Najwyższy czas na kolejny wpis z serii Toaletka Minimalistki. Dziś opowiem Wam odrobinę o moich zwyczajach, rytuałach i kosmetykach, które używam do pielęgnacji ciała.
Dotychczas, w serii Toaletka Minimalistki ukazały się następujące teksty:
Toaletka Minimalistki. Kosmetyki do makijażu
Toaletka Minimalistki. Pielęgnacja włosów
Toaletka Minimalistki. Pielęgnacja twarzy
Podobno ludzkość dzieli się na dwa typy: typ prysznicowy, który nie wyobraża sobie życia bez prysznica i typ wannowy, który oddałby wszystko za wannę :). Kto tak jak ja uwielbia wannę, rączka w górę :) Na studiach, gdy wynajmowało się pokoje i mieszkania kierując się raczej kryterium ceny, z wanną bywało różnie. Planując własną łazienkę wiedziałam, że musi znaleźć się w niej miejsce na dużą wannę. MM jest raczej typem prysznicowym więc mamy również i deszczownicę. Powoli (po 2 latach) się do niej przekonuję, ale wanna zajmuje stanowczo najważniejsze miejsce w moim sercu :).
Dlatego też, większość moich kosmetyków to te używane podczas kąpieli w wannie. Do żelaznego zestawu należy sól do kąpieli, olejki plus naturalna (jak mi się wydaje) gąbka. A propos, zauważyliście, że na wszystkich zdjęciach rytuałów kąpielowych, poza kosmetykami zawsze widać zapalone świeczki rozstawione wokół wanny? Cudownie, prawda? Problem w tym, że wiecznie zalewam te świeczki wodą, jeśli tylko znajdą się w pobliżu :). Uwielbiam za to wszelkie kule do kąpieli. Kupuję je albo w Stenders, albo w Starej Mydlarni. Nie są najtańsze, wiem, ale raz na jakiś czas pozwalam sobie na odrobinę luksusu ;).
Kupując sól do kąpieli zwracam uwagę na skład, choć nie jestem w tym względzie biegłym specjalistą. Unikam po prostu wszelkich barwników, PEGów, parabenów, silikonów i tym podobnych. Im krótszy i czystszy skład, tym lepiej. Chociaż sól z dodatkami np. w postaci płatków róż, jak ta ze Starej Mydlarni również wygląda bardzo dobrze.
Olejek widoczny na zdjęciu poniżej kupiłam w Rossmanie. Najpierw skusiła mnie buteleczka, potem krótki skład, a na końcu cena, bodajże 7 zł. Olejek, choć teoretycznie waniliowy, niestety nie pachnie zbytnio. Na pełną wannę wody wystarczy nalać jedną nakrętkę. Zużyłam go już w połowie i teraz bardzo kusi mnie ten olejek (hmm, zapach magnolii…), jak mi się skończy obecny, to pewnie wypróbuję. Akurat na wiosnę :).
morska sól do kąpieli
olejek Wellness&Beauty by Rossmann
Do mycia ciała używam ekologicznych żeli pod prysznic, ostatnio miodowy żel Yves Rocher Culture Bio, który dostałam w prezencie. Szczerze mówiąc, nie do końca odpowiada mi ten zapach więc jak tylko się skończy, z pewnością poszukam czegoś innego. Może ten o dźwięcznej nazwie Island Spa, chociaż chyba najbardziej uwiodło mnie zdjęcie na buteleczce ;).
Kosmetykiem niezbędnym dla mnie jest peeling do ciała, zaś jedynym peelingiem, który dla mnie istnieje, jest Pat&Rub (widoczny na zdjęciu poniżej). To miłość od pierwszego wejrzenia. Uwielbiam ten zapach, bazę stanowią naturalne oleje, jest do tego niesamowicie wydajny. Po jego użyciu nawet moja sucha skóra nie potrzebuje dodatkowego nawilżenia po kąpieli. No właśnie, o ile na szczęście, nie mam szczególnych problemów ze skórą, to niesamowicie mi się ona wysusza. Hmm, chyba gorące kąpiele tego stanu nie poprawiają, ale trudno. Uwielbiam je :).
Dlatego, ważne jest dla mnie nawilżenie po kąpieli. Wypróbowałam w życiu mnóstwo kosmetyków – balsamów, lotionów itp. itd. Rzuciłam się również na nowość w postaci balsamu pod prysznic Nivea, ale to kompletny niewypał w moim przypadku. Próbuję go teraz zużyć do końca, żeby nie wyrzucać, ale w moim przypadku zupełnie nie spełnia swojej roli. Dopiero, gdy odkryłam masła do ciała na bazie olejów naturalnych, to stan skóry znacząco się poprawił. W chwili obecnej uwielbiam i korzystam z masła do ciała/masażu marki Biosensual. Ten kosmetyk produkuje moja koleżanka, zafiksowana na kosmetykach w całości i i ortodoksyjnie naturalnych. Niestety, masło nie jest jeszcze dostępne w regularnej sprzedaży. Jak tylko będzie, nie omieszkam Was poinformować, ponieważ jestem najwierniejszą fanką tego produktu. Mój młodszy brat jest alergikiem i ma ogromne problemy ze skórą. Nie pomagają najsilniejsze maści zapisywane przez lekarza. Dopiero to masło do ciała sprawiło cuda. Stan skóry ogromnie się poprawił, a on sam, z własnej nieprzymuszonej woli prosi o kolejne opakowania :).
masło do ciała marki Biosensual
miodowy żel pod prysznic Yves Rocher Culture Bio (musicie mi uwierzyć na słowo, buteleczkę wyrzuciłam, bo uwielbiam te dozowniki z Muji :))
Na sam koniec zachowałam moje ostatnie odkrycie – olej kokosowy. Polecony przez Was w komentarzach pod ostatnim tekstem z cyklu Toaletka Minimalistki, niesamowicie przypadł mi do gustu. Co prawda, niestety kupiłam chyba ten rafinowany (jest biały, ale nie pachnie), ale i tak sprawdza się niesamowicie. Używam go do wszystkiego. Przede wszystkim jako balsamu do ciała – to oczywiste. Nakładam też grubą warstwę na stopy, plus skarpetki na noc – działa świetnie. Używam go też jako piankę (choć to głupio brzmi) do golenia. Podpatrzyłam ten sposób gdzieś w blogosferze i zaskakująco się sprawdza!
olej kokosowy kupiony w markecie za ok. 17 zł
Hmm, to by chyba było wszystko. Wiem, nie ma tego wiele, ale moim zdaniem wystarczy. Bardzo nie lubię mieć tysiąca kosmetyków, poustawianych wszędzie w łazience. Nie mogłabym być blogerką urodową, a projekt denko nie miałby u mnie prawa bytu, bo praktycznie trwałby cały czas :). Jeśli macie do polecenia jakieś genialne odkrycia kosmetyczne, zwłaszcza naturalne i jak najbardziej wszechstronne, to śmiało, nie trzymajcie tych tajemnic dla siebie :).
Aha, i będę bardziej niż wdzięczna za polecenie jakiegoś dobrego płynu do demakijażu oczu. Najlepiej dwufazowego i żeby zmywał makijaż w magiczny sposób, za delikatnym dotknięciem, a najlepiej bez dotykania ;). Mam wrażliwe oczy i nienawidzę ich zmywać. Jedynym uniknięciem zmywania byłoby ich nie malowanie, ale na taki kompromis raczej nie jestem gotowa, a z wiekiem będzie raczej coraz gorzej ;).
Mialam ten sam problem z demakijażem oczu, wszystko mnie piekło. Ratunkiem jest dla mnie tusz cliniqua zmywalny ciepłą wodą. Schodzi przy zwykłym myciu buzi żelem do twarzy :) i pieknie pokreca rzęsy :)
Ta braterska rekomendacja powinna przekonać każdego nieprzekonanego ;). Mężyczna, który chce się czymś posmarować?! :) To musi być super masło.
Ja polecam płyn dwufazowy z bielendy z bawełną ;-)
http://drogeria.biz/4942/bielenda-bawelna-skuteczny-dwufazowy-plyn-do-demakijazu-oczu/
Używałam i u mnie się sprawdzał a też mam problem z wrażliwymi oczami ;-) Mam nadzieje, że się sprawdzi.
Dzięki! Chyba się skuszę. Używałam kiedyś kosmetyków Bielendy, nie pamiętam już dokładnie czego, ale pamiętam, że byłam zadowolona :).
ja przestałam używać płynów do demakijażu zmywam wszystko wodą z mydłem , ale muszę zaznaczyć że nie używam wodoodpornych tuszy:) od jakiegoś czasu w ogóle przerzuciłam się na wodę z mydłem i mam wrażenie że mi się cera poprawiła. Bardzo mnie to cieszy bo po pierwsze nie muszę w sklepie zastanawiać się co wybrać, dwa jest to dużo tańsze rozwiązanie :)
Zazdroszczę. U mnie woda z mydłem = płacz i czerwone oczka.
Muszę zakupić olej kokosowy, nie przypuszczałam że jest aż tak dobry. :) Płyn do demakijażu oczu dość dobry jest z Yves Rocher, choć nie idealny. Nie muszę jednak nim trzeć oczu nie wiadomo ile razy dzięki temu, że jest tłusty i to też ułatwia zmycie makijażu.
Musze w koncu wyprobowac ten olej kokosowy, bo widze ze ma szerokie zastosowanie ;)
Koniecznie. Mnie bardzo odpowiada jego wszechstronność.
Polecam płyn do demakijażu Bioderma. Kupiłam, by przetestować i od tamtej pory używam tylko jego:)
PS Długo czekałam na ten wpis:)
Warto było czekać? :) Widzę, że wiele osób poleca Biodermę. Mam tak traumatyczne wspomnienia ze stosowania płynu micelarnego Biodermy, że nie wiem, czy się zdecyduję…
Oczywiście, że warto!:)
Ja także polecam Biodermę,dobrze sprawdza się też AA nawilżenie (z kwasem hialuronowym), słyszałam też dobre opinie o dermedic ;)
A ja polecam sposób Dominique Loreau – oliwę lub dobry olej do demakijażu. Ja używam oleju z awokado zwykłego ze sklepu spożywczego i super zmywa makijaż a dodatkowo natłuszcza skórę wokół oczu.
Ja do demakijażu oczy od lat używam płynu micelarnego Biodermy (czerwonego – Sensibio). Nie spotkałam lepszego kosmetyku, choc ostatnio ktoś mi podpowiedział, żeby spróbować micela od Mixa – ma ponoć bardzo dobry skład.
Ktoś już też polecał Mixa… gdzie można kupić?
Rossmann, Super Pharm :)
a jeszcze zupełnym „przypadkiem” ;) trafiłam na świetne recenzje produktu Sylveco; lipowy płyn micelarny – ponoć zmywa również odporny tusz (recenzje z KWC :). Ja zamierzam wypróbować to cudo :)
Bioderma Sensibio zdecydowanie najlepsza dla wrażliwych oczu. Od jakiś 6 lat jej używam, czasem zmieniając na coś innego (prezent lub dodatek do innych kosmetyków), ale zawsze pokornie wracam do Biodermy. Z kosmetyków polecam jeszcze Organique, mają swoje perełki np. peeling enzymatyczny, fajne masła i peelingi do ciała.
U mnie dobrze działa popularny płyn BeBeauty z Biedronki, ale to nie dwufazówka.
A nie myślałaś o tym, żeby zacząć myć twarz olejkiem myjącym i wtedy od razu za jednym zamachem zmywa się też makijaż? Na przykład takim olejkiem z Biochemii Urody?
Ten właśnie olejek chcę sobie kupić jak tylko skończy mi obecny żel. Niestety, dotychczasowe próby zmywania olejami kończyły się płaczem…
Ja ostatnio zmywam oczy oliwką Hipp. Jest bardzo łagodna. I też świetna do ciała. Potem poprawiam Biodermą Sensibio. Samą Bioderma czasem musiałam zbyt długo pocierać oczy.
tenże cudny olejek także posiadam :D ale stosuje go metodą Azjatek, olejek do zmycia makijażu i żel do mycia twarzy/peeling jako dogłebne oczyszczenie z toksyn :)
Od kilku już lat używam płytu dwufazowego Ziaja – u mnie sprawdza się najlepiej, a mam grube rzęsy i naprawdę sporo tuszu nakładam. Jest bardzo tani i polskiej marki. :)
Dzięki! Poszukam.
Ja też używam ten z Ziaji i jestem bardzo zadowolona. Mam bardzo wrażliwe oczy i dotychczasowe płyny lub mleczka podrażniały mi je. Odkąd używam tego płynu oczy nie szczypią i nie łzawią. Jedyne minusy to tłusta konsystencja i konieczność każdorazowego zakręcania i mieszania płynu przed nałożeniem na wacik – ale to typowe dla tych dwufazowych :)
p.s. Pierwszy raz komentuję i muszę Ci pogratulować tak wspaniałych tekstów. Od dwóch wieczorów siedzę i czytam wszystkie posty po kolei i cieszę się, że do Ciebie trafiłam :) niezwykle przyjemnie się Ciebie czyta, a wiele ze wskazówek na pewno zastosuję w swoim życiu :) dziękuję i pozdrawiam :)
Chicamilia, bardzo dziękuję za miłe słowa! Nawet nie wiesz, jak mi dzisiaj były potrzebne :).
Mam bardzo wrażliwe oczy i mimo mojej całej miłości do Ziaji dla mnie ten kosmetyk to ogromne rozczarowanie.
Ja polecam do demakijażu płyn miceralny Biodermy Sensibio jest do cery wrażliwej naczyńkowej, sama nie mam naczynczkowej ale skóra jest po nim wyjątkowo delikatna i nie podrażnia mi oczu, do tego polecam peelingi cukrowe, balsamy, żele krakowskiej firmy eco plant same naturalne, ekologiczne skaldniki, do tego cudownie pachną, i po użyciu peelingu nie trzeba używać balsamu. Ceny nie powalaj , ale Warto poczekać na promocje, czesto bywają 30-50 % obniżki cenowe ;)
moje ostatnie odkrycie to naturalne kosmetyki od „alchemia lasu” . mają swoją stronkę na fb i tam też mozna skladać zamówienia.. pachną oszałamiająco( jesli ktos lubi takie lesno ziołowe aromaty) i są genialne
Aga, a wiesz może orientacyjnie jakie są ceny? Oni ich niestety nie podają..
ceny w granicach sredniej polki.. chyba, bo nie chodze po sklepach z kosmetykami.. za serum zaplacilam 54 zł za maske do wlosów 34 pozdrawiam
Do zmywania oczu polecam… olej! Żadnych chemicznych dwufazowych płynów! Tylko zwykły olej- np. z pestek winogron, migdałowy, sezamowy, nawet słonecznikowy. Rozpuści każdy nawet wodoodporny makijaż bez zbytniego pocierania, podrażnienia i wysuszenia okolic oczu.
Aaaa, wszyscy polecają oleje (i Biodermę)! :) Chyba odważę się spróbować znowu, trochę się boję, bo dotychczasowe próby nie skończyły się dobrze.
Popieram – olej do zmywania makijażu jest najlepszy. A jeśli wlejesz do buteleczki olej np. ze słodkich migdalów i sok z aloesu (w proporcji 1:1), masz dwufazowy, delikatny i nietłusty płyn do demakijażu oczu :)
Witaj Kasiu, piszę pierwszy raz :)
Z płynów to u mnie najlepiej sprawdziły się dwufazowe z Sephory i Yves Rocher.
Jeśli chodzi o olej kokosowy to polecam Wam ssanie i płukanie nim jamy ustnej. Wiem dziwnie brzmi ;) O jego cudownych właściwościach oraz technice wykonania można przeczytać na blogu Agnieszki Maciąg w dziale 'na zdrowie’. Polecam przeczytać :)
Marta, dzięki za komentarz! Fajnie, gdy ktoś się wreszcie ujawnia ;)).
O tym ssaniu wiem, czytałam u Agnieszki, ale przyznaję, że się jeszcze nie mogę przekonać :).
Ja trochę z oporami ale spróbowałam. Nabieram pełną łyżeczkę i daję radę ok 10min. Dwie duże łyżki to dużo wg mnie, przynajmniej na początek. Smak jest ok. Efektami pochwalić się jeszcze nie mogę bo stosuję dopiero dwa tygodnie.
Natomiast po zużyciu dwóch słoików oleju kokosowego do smarowania ciała zauważyłam, że bardzo wysuszył mi skórę :( A na początku też byłam zachwycona. Nie wiem dlaczego po dłuższym stosowaniu działa u mnie zupełnie odwrotnie.
P.S. Zgadzam się z Tobą jeśli chodzi o piling – tylko czerwony Put&Rub. Jeśli ktoś lubi ostre tarcie to on jest genialny i dla mnie niezastąpiony :) Skóra jest super po aplikacji.
Będę obserwować u siebie. Na razie nie zauważyłam negatywnych skutków, chociaż używam oleju na zmianę z masłem, o którym wspomniałam.
Jeżeli chodzi o dwufazówki to kiedyś bardzo lubiłam clinique i yves roscher, ale polecam Ci spróbować olejek myjący. Nie trzeba używać wacików i rozpuszczają szybko nawet najbardziej oporne tusze i pomadki.
Nie każdy olejek się nadaje, te do ciała nie zdają często egzaminu bo szczypią w oczy.
Ze bardziej naturalnych mogę polecić olejki z: Clochee, Muji i z Biochemii urody. Z mniej naturalnych bardzo lubię Kanebo sensai.
U mnie sprawdza się jeszcze migdałowy olejek do ciała z l’occitane i olejek do ciała z eucerin.
Polecam peeling z tej samej serii, co masz olejek – Welness&Beauty. Na skladach za bardzo sie nie znam, ale z tego co potrafie rozczytac, jest calkiem dobry (m.in. sol morksa i rozne olejki). To jest pierwszy peeling, po ktorym ja, wielka fanka balsamow i masel do ciala, moge sie niczym nie smarowac. Zauwazylam tez, ze dosyc szybko znika z polek w Rossmanie))
Jeszcze mam pytanie, czy olej kokosowy dobrze sie wchlania? Czy dziala podobnie do masla Shea?
Maslo Shea dobrze nawilza, ale tez pozostawia skore strasznie tlusta, co mnie bardzo denerwowalo…
Naturalny olej kokosowy bez dodatkow jest tlusty. To nie to samo co shea. Ja uzywam go do usuwania makijazu, ale na koncu przemywam twarz ciepla woda lub tonikiem. Od czasu do czasu stosuje olej kokosowy rowniez do pielegnacji ciala: po kapieli lub prysznicu masuje nim skore. Ze wzgledu na tluszcz, ktory pozostaje wtedy na skorze, robie to tylko wieczorami, przed spaniem. Polecam olej firmy Alnatura, jest stuprocentowy (bez dodatkow), nativ. Ma naturalny delikatny zapach i smak kokosu (mozna go tez stosowac do gotowania orientalnych potraw).
Asiula, dziekuje bardzo za szczegolowe info :)
do zmywania oczu – płyn miceralny la roche posay. albo oleje oczywiście :)
JA mam Tołpę-wprawdzie nie dwufazowy, bo takich nie lubię (jedyny wyjątek to Garnier, którego dość długo używałam). A tołpa u mnie się sprawdziła :)
U mnie też się sprawdza!
A ja tak bardzo ubolewam nad tym, że nie mam wanny, tylko prysznic. Jest szybszy i pewnie bardziej ekonomiczny, ale jeśli chodzi o relaks, wanna nie ma sobie równych. No i nie mogę wykorzystywać soli i kul do kąpieli Organique, które czekają na swoją premierę. :/
Mogę przygarnąć, jak nie masz z nimi co zrobić ;))).
A propos Organique, Doroto, bo wiem, że też uwielbiasz – to polecam bardzo bardzo bardzo masła shea do nawilżania ciała. Ja mam wersje pomarańcz i chilli i kocham ten zapach i efekt nawilżenia. <3
Kosmetyki ze Starej Mydlarni są świetne! Szczególnie polecam balsam do ciała ze śliwką i figą – pachnie tak obłędnie, że mam ochotę go zjeść a do tego świetnie nawilża skórę i nie zostawia takiej tłustej powłoki. Jest naprawdę cudny i w bardzo dobrej cenie – za spore opakowanie zapłaciłam jakoś ok. 21 zł. (jest bardzo wydajny)
Co do tego płynu magnoliowego – jeśli lubisz zapachy kwiatowe, to jest fajny, ja uwielbiam, ale mimo to mnie nie przekonał – jest bardzo delikatny, ledwo wyczuwalny i taki trochę nudny? Przynajmniej dla mnie.
Pozdrawiam serdecznie!
Jeśli faktycznie stosują olejki eteryczne, to pewnie przyoszczędzili :). Z tego co wiem, to olejki eteryczne są drogie bardzo.
Ja zmywam wodoodporne olejem Alterra z rossmanna ;) wystarczy chwilę potrzymać i makijaż sam schodzi ;D nakładam go też na włosy, twarz i do ciała, pięknie pachnie, super działa ;) serdecznie polecam, mam ten z limonka
popieram olejki :) olejkami, np. kokosowym, super się zmywa makijaż z oczu a przy tym skóra nie jest podrażniona i wysuszona, a efektu po Ziaji nienawidzę. Po każdym dwufazowym szczypią mnie oczy, jedyne poświęcenie w życiu gdzie zużyłam pół pudełka dwufazowego Ziaji było odklejanie rzęs ;)
Spróbuj oleju kokosowego nierafinowanego, warto dla tego zapachu :) Domowy peeling z kawy jest świetny (o ile oczywiście lubisz kawę), skóra nie potrzebuje po nim nawilżenia. Dla mnie to peelingowy numer jeden.
Uwielbiam kawę! Jak robisz ten peeling?
U mnie na blogu jest przepis, ale by nie śmiecić linkami tak krótko:
Wystarczą 3-4 kopiaste łyżki mielonej kawy.
Nie kombinuję z nią za dużo, po prostu zalewam wrzątkiem tak, by fusy się przykryły i było z 1cm wody więcej.
Zostawiam by całość się zaparzyła. Później już tylko pod prysznic i szorować :) Czasem dodaje grubej soli lub brązowego cukru, czasem cynamonu.
Zapach kawy pozostaje na skórze. Mniam – że tak to ujmę ;)
Dzięki! Muszę gdzieś poczytać, bo kołacze mi się, że można też użyć tych „resztek” z ekspresu, ale nie jestem pewna..
Można :)
:) ja używam moich „fusów” z kawiarki – dwa wkłady średniej wielkości wystarczają w zupełności. Dodaję czasami 2 łyżeczki cukru, cynamon też się u mnie pojawia, skórka pomarańczowa (jeśli mam ochotę na dodatkowe świeże pobudzenie zmysłów – cytrynowej skórki do tego zestawu nie polecam, moim zdaniem nie komponuje się ciekawie z zapachem kawy). Przed użyciem trzymam mieszankę w lodówce – tworzy ciekawy efekt podczas użycia i dodatkowo dba o jędrność skóry (różnica temperatur). Stosuje raz w tygodniu, po spłukaniu nie wycieram się – czekam chwilę, aż wyschnę. Uwielbiam to uczucie „oddychania” całym ciałem!
Ja do kawy dodaję koniecznie cukru (zwykły, biały) i oliwkę dla dzieci lub jakiś dobry olej (z kokosowym będzie pewnie bosko). Po takim szorowaniu skóra jest mega nawilżona i cudownie pachnie!
Ta „gąbka” nazywa się „loofah” i jest rośliną z rodziny dyniowatych ;) Olej kokosowy też uwielbiam, chociaż ostatnio odkryłam fajny balsam Eucerin (bez zbędnych zapachów i ma całkiem przyjazny skład).
No człowiek uczy się przez całe życie :).Dzięki!
Aż zapisałam do ulubionych Twój post :) Szukam właśnie takich w miarę naturalnych kosmetyków, a jednocześnie dobrze spełniających swoją rolę.
Też jestem kosmetyczną minimalistką ;) dlatego bardzo przypadły mi Twoje posty z tego cyklu :D
Też jestem miłośniczką wanny, niestety, obecnie mieszkam w slużbowym mieszkaniu z prysznicem i już od siedmiu lat kąpię się w wannie dosłownie kilka razy w roku, kiedy odwiedzam mamę :-( Olej kokosowy też mam, najpierw kupiłam nierafinowany (nie miałam pojęcia, że jest jakaś różnica…) i ten faktycznie jest bezwonny. Niedawno kupiłam nierafinowany i ma wyraźny kokosowy zapach, kiedy dodałam jedną lyżeczkę do kurczaka, to potrawa miała wyczuwalny kokosowy aromat. Muszę przyznać, że o ile z minimalizmem w szafie gorzej sobie radzę, to z kosmetykami wychodzi mi nieźle, do tego stopnia, że chyba zrezygnuję z pisania comiesięcznych postów o kosmetykach, bo już naprawdę nie mam o czym pisać w tym temacie ;-)
olej kokosowy to cudo bez dwóch zdań, a do misji „depilacja” nadaje się rewelacyjnie, u mnie, już chyba nic innego go nie zastąpi. Uwielbiam go tez używac jako maska/masaż na skalp głowy. Pozdrawiam serdecznie!
Zapomniałam wspomnieć, oczywiście, że używam go też na włosy. Nakładam na godzinę przed myciem, zawijam w ręcznik, potem są bardzo miękkie.
W moim przypadku najlepszy do demakijażu oczu jest dwufazowy płyn z Ziaji (niebieski). Nie podrażnia, nie piecze i szybko zmywa cienie, tusz i kredkę :)
Odnośnie masła to z chęcią zakupię jak będzie w sprzedaży. A nawiązując do wanny i prysznica, kocham wannę, a nie mam, na rzecz kabiny niestety. Ale jak kiedyś moje marzenie się spełni i się wybudujemy to wanna będzie i to duża :)
Ja jestem typowym prysznicowcem :D Nie przepadam za moczeniem się w wannie, a kosmetyki do tego przeznaczone trafiają do mnie zazwyczaj na zasadzie chciejstwa lub przypadkiem. Ostatnio miom ulubieńcem w tej kategorii czysto zmysłowej jest płyn do kąpieli z Organique o zapachu orientalnym. Od czasu do czasu też kuszę się na kule tej marki :)
Faktycznie Twoja toaletka wygląda minimalistycznie. Ja chyba nie jestem jeszcze gotowa na taką zmianę, ale staram się pewne kosmetyki, a raczej ich ilości, ograniczać. A do golenia świetnie sprawdza się u mnie olejek pod prysznic – aktualnie skończyłam butelkę Balea, potem w kolejce jest Nivea, ale z czasem poszukam czegoś bardziej naturalnego. Muszę się bliżej zapoznać z olejem kokosowym :)
pozdrawiam, A
Kasiu ślicznie dziękuję za rekomendację masła cieszę się że pomaga bratu! Będziesz pierwszą osoba którą poinformuję o dostępności sprzedaży
Ja też jestem typem wannowym i własnie zmieniłam mieszkanie na takie z wanną i jestem przeszczęśliwa.
A do demakijażu ja Ci szczerze polecam płyn dwufazowy z Yves Rocher – odkąd zaczęłam go używać, już nie sięgam po żaden inny.
Zgadzam się z Karoliną, tylko ten:-) Wcześniej używałam innych (w tym taki dwufazowy z nivea – najgorszy ever!!!) Nie trzeba trzeć oka, bardzo skuteczny, bardzo delikatny.
Ja mam azs i bardzo nie lubię kosmetyków które pachną inaczej niż delikatne zapachy naturalnych składników. Mogę polecić ci kosmetyki mediderm, zupełnie bez zapachu balsam ok 25 zł za 0,5 kg, żel pod prysznic 0,25 kg za ok 20 zł, i olejek do kąpieli, są wydajne bez żadnych zapachów, barwników i zbędnych składników, do kupienia w każdej aptece. Poza tym super sprawą jest olej z czarnuszki, niestety w Polsce prawie nie dostępny, mi przywozi go znajomy z Libanu. Jest super na popękaną suchą skórę. No i jeszcze mydła w kostkach, produkowane z oliwy z oliwek lub innych olejów, np mydło z Aleppo w Syrii, jest zielone twarde a do jego zapachu trzeba się przyzwyczaić jednak nie zostawia na skórze żadnego zapachu i pomimo początkowego uczucia naciągnięcia koi i łagodzi skórę, która u mnie jest i tak naciągnięta i przesuszona. Dużo takich mydeł ma w swojej ofercie firma Organique, są wydajne i w przestępnych cenach ok 20 zł. Taniej i w innych opcjach zapachowych np. z lawendą, płatkami róży czy innymi fajnymi dodatkami można je znaleźć na stronach przeróżnych podróżników którzy przywożą je prosto z kraju produkcji i sprzedają za ok 10 zł za kostkę, która mi starcza na ok 3 miesiące, są na prawdę duże. Ostatnio sprawdzam też mydła ziołowe przywożone z Syberii- dostałam w prezencie. Są robione na podstawie naturalnych składników i dawnych przepisów, mają konsystencję zielonej papki, ale na razie sprawdzają się super.
Fajnie się czyta twoje posty,widzę że stawiasz na jakość kosmetyków.U mnie jeszcze większa asceza w kosmetykach a kiedyś była kosmetomania na ogromną skalę.Pozdrawiam
:) Dzień dobry,
polecam najbardziej jak się da i z największym jakim się da ( ;) ) przekonaniem olej kokosowy właśnie do demakijażu oczu. Do tej pory stosowałam granatowy krem nivea nałożony na mokry wacik (świetnie się sprawdzał – metoda „odziedziczona” po mojej Mamie), jednak skusiłam się na przeczytanie składu i … Witaj oleju kokosowy również na „demakijażowanych” oczach! :) Doskonale działa, oczy nie zapiekły mnie nawet przez sekundę (a potrafią na przykład po rumianku), gdy dostanie się so oka (stosuję herbatkę rumiankową jako tonik do twarzy – koniecznie trzymany w lodówce – uwielbiam „zimność” na twarzy o poranku i przed snem). Do pointy jednak – TAK dla oleju kokosowego do domakijażu, TAK dla oleju kokosowego nakładanego zamiast kremu na twarz (dla mnie jedna noc w tygodniu wystarczy, żeby zdziałać cuda), TAK dla oleju kokosowego nakładanego jako maseczka na włosy (suche, od połowy dłługośći w dół, na noc – rano normalne mycie jakie mamy „w programie” – jeśli nie ma czasu na całonocne „maseczkowanie” – kilka godzin, lub kwadrans też pięknie podziałają i TAK dla oleju kokosowego wyjadanego wprost ze słoika („najedzmy” ciało od wewnątrz, dla efektu na zewnątrz). Dla jeszcze większej zmysłowej uczty polecam z całego serca organiczny olej nierafinowany (dla zapachu, smaku i świadomości, że temu, co najważniejsze – czyli nam – dajemy najlepsze).
To nie jest reklama – to jest zachwyt – najprawdziwszy i najszczerszy – oparty na moim doświaczeniu – i chęć podzielenia się tak cudowną informacją :)
Dziękuję za Twój Blog!! Bardzo :)
To ja dziękuję za tak miły komentarz :). Od siebie dodam tylko tyle, że z olejem kokosowym, pomimo jego niewątpliwych zalet też trzeba trochę uważać. Nie na każdej skórze uczyni cuda, może niestety wysuszać przy długim stosowaniu. Ale to już jest kwestia bardzo indywidualna. Pozdrawiam!
:) dopiszę zatem kilka słów o mojej skórze i włosach, żeby było jasne jakim „typem” jestem, skąd moja miłość i kto może skusić się na kokosową kosmetyczkę w jednym słoiku :)
Mam skórę raczej normalną (nie przesusza się – chyba, że „przeoczę” balsamowanie przez dwa tygodnie, aczkolwiek reaguje szybko na zmiany wody – napina się). Skłonność do alergii mam – może nie przesadną, jednak raz na jakiś czas pojawia mi się „pokrzywka” na przedramionach (ostatnio po użyciu balsamu do dopalania Garnier – spray). Skórę twarzy mam mieszaną z typową „strefą T”. Włosy miałam (od roku jest coraz lepiej) przetłuszczające się (u nasady i suche na końcach), cienkie, proste (genetyczny efekt prostownicy ;)), ich gęstość określiłabym jako średnią z minusem. Teraz proszę odwrócić wszystko co napisałam o włosach z przeszłości o 180° i mamy „stan obecny”! Mocne, błyszczące, myte co drugi dzień (a nie każdego dnia – wow!, duże wow! – kto każdego dnia myć musi – ten rozumie ;) ). Słyszałam o przesuszeniu skóry spowodowanym stosowaniem oliwy, sama tego doświadczyłam. Olej kokosowy tego u mnie nie zrobił – stosuję regularnie od trzech miesięcy – raz w tygodniu (wyjątkiem są dłonie – raz dziennie – i usta – … x dziennie zamiast balsamu ochronnego – sprawdza się bardzo dobrze w lecie – w zimie jeszcze nie próbowałam). Mam nadzieję, że zachęciłam do wstawienia „kokosowego słoika” do łazienki – tylko nie podjadać proszę podczas kąpieli ;)
PS. Olej kokosowy doskonale sprawdza się u mnie jako pierwsza pomoc na pierwszy zachwyt Słońcem, czyli zachłanność w opalaniu, łagodząc skórne skutki nieumiarkowania w zażywaniu kąpieli słonecznych :)
Nie mam doświadczenia z demakijażem oczu, jesli chodzi o cienie, kredki lub eyelinery, bo nie korzystam. Ale doskonale sprawdza mi się tusz do rzęs z Clinique, który jest wodoodporny a zmyć go wystarczy uzywając ciepłej wody- jak dla mnie rewelacja! Totalny minimalizm! Jedyne co odstrasza to cena, nieco ponad 100zł ale jak dla mnie efekt, trwałość, jakość plus minimalny koszt demakijazu zupełnie to rekompensuje:)
Kasiu, najwidoczniej Twoja skóra sama wybiera, co jest dla niej najlepsze :) Z tego co piszesz widzę, że zdecydowanie wybiera naturalne, nieprzekombinowane produkty do pielęgnacji. Z tymi szkodliwymi składnikami też różnie jest: jedni je kochają, inni nienawidzą. Są osoby, które nie potrafią się obejść bez szamponu z SLS (mocny detergent), bo mają okropne uczucie niedomytej głowy. Najlepiej samemu testować, zaczynając od użycia produktów o najprostszym i najbardziej naturalnym składzie. A jeśli do tego będzie w miarę tani, to nie będzie szkoda go wyrzucić, albo użyć na przykład do impregnowania butów :) Z olejem kokosowym jest taka sprawa, że tworzy na skórze tzw. okluzję. To znaczy, że używając go często do pielęgnacji przykładamy rękę do jej wysuszenia. Po prostu woda znajdująca się w skórze, dzięki olejowi kokosowemu nie ma szans odparować, a kiedy tą warstwę oleju usuniemy, następuje gwałtowne odparowanie powodujące nadmierne wysuszenie skóry. Dlatego z tym olejem kokosowym należy bardzo uważać, choć jest bardzo cennym i wartościowym olejem. Najlepiej używać go do masażu, pozostawić na ok. 15-20 minut i zmyć ciepłą wodą z dodatkiem delikatnego mydła lub żelu. :)
Dziękuję za tę wiadomość, teraz już rozumiem, dlaczego tak przez wszystkich zachwalany olej, u mnie powodował wysuszenie. Czy tak może być ze wszystkimi olejami?
Nie, nie ze wszystkimi. Są oleje, które tworzą tzw. częściową okluzję. Co to znaczy? To znaczy, że po aplikacji na skórze tworzą się „dziury”, które pomagają tylko na częściowe odparowanie wody. Do takich olei należy m.in. olej jojoba. Mam nadzieję, ze choć trochę pomogłam :)
Nie, nie ze wszystkimi. Są oleje, które tworzą na skórze tylko tzw. częściową okluzję. Po ich aplikacji na skórze powstają „dziury” ułatwiające tylko częściowe odparowanie wody. Do takich olei należy m.in. olej jojoba. Mam nadzieję, że trochę pomogłam i wytłumaczyłam w miarę prosto i obrazowo. :)
Ja polecam raczej zmienić tusz do rzęs na naturalny, zmywalny ciepłą wodą. Też mam bardzo wrażliwe oczy i dzięki temu nie wyglądam jak bym była cały czas zapłakana :) używałam z clinique, lily lolo ale kocham ten z dr hauschki, jest na bazie olejku różanego – cuuudowny ale efekt naturalny , mi jak najbardziej pasuje:)
Jak delikatny i efektywny demakijaż oczu to tylko masło kokosowe ! Trochę rozgrzać w palcach ( lub na wacik) i super efekt gwarantowany ?
Ja też mam problem z wrażliwymi oczami podczas demakijażu, większość płynów micelarnych piecze mnie w oczy. Polecam ten z loreal, nie jest co prawda dwu fazowy, ale mi bardzo przypadł do gustu?
Od jakiegoś czasu do demakijażu używam rękawiczki Glov. Do zmycia tuszu do rzęs i cieni w zupełności wystarcza i nie są potrzebne dodatkowe płyny. Trzeba jedynie zmoczyć rekawiczkę w dość ciepłej wodzie i chwilę przytrzymać – wszystko ładnie schodzi. Noszę soczewki i oczy mam dość wrażliwe, więc mogę polecić tę metodę. Nie wiem tylko, jak radzi sobie z mocną, kilogramową szpachlą ;)
Do demakijazu tylko plyn micelarny! Wybor jest spory, latwo znalezc wersje bio i organiczne – zeby znalezc “swoj” moze trzeba dwa lub trzy wyprobowac, ale warto :)
Do demakijażu oczu szczerze polecam olej rycynowy :) Przestawiłam się lata temu i nie wrócę do drogeryjnych propozycji. Opcja nie dla każdego bo trzeba ostrożnie, żeby olej nie wdarł się do oka i nie zatłuścił całej twarzy. Ale moje rzęsy i brwi bardzo to lubią. Do tego podzielę się rodzinną historyjką – moja Babcia całe swoje życie używała do skóry wokół oczu tylko oleju rycynowego i nie pamiętam żeby miała wokół oczu jakiekolwiek zmarszczki. To czy to dzięki olejowi rycynowemu jest już niesprawdzalne, ale nie zaszkodzi spróbować :D
Też chciałabym dojść do takiej minimalnej pielęgnacji – w tej chwili zużywam wszystkie zapasy kosmetyczne i jak tylko się skończą, mam zamiar postawić na całkowicie naturalne rzeczy. (Najtrudniej zużyć mi zapas kosmetyków do włosów ;) ) Teraz wszystkie kosmetyki mam naturalne, ale są z drogerii, a chciałabym przejść na pielęgnację polecaną przez autorkę książki „Dobre bakterie” – wszystko, co nakłada się na ciało, można też zjeść.
Dziękuję! :) Też używam teraz olejków z Biochemii :)
Do zmywania tuszu używam czyścika ACT i cieplej wody. Jest rewelacyjny, delikatny, tusz schodzi szybciej niż płynami do demakijażu i nie trzeba mocno trzeć oczu.