Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Wiosenne porządki w szafie

Wiosenne porządki w szafie są dla mnie symbolicznym przejściem między sezonami. W kontekście ubrań i ubierania się sezony nie są dla mnie aż tak istotne, ale zrobienie wiosennych porządków sprawia, że mocniej czuję powiew świeżości. :) Najczęściej zabieram się do nich wtedy, gdy światło wpadające do mieszkania pokazuje mi… jak brudne mam okna. ;) Nie wiem, jak u Was, ale we mnie wstępuje wówczas jakby nowa energia, nowa siła i chęć do zmian.

Szafa Minimalistki®

Sztuka ubierania. Stwórz szafę na miarę swoich potrzeb!

GWARANCJA satysfakcji lub zwrot pieniędzy.

Wiosenne zakupy?

W tym roku pogoda szaleje i zmienia się tak, że do porządków zabrałam się dopiero wtedy, gdy… okrutnie zmęczyłam się na zakupach.

Mam kilka rzeczy do dokupienia wiosną, ale przede wszystkim są to buty. Jedne już prawie się rozpadły, drugie są w trakcie renowacji u szewca (nikłe szanse powodzenia) i zostałam z niczym. Przyznaję, że odkładałam te zakupy długo, ponieważ nijak nie mogę znaleźć tego, co bym chciała. W akcie desperacji poszłam ostatnio do galerii handlowej i po dwóch godzinach wróciłam wymęczona i z poczuciem, że zdecydowanie czas na wiosenne porządki w szafie, bo mój mózg zaczął mimochodem poddawać się wiosennej akcji marketingowej pod tytułem „kup sobie coś ładnego, najlepiej zwiewnego i w kwiaty”. :/

Jak robię wiosenne porządki w szafie?

Przede wszystkim nie jest to żaden magiczny rytuał ;). Nie przeznaczam całego dnia czy weekendu na porządkowanie ubrań i nie jest to też moim priorytetem. To po prostu różne czynności rozłożone odpowiednio w czasie między innymi obowiązkami. Niemniej jednak jest to zwykle stały zestaw:

  1. Przegląd rzeczy i selekcja.
  2. Czyszczenie i naprawa.
  3. Wiosenny uniform.
  4. Układanie w szafie na nowo.

Przegląd rzeczy i selekcja

Zaczynam od przeglądu większości ubrań, butów i akcesoriów. Ponieważ nie mam ich tak dużo, mogę spokojnie za jednym razem przejrzeć prawie wszystkie, które noszę regularnie i zajmuje mi to nie więcej, niż jedną godzinę. Nie dzielę ubrań sztywno na sezony, większość noszę przez cały rok, z wyjątkiem np. grubych wełnianych swetrów czy krótkich spodenek.

W trakcie przeglądu:

  • oceniam, które rzeczy są nadal w dobrym stanie, które wymagają lub niedługo będą wymagały wymiany albo naprawy.
  • Sprawdzam też, które nosiłam najczęściej.

To pozwala mi zastanowić się, czy potrzebuję coś dokupić, i zaplanować dokładne zakupy. Żadnego window shoppingu czy niekończących się inspiracji – dzięki narzędziom wypracowanym przez lata wiem dokładnie, jakich ubrań potrzebuję i jakich szukam.

Zdecydowanie, które rzeczy są jeszcze dobre, a które już nie, nigdy nie było dla mnie łatwe. Jest to coś, czego się po prostu nauczyłam, i nie ma w tym tajemnej wiedzy. Ustaliłam sama dla siebie kryteria, które pomagają mi stwierdzić, czy ubrania są już wystarczająco zniszczone. Przykładowo:

  • koszulki – gdy dekolt jest wyciągnięty lub kolor zszarzały;
  • jeansy – gdy są porwane lub odbarwione;
  • swetry – gdy są mocno wyciągnięte lub dzianina jest zniszczona.

Twoje kryteria mogą być zupełnie inne, bylebyś je sobie uczciwie ustaliła i się ich trzymała. Koszulki czy dresy często z „wyjściowych” stają się dla mnie opcją „po domu” lub raczej „na spacery z psami”, ale staram się dbać o proporcje, żeby ubrań „po domu” nie było zbyt dużo, i o to, żeby nadal były w takim stanie, że spokojnie mogę wyjść np. do sklepu.

Plusem takiego stopniowego zużywania rzeczy jest to, że gdy już się zupełnie zużyją, wyrzucam je najczęściej do pojemników na ubrania. Stamtąd trafią do sortowni i zostaną przerobione na czyściwo – moim zdaniem to najlepszy sposób utylizacji. 

Czyszczenie i naprawa

Niektóre rzeczy wymagają czyszczenia i naprawy innej niż codzienna. Nie są to żadne skomplikowane czynności:

  • Piorę ręcznie wełniane swetry lub korzystam z zaprzyjaźnionej suszarki do ubrań. :) Większość nowoczesnych suszarek ma opcję odświeżania, które świetnie sprawdza się przy wełnie. Piorę też wełnianą czapkę i szale.
  • Medytuję z użyciem golarki do ubrań. :) To żart oczywiście, ale uwielbiam golić ubrania i to dla mnie jak medytacja. Golę regularnie większość wełnianych rzeczy, ale również bawełniane dresy czy bluzy, które się czasami mechacą. Często wystarczy jednorazowe golenie, żeby przestały się mechacić. Od lat używam tej samej, najtańszej golarki, którą pożyczałam już większości znajomych, i nadal działa.
  • Odkładam ubrania do zawiezienia do krawcowej [i robię to ;)].
  • Odkładam buty do zawiezienia do szewca [i robię to :)].
  • Oddaję do pralni płaszcz i kurtkę, jeśli to konieczne.

Planuję wiosenny uniform

To może brzmieć zabawnie, ale jedną z największych korzyści, jaką widzę w szafie kapsułowej (czy też wielu szafach kapsułowych w ramach jednej garderoby), jest możliwość zaplanowania, jakie zestawy będę nosić.

Pozwala mi to później zaoszczędzić masę czasu, a codziennie rano wiem, że mam się w co ubrać. Obserwowanie siebie i swoich wyborów ubraniowych przez lata (w tym siebie na zdjęciach) sprawia, że wiem dokładnie, w czym się dobrze czuję i w czym moim zdaniem dobrze wyglądam. Podkreślam: w czym moim zdaniem dobrze wyglądam. :)

Przykładowo, teraz sięgam do zdjęć, które zrobiłam wiosną i latem zeszłego roku, żeby przypomnieć sobie, co i jak nosiłam. To pomaga mi ułożyć sobie zestawy tegoroczne lub chociaż jeden wybrany statement look, czyli tzw. uniform. Tej kwestii poświęciłam jedną z lekcji w kursie Szafa Minimalistki. Mam się w co ubrać! Jest tam również planer do tworzenia uniformów. Postaram się pokazać swoje wiosenne zestawy i sposób ich przygotowywania za tydzień.

Szafa kapsułowa i narzędzia z nią związane, które wypracowałam, mają jeszcze jeden plus. To zaufanie, które mam do siebie. Zaufanie, że sama wiem, co robić i jak się ubierać, co kupować i jak zestawiać części garderoby, żeby czuć się dobrze w swoich ubraniach i z tym, jak wyglądam. Wiem, że nie każdemu się to będzie podobać, i to jest OK, nie musi.

Układam w szafie na nowo

Oznacza to właściwie, że wszystkie rzeczy trafiają z powrotem na swoje miejsce. :) Jedynym wyjątkiem jest wymiana cięższych zimowych swetrów na lżejsze, głównie letnie ubrania. Zimowe trafiają do szuflady lub pudełka, a letnie na wieszaki lub do szuflady. No i oczywiście, wyciągam już lżejsze buty – tenisówki i czółenka. Podkreślam raz jeszcze, że to wszystko nie dzieje się naraz, jednego dnia, a jest rozłożone w czasie, zwłaszcza że pogoda lubi przecież płatać figle.

I to tyle. Jak widzicie, moje wiosenne porządki w szafie to nic romantycznego i rytualnego, jak to się czasami przedstawia. Wiele mają z kolei wspólnego z rozsądkiem oraz ultrapraktycznym podejściem do ubrań i szafy.

Sprawdź Także

Powiadomienia
Powiadom o
guest
50 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments