześnie uważam, że za mało mówi się w Polsce o pieniądzach w pozytywnym kontekście. Dominuje opcja negatywna w postaci narzekania, że ich nie ma i że drogo. Dlatego, moi Drodzy, oto moja deklaracja: LUBIĘ MIEĆ PIENIĄDZE. Jednak, zanim opowiem o swoich doświadczeniach, chcę Wam napisać, po co właściwie poruszam ten temat.

 

Wychowałam się w małym mieście, w środowisku wojskowych. To rodziny, gdzie przeważnie podział ról jest bardzo tradycyjny – mężczyzna pracuje i zarabia relatywnie dużo, a kobieta zajmuje się domem i dziećmi. Jeśli pracuje, najczęściej wykonuje zawód słabo opłacany – jest pielęgniarką, nauczycielką, urzędniczką. Rzadko dysponuje zupełnie SWOIMI pieniędzmi. Oczywiście, są również rodziny, gdzie w zasadzie to kobiety trzymają w garści domowy budżet mimo dysproporcji zarobków. Tak jest w domu moich dziadków, gdzie całe życie to babcia zarządza budżetem. Ona właśnie była moim pierwszym przewodnikiem w świecie finansów, ale do tego jeszcze wrócę. Jednak w wielu domach jest odwrotnie, co mogłam obserwować z bliskiej perspektywy. Niestety nierzadko zdarza się, że mężczyzna wykorzystuje swoją pozycję, władzę, którą dają mu pieniądze. Bardzo często mamy do czynienia z przemocą wobec kobiet, przemocą finansową. I to jest coś, na co się nie godzę. Chciałabym, żeby kobiety wiedziały, jak o siebie zadbać. Finansowo.

 

Moja finansowa edukacja

 

Pierwszą lekcję finansów odebrałam od babci. Dostałam od niej pierwszą skarbonkę, do której dorośli wrzucali regularnie drobne. Moje najwcześniejsze wspomnienie związane z finansami to właśnie ta niepozorna skarbonka. A właściwie uczucie, jakie mi wtedy towarzyszyło. Lubiłam mieć w niej pieniądze. Lubiłam liczyć, ile mi się ich zgromadziło. Co tydzień, po kościele, w trakcie odwiedzin u dziadków sięgałam po skarbonkę i przeliczałam jej zawartość. Nie zbierałam na coś konkretnego, po prostu lubiłam świadomość, że w razie potrzeby (np. kupienia sobie paczki gum do żucia) mam swoje i nie muszę nikogo prosić. I to jest w zasadzie kwintesencja mojego podejścia do pieniędzy.

 

Wcześnie zaczęłam dorabiać, żeby mieć na swoje potrzeby. Na studiach szybko zaczęłam pracować, do tego miałam środki ze stypendium naukowego. Pomimo tego z kasą bywało krucho, bardzo krucho. Był czas, gdy rodzice borykali się z poważnymi problemami finansowymi i byłam poniekąd skazana na własne siły. Miałam do dyspozycji 500 zł, a czasami nawet mniej i to był mój cały budżet na miesiąc. Na czynsz, jedzenie, książki itp. Dostałam od rodziny ogromny kapitał, ale nie finansowy.

 

Zupełnie sama utrzymuję się od 23 roku życia czyli już ponad 10 lat. Moja pierwsza, poważna praca w zawodzie wymagała ode mnie przeprowadzki do Warszawy (pochodzę z Malborka, studiowałam w Toruniu). Pierwsza pensja nie była wysoka jak na warunki warszawskie, ale pozwalała mi się utrzymać. W tej pracy (w korporacji) odebrałam drugą lekcję finansów. Umiałam trzymać wydatki w ryzach, było mi więc ciężko upominać się o podwyżkę nawet, gdy moje doświadczenie i kompetencje rosły. Miałam jednak mądrą szefową. I ona, nieświadomie zapewne, stała się moim drugim nauczycielem. Pokazała mi, że w świecie biznesu trzeba ostro walczyć o swoje. Wysoko wyceniać swoją pracę. Nie bać się prosić i nie uginać przed odmową. To cenne lekcje. Dzięki niej koszty mojej aplikacji i studiów podyplomowych pokrył pracodawca (a był to niebagatelny koszt prawie 40 000 zł).

 

W ciągu ponad 10 lat pracy zebrałam ogrom doświadczeń, tworzyłam firmy, inwestowałam, a jednak wciąż wydawało mi się, że zbyt mało wiem na temat zarządzania finansami, żeby o tym pisać, podczas, gdy jest wręcz przeciwnie. Zrozumiałam to za sprawą książki Finansowy ninja, autorstwa Michała Szafrańskiego.

 

Jestem finansowym ninja!

 

Michał na potrzeby książki stworzył opis 6 etapów ewolucji finansowego ninja, pozwalające ocenić aktualną sytuację finansową:

  1. Luzak „nie umiem i nie mam z czego oszczędzać”
  2. Dłużnik „w spirali długów”
  3. Adept „chcę oszczędzać, ale nie lubię planować budżetu”
  4. Początkujący „planuję budżet, nie mam poduszki finansowej”
  5. Ninja „mam połowę poduszki finansowej”
  6. Mistrz „mam poduszkę, a nawet więcej”

 

Wydawało mi się, że o finansach osobistych nie wiem zbyt dużo, ponieważ nie znam się na forexach, polisolokatach czy giełdzie. To sposoby inwestycji, które nigdy mnie nie pociągały. Od kiedy pamiętam, po prostu odkładałam pieniądze, które trzymałam na zwykłych lokatach. Potem pojawiły się nieruchomości. W oparciu o rynek nieruchomości współzbudowałam jedną z firm. Prowadzimy ją z MM już ponad 6 lat. Gdybyśmy ją chcieli teraz sprzedać, wycena byłaby wysoka. Dysponuję poduszką finansową, która pozwoliłaby mi na przeżycie 2 lat bez jakichkolwiek dochodów, mam też środki na dodatkowe inwestycje. Wg klasyfikacji Michała jestem na 6 poziomie w 6-stopniowej skali. Jestem finansowym mistrzem ninja. To sprawiło, że po raz pierwszy poczułam, że mam legitymację do pisania o finansach. Poczułam, że z moich doświadczeń, tak różnych na przestrzeni lat, być może ktoś będzie mógł skorzystać. Dlatego chcę o pieniądzach pisać częściej.

 

Pieniądze są ważne.

 

Nie sposób kontrolować własnego życia, jeśli nie panuje się nad swoim stosunkiem do pieniędzy. Minimalista to człowiek niezwykle świadomy wartości pieniądza, a ja odczuwam ją bardzo mocno. To pieniądze pozwalają mi spełniać moje marzenia. To dzięki nim mogę pomagać bliskim w trudnych chwilach. To one w dużej mierze dają mi poczucie bezpieczeństwa, choć jednocześnie noszę w sobie głębokie przeświadczenie, że jestem na tyle silna, zaradna i sprawcza, że jeśli kiedyś by mi ich zabrakło, to byłabym w stanie je zarobić, żeby utrzymać siebie i swoją rodzinę.

 

Ostatni, krótki akapit pochodzi z mojej książki, w której cały rozdział poświęciłam pieniądzom właśnie. Bo posiadanie, zarabianie pieniędzy nie powinno być czymś wstydliwym. Powinniśmy móc uczyć się ze wzajemnych doświadczeń. Pokazywać pozytywne przykłady osób, które potrafią oszczędzać i potrafią zarabiać. Bycie niezaradnym finansowo nie jest słodkie i urocze. Jest głupie i nieodpowiedzialne. 

 

W kolejnym tekście opowiem o swoich sposobach na oszczędzanie i o tym, jak zmieniały się one na przestrzeni lat wraz ze zmianą wysokości zarobków. Wiem, że temat finansów nie jest łatwy, ale będę bardzo wdzięczna, jeśli zechcecie się ze mną podzielić swoimi lekcjami finansów.

Sprawdź Także

5 2 votes
Article Rating
Powiadomienia
Powiadom o
guest
130 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments