Tradycyjnie, skoro minęły 2 lata, zapraszam na aktualizację mojej Toaletki Minimalistki. Ostatnio opisywałam kosmetyki do makijażu, dziś chcę się skupić na pielęgnacji ciała.
Przypominam, że wcześniejsze teksty w tym temacie znajdziecie tutaj:
Toaletka Minimalistki. Pielęgnacja ciała (zima 2015)
Toaletka Minimalistki. Pielęgnacja ciała (wiosna 2017)
Znowuż, od ostatniej aktualizacji minęło sporo czasu, w trakcie którego przetestowałam trochę kosmetyków. Przyznaję, że w tym względzie jestem dość leniwa – nie chce mi się śledzić kosmetycznych nowinek, nie mam też ochoty na bieganie po drogeriach więc nowe kosmetyki trafiają do mnie albo drogą poleceń, albo poprzez propozycje współpracy blogowej. A te są coraz ciekawsze! O podejmowaniu współprac kosmetycznych pisałam już kilkukrotnie, ale wspomnę jeszcze raz, ponieważ uważam, że „rynek blogowych poleceń kosmetycznych” toczy pewna choroba. Jej objawem jest polecanie wszystkiego „jak leci” w tempie, które sprawia, że niemożliwym jest solidne przetestowanie produktu. Dlatego zapewniam, że podejmuję się tylko tych współprac, które spełnią następujące warunki:
- otrzymam kosmetyki do min. 3-tygodniowego testowania (w zależności od rodzaju kosmetyku)
- w tym samym czasie nie testuję tych samych kategorii produktów
- testy wypadną korzystnie :)
W czasie tych 2 lat przetestowałam kilka marek, które przeszły przez 2 pierwsze punkty, ale utknęły na trzecim. :) Długo za to jestem wierna kosmetykom wypróbowanym przy okazji wcześniejszych współprac, przykładowo balsam Biodermy stoi wciąż na mojej półce (w sensie kolejne opakowanie :)).
W chwili obecnej używam:
- Peeling myjący White Flower’s
- Savon Noir (czarne mydło)
- Sól do kąpieli i sól do stóp z Morza Martwego White Flower’s
- Oliwka magnezowa (antyperspirant)
- Błoto z Morza Martwego White Flower’s
- Balsam Atoderm Bioderma
Oczyszczanie i peeling
Pisałam już o tym, że moja skóra najbardziej na świecie potrzebuje regularnego złuszczania. W przeciwnym razie szybko szarzeje i traci gładkość. W życiu przetestowałam mnóstwo peelingów i byłam przekonana, że do efektywnego złuszczenia potrzebuję mocnego peelingu z dużymi drobinkami. Tymczasem, w trakcie podróży do Maroka, ostatniego dnia postanowiliśmy z MM wybrać się do lokalnego hammamu. I tak żałowaliśmy, że to był ostatni dzień! Gdybym wiedziała jak to wygląda, jeździłabym tam codziennie! :) Wtedy właśnie odkryłam dla siebie Savon Noir czyli Czarne Mydło (mam w wersji z olejem z oliwek), które ma właściwości podobne do peelingu enzymatycznego. Nakłada się je na skórę, czeka chwilę w zaparowanej łazience i zmywa, najlepiej przy okazji korzystając z szorstkiej myjki czy rękawicy. Efekt gładkiej skóry gwarantowany.
Na co dzień, gdy nie mam zbytnio ochoty na długie wylegiwanie się w wannie, korzystam z kosmetyku, który mnie ostatnio zaskoczył i zachwycił – peelingu myjącego White Flower’s. Niby to tylko puder z pestek oliwek i błoto z Morza Martwego, a efekt świetny! Lubię poleżeć w wannie, celebrując tę chwilę, ale uwielbiam też efektywne kosmetyki 2 w 1. Peeling zastąpił mi wszystkie inne kosmetyki myjące i peelingujące (z wyjątkiem czarnego mydła).
Sól do kąpieli – właściwości
Kąpiel solankowa to jedna z najlepszych rzeczy, które możesz zrobić dla swojego organizmu. Wspomaga usuwanie toksyn, poprawia krążenie, działa odprężająco, nawilża i odżywia skórę. Przy regularnym stosowaniu przyspiesza redukcję tkanki tłuszczowej oraz oczyszcza pory skóry. Ważne jednak, żeby używać dobrej jakości soli, bogatej w związki mineralne. Większość dostępnych soli kąpielowych to głównie mineralne sole zapachowe – pełne sztucznych dodatków – te najczęściej są kolorowe i pięknie pachną. Niestety, poza wrażeniami estetycznymi, niewiele wnoszą do faktycznej pielęgnacji. Lepiej już będzie użyć zwykłej soli kuchennej z dodatkiem olejków eterycznych. Jednak królowa wśród soli to oczywiście sól z Morza Martwego. Będąc tam kupiłam mały zapas soli i błota, ale już dawno mi się skończył, rzecz jasna. Teraz używam soli z Morza Martwego, która jest dostępna pod marką White Flower’s. Żadnych sztucznych dodatków, barwników, zapachów – wyłącznie czysta, wartościowa sól. Jeśli mogłabym złożyć petycję oficjalnie – poproszę o większe opakowanie. :)
Okazjonalnie używam też soli do stóp tej samej firmy. W składzie ma również sól z Morza Martwego jako bazę, ale jest wzbogacona o olej z czarnuszki i jojoba oraz naturalne zapachy. Jednak, gdy mi się skończy, będę używać do stóp tej samej soli, co do kąpieli.
Dodatkowa pielęgnacja
Jak widzicie, konsekwentnie lubię upraszczać sobie życie, więc na mojej półce nie znajdziecie balsamów na każdą część ciała i 4 żeli pod prysznic. Nie, żebym miała coś przeciwko, po prostu wolę prosto i efektywnie. Jest jednak jeden kosmetyk, po wypróbowaniu którego uzależniłam się od efektu, chociaż jego stosowanie nie należy do łatwych. To błoto do ciała z Morza Martwego White Flower’s. Kosmetyk, który szczerze mówiąc ani nie wygląda, ani nie pachnie zbyt przyjemnie. Jego aplikacja wymaga uprzedniego solidnego wymieszania, a zmywanie późniejszego szorowania wanny (i prania ręcznika, jeśli się go dokładnie nie zmyje). Jednak, gdy raz poczujecie jak niewiarygodnie gładka i napięta jest skóra po zastosowaniu tego błota, wszystkie niedogodności pójdą w niepamięć. Po pierwszym użyciu nie mogłam przestać się zachwycać. I przestać głaskać po gładkim ramieniu. ;)
Aha, i jest to prawdziwe 100% błoto z Morza Martwego, ponownie bez żadnych dodatków, barwników czy zapachów. Ważne! Zanim nałożycie błoto na ciało, przeczytajcie proszę informacje na opakowaniu i potraktujcie je serio. Warto zrobić próbę i sprawdzić czy błoto nie podrażni Waszej skóry. Nie nakładajcie go też na skórę w miejscach, gdzie macie jakiekolwiek drobne ranki, skaleczenia czy oparzenia. Może zaboleć. Uwaga również na skórę twarzy. Nie ma żadnych przeciwskazań, ale koniecznie omijajcie okolice oczu i zróbcie wcześniejszy test. Warto też rozcieńczyć błoto przed nałożeniem na twarz. Moja skóra jest pod tym względem dość pancerna, regularnie używam maseczek z glinki, ale błoto z policzków musiałam zmyć dość szybko, żeby nie doprowadzić do podrażnienia. Za to jaką miałam cudownie napiętą i gładką skórę! ?
Drugim testowanym przeze mnie kosmetykiem jest oliwa magnezowa. Jest to produkt o dwojakim zastosowaniu. Używa się go jako antyperspirantu oraz jako mgiełkę do ciała (pomaga też w leczeniu trądziku). Działanie antyperspiracyjne ma podobne do testowanego przeze mnie wcześniej kryształu ałunu. Nie zapobiega wydzielaniu potu, a jedynie neutralizuje zapach. Przyznaję, że jednak nie jest to dla mnie wystarczające. Wiem, że mogę zostać pożarta przez te słowa, ale wolę wrócić do tradycyjnego antyperspirantu w sztyfcie. Z oliwy jednak nie rezygnuję, bo dostarcza skórze magnezu, a w moim ciele, regularnie pojonym ukochaną kawą – magnezu nigdy za wiele. ;) Nadal również szczotkuję ciało na sucho, chociaż zdarza mi się zapomnieć :), a po kąpieli, zwłaszcza solankowej, pamiętam też o balsamie – od ponad 2 lat jest to Bioderma Atoderm, o którym pisałam już tutaj.
Dzięki współpracy z marką White Flower’s mogłam przetestować też ich mydła – Mydło Solankowe w płynie i Mydło Błotno-Solne (oczywiście na bazie błota i soli z Morza Martwego). Nie wejdą one do mojej regularnej pielęgnacji ciała z uwagi na prosty fakt, że zachwyciłam się peelingiem myjącym i savon noir, ale używam ich do mycia rąk i sprawdzają się doskonale. Warto bowiem zauważyć, że w sklepach wcale nie jest tak łatwo znaleźć mydło do rąk w płynie o dobrym składzie i przyjemnej konsystencji, a MM uparcie odmawia używania mydła w kostce i ja to rozumiem – każdy ma swoje przyzwyczajenia i potrzeby (jak ja z antyperspirantem).
White Flower’s
Na koniec kilka słów o marce, której kosmetyki testowałam przez ostatni miesiąc. Jest to polska marka z siedzibą w Dębkach, która za cel postawiła sobie popularyzację cennych właściwości soli z Morza Martwego i wiedzy o niej. Sól, którą sprzedają to najcenniejsza, tzw. sól karnalitowa. Jest to sól magnezowo-potasowa, zawierająca w sobie prawdziwe bogactwo makro i mikroelementów. Łatwo ją rozpoznać, ponieważ w kontakcie ze skórą pozostawia na niej charakterystyczny tylko dla oryginalnej soli z Morza Martwego oleisty, „tłusty” ślad.
Na stronie White Flower’s (w zakładce „Jak stosować sól i błoto?” ➡ „Sól karnalitowa z Morza Martwego”) znajdziecie też obszerną informację, jak najlepiej stosować sól karnalitową, jak dobrać właściwe stężenie soli, temperaturę i czas kąpieli oraz jak przygotować kompresy solne lub kosmetyczne roztwory solne. Kopalnia wiedzy! Wszystkie kosmetyki są dostępne w sklepach Rossmann w bardzo przyjemnych, niewygórowanych cenach. Ciekawych zapraszam też na facebookową stronę marki – White Flower’s.
Z ogromną przyjemnością poczytam o Waszych kosmetykowych odkryciach, rutynach i rytuałach. A może macie produkty, które dla odmiany zupełnie się nie sprawdziły?
Jak zawsze super wpis :) idealnie przy porannej kawie. A co do kąpieli w soli – mój ukochany rytuał po ciężkim tygodniu, zapalam świeczki, włączam muzyczkę do relaksacji i delektuję się w wannie z solą. Podpisuję się pod petycją większych opakowań White Flower’s :) W Rossmanie czasami trafiam na fajne promocje i kupuję hurtowo 10 opakowań :)
Super, to jesteśmy już dwie! :))
Mydło w kostce tuli, szampon insight (wielka butelka starcza mi na rok dla 2 osób), do włosów rozrabiam wodę z miodem i na to olejek z pestek jeżyn przed myciem. Dezodorant Cztery Szpaki. Balsam whamisa lotion. Rękawica pilingująca glov do caaałego ciała. Do twarzy rozwodnione mydło, woda termalna i filtr mustela. A tego mydła mój chłopak używa też do golenia. ? Plus pakują je bez folii jak się poprosi ❣
Dzięki za takie wpisy ❤️ po ostatnim uświadomiłam sobie, że moje mało kolorówki i tak jest dla mnie za duże. Zredukowałam i teraz codziennie z niej korzystam i zawsze wyglądam lepiej, nie tylko od święta ?
Jak Ci się sprawdza mydło w kostce? Właśnie mi się kończy mój obecny szampon i mam dużą ochotę na zmianę. :)
Niestety do włosów mydełka tuli mi się nie sprawdziły, bo mam włosy falowane, ultra gęste i za pas – ciężko było produkt z nich wypłukać. Do wszystkich innych czynności sprawdza się cudownie – golenie, złuszczanie oraz mycie twarzy i reszty ciała. Wiele wersji cudownie nawilża, balsamu używam bardzo sporadycznie, niegdyś musiałam , bo nieustannie sypał mi się naskórek. Jeśli zostaniesz przy szamponie w płynie to ogromnie polecam Ci jego dawkę rozwadniać w buteleczce (np.300ml) z wodą przed nałożeniem. Skóra głowy jest dłużej świeża i zdrowsza, bo w ten sposób szampon rozkłada się równomiernie. ;)
Po Twoim wpisie zachciało mi się tego błota z Morza Martwego :)
A co do kawy, to ostatnio czytałam, że co prawda kofeina wypłukuje magnez, ale sama kawa dostarcza go o wiele więcej, niż kofeina jest w stanie wypłukać, tak więc pod tym względem pij kawę na zdrowie ;)
No…ale wypłukuje też wapn ;)!
Ja polecam markę only bio. Super przyjemne składy i prześliczne szklane opakowania które mozna powtórnie wykorzystac :)
Tak, wiem. Też czytałam wyniki tych badań i piję konsekwentnie. ;)
Moim kosmetycznym odkryciem jest mydełko naturalne w płynie z nanosrebrem. Kupiłam do mycia rany po cesarskim cięciu, bo jest antybakteryjne. Później polecił mi je dermatolog na alergię skórną, do mycia całego ciała. Nie wysusza, to dla mnie najważniejsze; to jedyne mydło, którym mogę myć dłonie zimą. Bardzo przystępna cena 12 zł za 500 ml.
Marka znana przeze mnie doskonale, z moich ukochanych Dębek. W tej chwili mam tylko mydełko, ale kusi mnie też peeling.
Ciekawe produkty, dzięki za polecenie. Trzeba korzystać póki można, bo Morze Martwe jest zagrożone i może przestać istnieć (pisał mi o tym kolega mieszkający w Jerozolimie). Szkoda, że nie lubię leżeć w wannie; zresztą mam ją trochę za małą. Z tą kawą i magnezem to zdaje się mit.
Super wpis. Ja kocham leżenie w wannie. To mnie bardzo odpręża i czuję, że wypoczywam. Muszę spróbować tej soli. Błoto miałam, ale trochę z nim roboty, więc nie za często stosowałam. Efekt był świetny. Chyba muszę znów kupić. No i rzeczywiście trzeba być ostrożnym. Trochę przetrzymałam je na twarzy i policzki miałam bardzo podrażnione.
Savon noir znam i stosuję do kilku lat. To ono plus szczotkowanie na sucho utrzymują moją skórę w dobrej kondycji. No, jeszcze depilacja pastą cukrową. 100% natura :)
Tydzień temu moja przyjaciółka przywiozła mi z Izraela błoto z Morza Martwego. Dobrze, że trafiłam na Twój post, będę wiedziała, na co zwrócić uwagę i na co uważać.
Niestety kocham testować różne rzeczy i jest to mało minimalistyczne… Ale przestałam się łudzić, że potrzebuję na przykład olejków albo osobnego peelingu do stóp. W związku z tym jeśli chodzi o pielęgnację ciała potrzebuję żelu pod prysznic, peelingu, balsamu lub masła do ciała i właściwie tyle. Osobnym tematem są włosy czy twarz – tutaj już używam wiele więcej produktów…
Błoto z Morza Martwego jest super :D
Woow super przydatne informacje! Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, ale pielęgnacja twarzy i ciała to podstawa. Codzienna pielęgnacja twarzy jest niezwykle ważna dla zachowania zdrowego i młodego wyglądu skóry. Cały wysiłek, jaki wkładamy w oczyszczanie cery wieczorem i utrzymywanie odpowiedniego poziomu jej nawilżenia jest inwestycją na przyszłość. Prawidłowa pielęgnacja skóry przyczynia się do opóźnienia procesów starzenia, ale także zapobiega powstawaniu przebarwień, zaskórników i pryszczy.
Przydatny artykuł! Każdy z nas codziennie dosłownie nasiąka różnego rodzaju substancjami chemicznymi, które pochodzą z powietrza, pożywienia, napojów, jak również z kosmetyków. O ile powietrze dość trudno zmienić, o tyle z kosmetykami jest prościej. Na szczęście nie wszystkie są bowiem przesiąknięte chemią – te naturalne, pochodzenia organicznego nie zawierają w sobie takich składników jak: substancje ropopochodne, silikony, syntetyczne barwniki.
Mam ten peeling z Morza Martwego, świetny jest