Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Toaletka Minimalistki. Kosmetyki do pielęgnacji ciała. Zima 2019

Tradycyjnie, skoro minęły 2 lata, zapraszam na aktualizację mojej Toaletki Minimalistki. Ostatnio opisywałam kosmetyki do makijażu, dziś chcę się skupić na pielęgnacji ciała.

 


Przypominam, że wcześniejsze teksty w tym temacie znajdziecie tutaj:

Toaletka Minimalistki. Pielęgnacja ciała (zima 2015)

Toaletka Minimalistki. Pielęgnacja ciała (wiosna 2017)


 

Znowuż, od ostatniej aktualizacji minęło sporo czasu, w trakcie którego przetestowałam trochę kosmetyków. Przyznaję, że w tym względzie jestem dość leniwa – nie chce mi się śledzić kosmetycznych nowinek, nie mam też ochoty na bieganie po drogeriach więc nowe kosmetyki trafiają do mnie albo drogą poleceń, albo poprzez propozycje współpracy blogowej. A te są coraz ciekawsze! O podejmowaniu współprac kosmetycznych pisałam już kilkukrotnie, ale wspomnę jeszcze raz, ponieważ uważam, że „rynek blogowych poleceń kosmetycznych” toczy pewna choroba. Jej objawem jest polecanie wszystkiego „jak leci” w tempie, które sprawia, że niemożliwym jest solidne przetestowanie produktu. Dlatego zapewniam, że podejmuję się tylko tych współprac, które spełnią następujące warunki:

  • otrzymam kosmetyki do min. 3-tygodniowego testowania (w zależności od rodzaju kosmetyku)
  • w tym samym czasie nie testuję tych samych kategorii produktów
  • testy wypadną korzystnie :)

 

W czasie tych 2 lat przetestowałam kilka marek, które przeszły przez 2 pierwsze punkty, ale utknęły na trzecim. :) Długo za to jestem wierna kosmetykom wypróbowanym przy okazji wcześniejszych współprac, przykładowo balsam Biodermy stoi wciąż na mojej półce (w sensie kolejne opakowanie :)).

 

W chwili obecnej używam:

  • Peeling myjący White Flower’s
  • Savon Noir (czarne mydło)
  • Sól do kąpieli i sól do stóp z Morza Martwego White Flower’s
  • Oliwka magnezowa (antyperspirant)
  • Błoto z Morza Martwego White Flower’s
  • Balsam Atoderm Bioderma

 

Oczyszczanie i peeling

 

Pisałam już o tym, że moja skóra najbardziej na świecie potrzebuje regularnego złuszczania. W przeciwnym razie szybko szarzeje i traci gładkość. W życiu przetestowałam mnóstwo peelingów i byłam przekonana, że do efektywnego złuszczenia potrzebuję mocnego peelingu z dużymi drobinkami. Tymczasem, w trakcie podróży do Maroka, ostatniego dnia postanowiliśmy z MM wybrać się do lokalnego hammamu. I tak żałowaliśmy, że to był ostatni dzień! Gdybym wiedziała jak to wygląda, jeździłabym tam codziennie! :) Wtedy właśnie odkryłam dla siebie Savon Noir czyli Czarne Mydło (mam w wersji z olejem z oliwek), które ma właściwości podobne do peelingu enzymatycznego. Nakłada się je na skórę, czeka chwilę w zaparowanej łazience i zmywa, najlepiej przy okazji korzystając z szorstkiej myjki czy rękawicy. Efekt gładkiej skóry gwarantowany.

 

Na co dzień, gdy nie mam zbytnio ochoty na długie wylegiwanie się w wannie, korzystam z kosmetyku, który mnie ostatnio zaskoczył i zachwycił – peelingu myjącego White Flower’s. Niby to tylko puder z pestek oliwek i błoto z Morza Martwego, a efekt świetny! Lubię poleżeć w wannie, celebrując tę chwilę, ale uwielbiam też efektywne kosmetyki 2 w 1. Peeling zastąpił mi wszystkie inne kosmetyki myjące i peelingujące (z wyjątkiem czarnego mydła).

 

 

Sól do kąpieli – właściwości

 

Kąpiel solankowa to jedna z najlepszych rzeczy, które możesz zrobić dla swojego organizmu. Wspomaga usuwanie toksyn, poprawia krążenie, działa odprężająco, nawilża i odżywia skórę. Przy regularnym stosowaniu przyspiesza redukcję tkanki tłuszczowej oraz oczyszcza pory skóry. Ważne jednak, żeby używać dobrej jakości soli, bogatej w związki mineralne. Większość dostępnych soli kąpielowych to głównie mineralne sole zapachowe – pełne sztucznych dodatków – te najczęściej są kolorowe i pięknie pachną. Niestety, poza wrażeniami estetycznymi, niewiele wnoszą do faktycznej pielęgnacji. Lepiej już będzie użyć zwykłej soli kuchennej z dodatkiem olejków eterycznych. Jednak królowa wśród soli to oczywiście sól z Morza Martwego. Będąc tam kupiłam mały zapas soli i błota, ale już dawno mi się skończył, rzecz jasna. Teraz używam  soli z Morza Martwego, która jest dostępna pod marką White Flower’s. Żadnych sztucznych dodatków, barwników, zapachów – wyłącznie czysta, wartościowa sól. Jeśli mogłabym złożyć petycję oficjalnie – poproszę o większe opakowanie. :)

 

Okazjonalnie używam też soli do stóp tej samej firmy. W składzie ma również sól z Morza Martwego jako bazę, ale jest wzbogacona o olej z czarnuszki i jojoba oraz naturalne zapachy. Jednak, gdy mi się skończy, będę używać do stóp tej samej soli, co do kąpieli.

 

 

Dodatkowa pielęgnacja

 

Jak widzicie, konsekwentnie lubię upraszczać sobie życie, więc na mojej półce nie znajdziecie balsamów na każdą część ciała i 4 żeli pod prysznic. Nie, żebym miała coś przeciwko, po prostu wolę prosto i efektywnie. Jest jednak jeden kosmetyk, po wypróbowaniu którego uzależniłam się od efektu, chociaż jego stosowanie nie należy do łatwych. To błoto do ciała z Morza Martwego White Flower’s. Kosmetyk, który szczerze mówiąc ani nie wygląda, ani nie pachnie zbyt przyjemnie. Jego aplikacja wymaga uprzedniego solidnego wymieszania, a zmywanie późniejszego szorowania wanny (i prania ręcznika, jeśli się go dokładnie nie zmyje). Jednak, gdy raz poczujecie jak niewiarygodnie gładka i napięta jest skóra po zastosowaniu tego błota, wszystkie niedogodności pójdą w niepamięć. Po pierwszym użyciu nie mogłam przestać się zachwycać. I przestać głaskać po gładkim ramieniu. ;)

 

Aha, i jest to prawdziwe 100% błoto z Morza Martwego, ponownie bez żadnych dodatków, barwników czy zapachów. Ważne! Zanim nałożycie błoto na ciało, przeczytajcie proszę informacje na opakowaniu i potraktujcie je serio. Warto zrobić próbę i sprawdzić czy błoto nie podrażni Waszej skóry. Nie nakładajcie go też na skórę w miejscach, gdzie macie jakiekolwiek drobne ranki, skaleczenia czy oparzenia. Może zaboleć. Uwaga również na skórę twarzy. Nie ma żadnych przeciwskazań, ale koniecznie omijajcie okolice oczu i zróbcie wcześniejszy test. Warto też rozcieńczyć błoto przed nałożeniem na twarz. Moja skóra jest pod tym względem dość pancerna, regularnie używam maseczek z glinki, ale błoto z policzków musiałam zmyć dość szybko, żeby nie doprowadzić do podrażnienia. Za to jaką miałam cudownie napiętą i gładką skórę! ?

 

 

Drugim testowanym przeze mnie kosmetykiem jest oliwa magnezowa. Jest to produkt o dwojakim zastosowaniu. Używa się go jako antyperspirantu oraz jako mgiełkę do ciała (pomaga też w leczeniu trądziku). Działanie antyperspiracyjne ma podobne do testowanego przeze mnie wcześniej kryształu ałunu. Nie zapobiega wydzielaniu potu, a jedynie neutralizuje zapach. Przyznaję, że jednak nie jest to dla mnie wystarczające. Wiem, że mogę zostać pożarta przez te słowa, ale wolę wrócić do tradycyjnego antyperspirantu w sztyfcie. Z oliwy jednak nie rezygnuję, bo dostarcza skórze magnezu, a w moim ciele, regularnie pojonym ukochaną kawą – magnezu nigdy za wiele. ;) Nadal również szczotkuję ciało na sucho, chociaż zdarza mi się zapomnieć :), a po kąpieli, zwłaszcza solankowej, pamiętam też o balsamie – od ponad 2 lat jest to Bioderma Atoderm, o którym pisałam już tutaj.

 

 

Dzięki współpracy z marką White Flower’s mogłam przetestować też ich mydła – Mydło Solankowe w płynie i Mydło Błotno-Solne (oczywiście na bazie błota i soli z Morza Martwego). Nie wejdą one do mojej regularnej pielęgnacji ciała z uwagi na prosty fakt, że zachwyciłam się peelingiem myjącym i savon noir, ale używam ich do mycia rąk i sprawdzają się doskonale. Warto bowiem zauważyć, że w sklepach wcale nie jest tak łatwo znaleźć mydło do rąk w płynie o dobrym składzie i przyjemnej konsystencji, a MM uparcie odmawia używania mydła w kostce i ja to rozumiem – każdy ma swoje przyzwyczajenia i potrzeby (jak ja z antyperspirantem).

 

 

White Flower’s

 

Na koniec kilka słów o marce, której kosmetyki testowałam przez ostatni miesiąc. Jest to polska marka z siedzibą w Dębkach, która za cel postawiła sobie popularyzację cennych właściwości soli z Morza Martwego i wiedzy o niej. Sól, którą sprzedają to najcenniejsza, tzw. sól karnalitowa. Jest to sól magnezowo-potasowa, zawierająca w sobie prawdziwe bogactwo makro i mikroelementów. Łatwo ją rozpoznać, ponieważ w kontakcie ze skórą pozostawia na niej charakterystyczny tylko dla oryginalnej soli z Morza Martwego oleisty, „tłusty” ślad. 

 

Na stronie White Flower’s (w zakładce „Jak stosować sól i błoto?” ➡ „Sól karnalitowa z Morza Martwego”) znajdziecie też obszerną informację, jak najlepiej stosować sól karnalitową, jak dobrać właściwe stężenie soli, temperaturę i czas kąpieli oraz jak przygotować kompresy solne lub kosmetyczne roztwory solne. Kopalnia wiedzy! Wszystkie kosmetyki są dostępne w sklepach Rossmann w bardzo przyjemnych, niewygórowanych cenach. Ciekawych zapraszam też na facebookową stronę marki – White Flower’s.

 

Z ogromną przyjemnością poczytam o Waszych kosmetykowych odkryciach, rutynach i rytuałach. A może macie produkty, które dla odmiany zupełnie się nie sprawdziły?

Sprawdź Także

Powiadomienia
Powiadom o
guest
19 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments