* Tekst we współpracy z marką IKEA.
Wiem, że mnóstwo influencerek często zaczyna swoje teksty od „pytałyście skąd ta sukienka…” niezależnie od tego, czy faktycznie tak jest ;), ale mnie naprawdę często pytacie o moje obecne mieszkanie! Ostatni wpis wnętrzarski był na blogu ponad pół roku temu, pokazywałam wtedy swoją sypialnię po drobnym remoncie. Dziś chcę opowiedzieć o salonie czy właściwie dużym pokoju wielofunkcyjnym. Tym, który nie jest sypialnią. ;)
Niesamowite, ale dla mnie jest to pierwsze w moim dorosłym życiu mieszkanie, które urządzam zupełnie sama i tylko dla siebie. Chyba dlatego po raz pierwszy mogę je spokojnie nazwać mieszkaniem minimalistki, bo mieszka w nim rzeczywiście tylko minimalistka. :) Zanim przejdę do zdjęć i konkretów, słowo wprowadzenia. To jest mieszkanie, które było kupione pod najem, z tą myślą remontowane i urządzane, ostatnie 2 lata było właśnie wynajmowane. Teraz jest to moja baza, którą odrobinę urządzam pod siebie, ale nie traktuję tego mieszkania jako swojego docelowego.
Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam po wprowadzeniu się to… sprzedałam i wyrzuciłam kilka mebli. :) Od razu wiedziałam, że po prostu nie jest mi potrzebne tak dużo miejsca do przechowywania i ogromna komoda znalazła swojego nowego właściciela od ręki. Duży rozkładany stół (z odzysku) niestety nie nadawał się już do użytkowania. Po wyniesieniu zbędnych mebli zrobiło się mnóstwo miejsca i upragnionej przestrzeni, choć mieszkanie nie jest wielkie (37 metrów w sumie). Ze sobą przywiozłam jedynie biurko z fotelem biurowym, reszta była już w mieszkaniu. Miło było mi zauważyć, że naprawdę dobrze przygotowałam to mieszkanie pod najemców, bo samej mieszka mi się tutaj bardzo dobrze. Zrobiłam natomiast remont w kuchni i drobny w łazience, co było już wcześniej planowane.
Wprowadzając zmiany do mieszkania „pod siebie” kierowałam się dwoma zasadami. Postanowiłam, że:
1. Nie wszystko naraz. Lubię, żeby mieszkanie żyło ze mną. Nie wszystko musi być zrobione od razu i „na gotowo”. Ono nie jest i pewnie nigdy nie będzie „skończone”.
2. Nie będę ruszać tego, co dobre. Oczywiście, że to mieszkanie wyglądałoby inaczej, gdybym od początku robiła je dla siebie. Na pewno miałoby inne podłogi, ale z oczywistych względów nie zamierzam ich wymieniać. Zostawiłam również bazowe meble (regał, kanapa, szafy), ponieważ są bardzo praktyczne i w świetnym stanie.
Ponieważ mebli i przedmiotów w moim domu nie ma zbyt wiele, poza pokazaniem ich na zdjęciach chcę Wam trochę o nich opowiedzieć. O tym, dlaczego otaczam się akurat takimi przedmiotami, skąd się wzięły i jaka jest ich historia. Uważam, że podobnie we wnętrzach, jak i w ubraniach możemy kierować się podobnymi wartościami łącząc to, co nowe z tym, co stare. Drogie z tańszym. Sztukę z sieciówką. Możemy szukać ponadczasowych projektów i jakości, ale i eksperymentować. Dodając do tego własną estetykę i gust, który nie podlega ocenie. W mojej szafie znajdziecie polskie projekty i sieciówki, kaszmir i sportowy poliester, legginsy z Lidla i jedwabną apaszkę. Nowe jeansy i swetry z lumpeksu. Tak samo we wnętrzach mam szafkę nocną z lat 50, szafę z IKEA czy lampę Hubsch z drugiej ręki. Kubki Marimekko, ale i z Bolesławca, ceramikę sopocką oraz ze wspaniałej polskiej pracowni Ende czy talerze z drugiej ręki. Spróbuję pokazać Wam moje wnętrze przez pryzmat tych właśnie wartości.
Gdy wprowadziłam się do tego mieszkania, dużo eksperymentowałam z ustawieniem mebli w dużym pokoju. Jedynym elementem, który pozostał w swoim miejscu była szafa, reszta wędrowała po kilka razy pod różne ściany. Pod względem funkcjonalnym mam trzy strefy, które zmieniały swoje miejsce:
- Strefę wypoczynkową z sofą i stolikiem kawowym.
- Strefę pracy z biurkiem i fotelem biurowym.
- Strefę przechowywania, którą głównie stanowi regał KALLAX.
Na szczęście moje meble są lekkie i bardzo mobilne. Regał KALLAX ma kółka, które ułatwiają przestawianie, sofa KLIPPAN to jeden z mniejszych i bardzo lekkich modeli (nie jest rozkładana, co zmniejsza wagę), fotel biurowy jest na kółkach, a biurko ma lekki stelaż. Sofa znajdowała się już pod każdą ścianą i pod oknem, ale obecne ustawienie odpowiada mi najbardziej.
Strefa wypoczynkowa…
… to u mnie kanapa KLIPPAN ze stolikiem kawowym. Tę kanapę wybrałam lata temu z kilku powodów. Po pierwsze, jest lekka i nieduża gabarytowo, przez co nie przytłacza wnętrza. Po drugie, jest bardzo wygodna. Po trzecie, jest ultra praktyczna. Ciemnoszare pokrycie nie brudzi się tak łatwo, a fakt, że można je w razie czego zdjąć i wyprać tylko poprawia komfort użytkowania (można je też wymienić, jeśli pojawi się taka potrzeba). Przy wynajmowaniu mieszkania było to dla mnie ważne, ale i teraz, gdy na kanapie lądują psy – jest to bardzo istotne. Jestem wygodna, nie mogłabym mieć trudnej do czyszczenia sofy, a mieszkanie jest do mieszkania, a nie do patrzenia. :)
Gdybym teraz kupowała sofę, zdecydowałabym się jednak na inny model z równie praktycznego względu. Chciałabym mieć model rozkładany tak, żebym mogła kogoś łatwiej przenocować. Oczywiście, materac też się sprawdza, ale ostatnio, gdy przyjechali moi bracia, jeden z nich z dziewczyną – łatwo nie było. :) Pewnie wybrałabym którąś z sof modułowych – FLOTTEBO, która jest na tyle szeroka, żeby być też łóżkiem lub VALLENTUNA z uwagi na rozkładany moduł z siedziskiem, ale i uwielbiam takie nietypowe zestawienia modułów, jak tutaj. Nie trzeba kupować nowych mebli, żeby poeksperymentować z ustawieniem modułów pod różne potrzeby i zachcianki domowników.
Na kanapie najczęściej leżę z książką, telefonem i futrem. :) Biała poszewka GURLI to nowy nabytek, potrzebowałam rozjaśnić ten zakątek. Druga poduszka i koc przyjechały ze mną w zeszłym roku z Peru. Koc kupiłam, w ramach wspierania lokalnego rzemiosła, na targu w Cuzco, a poduszkę u Indian Uro, mieszkających na pływających wyspach na jeziorze Titicaca. Koc jest z wełny alpaki – kocham jego miękkość. Poduszka jest mieszana – z niebarwionej sztucznie wełny owczej i alpaki, a przedstawia Pachamamę, inkaską boginię ziemi. Pies przyszedł sam, z lasu. :)
Wiele pytań dostaję o stolik, gdy tylko pojawia się na instagramowych zdjęciach. To przemalowany spadek po poprzednim właścicielu mieszkania. Oryginalny ciemny kolor drewna do mnie nie przemawiał, a wiadomo, że biały to ulubiony kolor minimalistek. ;) Stolik nie jest idealny, jest nieco krzywy, ma trochę zadrapań i ubytków, ale na tym właśnie polega jego urok. Używam go do wszystkiego, czasami jest też moim atelier. ;) Zresztą, to nie jedyna rzecz w mieszkaniu, która pozostawiona przez poprzedniego właściciela zyskała nowe życie.
Strefa przechowywania…
… to w istocie regał KALLAX z bardzo wygodnymi pudełkami DRÖNA. Trzymam w nich wszystkie drobiazgi, które nie są książkami. Głównie jest to miejsce na pasję i hobby, dlatego są tam druty z włóczką, pędzle, składniki do robienia farb z naturalnych pigmentów, ale i część firmowych dokumentów, które są mi potrzebne w bieżącej pracy, zanim zarchiwizuję je w biurze. Pojemniki są bardzo pojemne i wygodne dzięki zakładce z materiału, która ułatwia wysuwanie. Na wierzchu jest kilka drobiazgów, które bardzo cenię lub korzystam z nich na co dzień.
Ważne miejsce w moim sercu zajmuje rzeźba głowy Chopina wykonana przez Stanisława Bracha. Jest to nagroda od Stowarzyszenia Wiosna, organizatora akcji Szlachetna Paczka i Akademia Przyszłości za działalność charytatywną. Żeliwny czajnik w japońskim stylu kupiłam na targu staroci na Kole. Okazał się być bardziej ozdobny, niż użytkowy, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Uwielbiam na niego patrzeć. Kawałek drewna przywiozłam kiedyś z nad morza. Oba stanowią jedną z nielicznych dekoracji w domu. Nieoczywiste piękno w stylu wabi sabi. Pozostałe półki zajmują rzeczy czysto użytkowe – moja poduszka do medytacji mindfulness, biżuteria i perfumy o nazwie Nomade. Przy moim stylu życia (która to przeprowadzka w ciągu ostatnich lat? ;)) chyba nic dziwnego, że wybrałam zapach o akurat takiej nazwie… :)
Mobilność regału KALLAX pozwala mi też w 3 minuty wyczarować przytulną przestrzeń do medytacji i uważnego ruchu, które są ważną częścią mojej codzienności. Mata do jogi stoi obok, przy szafie – wszystko mam pod ręką.
Poza regałem KALLAX rzeczy przechowuję w dwóch miejscach. Na ścianie obok kanapy wisi otwarta półka, gdzie mam wszystkie moje książki (na samej górze te do oddania/sprzedania), notesy i kilka drobiazgów. Półka również należała do poprzedniego właściciela mieszkania i jest super praktyczna. Większe gabaryty typu odkurzacz, mop, miska, walizki, statyw do aparatu zmieściłam w szafie. To również model IKEA, który nie jest już dostępny w sprzedaży, ale bardzo podobny do szafy KLEPPSTAD. W całym mieszkaniu mam jeszcze szafę na ubrania w sypialni i szafkę w przedpokoju. Dużo przestrzeni = pragmatyczny plus minimalistycznego stanu posiadania.
Strefa do pracy…
…to doskonale Wam znane biurko młodej polskiej marki Mleko Living. Z właścicielami poznaliśmy się kiedyś na organizowanych przez nich warsztatach ceramicznych. Zresztą, na otwartej półce na ścianie widać moje „dzieła” z tamtych warsztatów. :) Potem zaczęli robić meble i tak wylądowało u mnie biurko. Jest wspaniałe – blat to lite dębowe drewno, a lekkości dodaje stalowy stelaż. Niestety, jest to również pojedynczy egzemplarz więc jeśli szukacie czegoś podobnego w klimacie, polecam model LILLASEN z bambusowym blatem.
Fotel to mebel, który pokazywałam już na blogu, ale stale dostaję o niego najwięcej pytań. To model z IKEA, nazywa się ALEFJÄLL. Jest to autorski projekt Francisa Cayouette dla IKEA. Francis Cayouette to uznany i nagradzany projektant, który tworzy m.in. dla Normann Copenhagen. Sam fotel biurowy jest w mojej opinii świetnie wyprofilowany, wykonany ze skóry naturalnej oraz stali, ma 10 letnią gwarancję i spełnia konieczne biurowe normy. Uwielbiam go.
Na biurku jest z reguły to, nad czym akurat pracuję. W tej chwili widzicie stos moich książek – dostałam egzemplarze autorskie od wydawnictwa i szykuję newsletterowy konkurs z książkowymi nagrodami. Kto się nie zapisał, a by chciał – zapraszam tutaj. Podkładkę pod myszkę kupiłam w NAP (stacjonarnie, w Warszawie), a podkładka pod laptopa to kartonowe „złóż to sam”, które dostałam po warsztatach z design thinking w kampusie Google. Nic się nie marnuje. :) Nad biurkiem i jako oświetlenie główne wybrałam papierowe klosze KRUSNING. Nad biurkiem mniejszy, pośrodku pokoju większy. Wyglądają jak przepiękne papierowe kwiaty. Białe, naturalnie. ;)
Co więcej?
Na koniec chcę opisać kilka rzeczy, o które też często są pytania. Ściana za biurkiem to mój spontaniczny, autorski projekt. :) Gdy miałam robiony remont kuchni, zostało sporo rozrobionego zwykłego gipsu. Zawsze podobały mi się faktury na ścianach, ale wciąż brakowało mi odwagi. „To gips, w razie czego zmyjesz wodą” – usłyszałam od mojego fachowca i poszło! Nakładałam gips na ścianę malarskimi szpachelkami, potem zaczęłam mieszać gips z naturalnymi pigmentami, na które miałam wtedy twórczą fazę. Efekt widzicie na zdjęciach, choć przyznaję, że nie umiem tak dobrze oddać uroku ściany na fotografiach. Jest nierówno, bałaganiarsko, artystycznie, idealnie. :)
W temacie sztuki pozostając, kilka słów o obrazach i grafikach. Mam marzenie o całej ścianie zapełnionej sztuką. Obiecuję sama sobie, że kiedyś się zbiorę w sobie i taką zrobię. Tymczasem zamiast telewizora listwa MOSSLANDA robi mi galerię teraz, a w niej znajdują się: grafika Mieczysława Wasilewskiego (oryginał), kupiona na targach plakatu osobiście od artysty, rysunek kupiony na targu staroci, grafika Joanny Grochockiej (wycięta z Przekroju) i moje prace. Obraz z kołami jest namalowany farbami akrylowymi, ten w paski z użyciem naturalnych pigmentów z popiołu i węgla, a biało-beżowy w tle to gips barwiony piaskiem. Szare ramki to model LOMVIKEN, mała biała to RIBBA.
Mieszkanie ma jeden minus w postaci braku pełnowymiarowego balkonu, ale i tak zaparłam się, że będą rośliny. Na wzór przepięknych francuskich balkoników. Doniczki to jedyna rzecz, którą miałam w zdecydowanym niedomiarze i musiałam dokupić. Na balkonie trzymam smaguliczkę, surfinie, niecierpki, miętę i bazylię czy werbenę. W domu okazuje się, że jestem niespodziewaną matką paproci. Z jednej mam już dwie, trzecią w paprociowym przedszkolu, a czwartą już odchowałam i oddałam.
Większość doniczek to IKEA. Na parapecie widzicie model DRÖMSK, na szafie GRADVIS, dużą kamionkową BÄRMÅLLA, a na balkonie kilka doniczek INGEFÄRA, w których porowata terakota, przez zatrzymywanie nadmiaru wody, wspiera roślinę w utrzymaniu właściwego poziomu nawodnienia . Doniczkę z nóżkami kupiłam w TKMaxx, jest też kilka starszych z odzysku, a nawet metalowy pojemnik na sztućce, który został po najemcach.
Strasznie długi wyszedł mi ten tekst jak na wnętrzarski. :) Starałam się rzetelnie opisać większość elementów, które widzicie na zdjęciach. Jeśli czegoś zabrakło – dajcie proszę znać, dodam. Jak widzicie to mieszkanie, które żyje. Niewykluczone, że za moment będzie wyglądało odrobinę inaczej, ale rzadko wiąże się to u mnie z kupowaniem nowych rzeczy tak po prostu. Każdy z przedmiotów, który mam, opowiada jakąś historię, a ja lubię ich słuchać. Podoba mi się też, że przestrzeń nabiera takiego trochę artystycznego wymiaru. Bardzo łączy się to z momentem w życiu, w którym jestem.
Jakimi wartościami kierujecie się urządzając swoje domy i mieszkania?
Tekst powstał we współpracy z moim wieloletnim blogowym Partnerem – marką IKEA.
Rzeczywiście pięknie wyszło. Ja też jestem na etapie urządzania mieszkania wakacyjnego w Paryżu i przybrałam inną taktykę. To znaczy ekipę remontową mam tylko raz więc muszę skończyć teraz. Po Covidzie jest dużo niedostępnych produktów czy w Leroy czy w Ikei więc często niestety muszę się zadowolić innymi rozwiązaniami, niż tymi planowanymi. Będzie to mieszkanie covidowe- zdjęcie z lipca 2020.
Myślę, że odzwierciedlenie wyznawanych wartości przy urządzaniu mieszkania wprowadza do naszej przestrzeni życiowej pewien ład, harmonię i spójność.
Jesteś tym, czym się otaczasz. Otaczasz się tym, czym jesteś.
Ja od lat jestem zafascynowana japońskimi wnętrzami i tym, jak są spójne z filozofią Zen wyznawaną przez Japończyków (Japonia zresztą bywa nazywana kolebką minimalizmu). Oczywiście regularne trzęsienia ziemi również zmuszają ich do posiadania jak najmniejszej liczby rzeczy, ale myślę, że minimalistyczne wnętrza to głównie kwestia ich wyboru. Świadczy o konsekwencji i bezkompromisowości w życiu. I to mi się podoba!
Trafiłam kiedyś na artykuł i reportaż, który mocno burzył wyobrażenie, o którym piszesz. Owszem, filozofia zen pięknie wygląda na zdjęciach, ale większość japończyków mieszka raczej tak. ;)
https://wybywam.com/index.php/2017/10/17/jak-mieszkaja-japonczycy/
Ale świetna strona!
Potwierdzam to co pisze Kasia,
mieszkania które widziałam w Japonii były raczej zagracone, i mocno zastawione tzw „durnostojkami/zbieraczami kurzu/przydasiami”. Kotkami machającym łapką, ołtarzykami, pamiątkami. Dodatkowo w większych miastach okno na ścianę sąsiedniego bloku, okno sąsiada lub wentylator to norma. I karaluchy – także w restauracjach. Raz nocowaliśmy z bezpośrednim widokiem na cmentarz (nagrobki gęsto tuż przy ścianie budynku) i to był całkiem ładny widok. Dla mnie dość kojący ;)
Podoba mi się – prosto i przytulnie. Zostaje też dużo miejsca dla wyobraźni. Gdy remontowałam moje mieszkanie (w bloku z lat 50.), starałam się zachować, co się dało. Zostawilam lastryko w kuchni i w łazience (zostało wyszlifowane, ale jest nieidealne), stare żeliwne kaloryfery, zaokrąglenia na krawędziach niektórych ścian, stare tynki lekko nierówne, w niektórych miejscach z zaglebieniami, stare drzwiczki od liczników i stół kuchenny po wcześniejszej wlascicielce mieszkania. Kupiłam trochę nowych mebli, które mnie ujely, bazowe meble z Ikea i używane meble. Zamiast polki na buty mam sanki z PRL ;)
Takie połączenie musi super wyglądać, opis działa na wyobraźnię ;) Bardzo mi się podobają wnętrza urządzone w opisany sposób.
Ależ mi się podobają stare żeliwne kaloryfery! Lastryko też, ale tylko to oryginalne. :)
Od 10 lat użytkuję kanapę Klippan (mam dwa pokrowce, które piorę w pralce i to uważam za super sprawę). Pamiętam swoje oburzenie, gdy w domu przy składaniu zobaczyłam z czego zrobione są elementy tej sofy. Teraz jestem z tego dumna. Mimo wypełnienia z odzysku, sofa jest niezniszczalna. I choć jest raczej z tych niepraktycznych (jest zbyt krótka, by się na niej swobodnie wyciągnąć), to pobędzie ze mną jeszcze trochę.
Ja akurat nie o meblach, a o życiu. Piszesz: mieszkanie …”urządzam zupełnie sama i tylko dla siebie”. Każdy człowiek musi mieć w życiu taki etap, każdy w życiu musi pobyć trochę singlem.
Jako osoba żyjąca od prawe 18 lat w „szczęśliwymzwiązkumałżeńskim” doceniam takie momenty.
Biorąc ślub obydwoje z mężem wiedzieliśmy, że każde z nas musi mieć jakiś margines życia dla siebie, że nigdy nie będziemy „papużkami nierozłączkami”.
U nas objawia się to tym, że często wyjeżdżamy samotnie, tzn ja z „młodym” a mąż zazwyczaj podbija szeroko rozumiane Karpaty z moim kuzynem (czyli puszczam „ogon”).
Takie dwa lub trzy tygodnie w domu, bez drugiej połówki pomagają nabrać do tzw życia dystansu. Z synem robimy sobie tzw „urlop wewnętrzny”, po prostu żyje się wolniej…
Poza tym ktoś musi zawsze zostać z szynszylami.
W tym roku wybieram się na dosyć długi, jak na pracownika firmy transportowej urlop. Biorę wielki plecak, w który zapakuję całe swoje życie, łącznie ze stertą ciuchów cały czas czekających na wypróbowanie i przenosimy się z młodym na prawie dwa tygodnie do Barda w Kotlinie Kłodzkiej.
Naszą bazą będzie niewielki apartament w centrum miasteczka (niestety tylko to udało się upolować)… a później pogoda, nasze chęci i koronawirus dopiszą resztę scenariusza. Zawsze preferowałam podróże w stylu Wojciecha Cejrowskiego (jako jedyny objaw sympatii), czyli bez bagażu, ale w tym roku okoliczności podyktowały inny styl wypoczynku. Będzie fajnie.
Dziękuję Ci za komentarz i ważne uwagi, ale trochę co innego miałam na myśli. Bardziej to, że będąc w związku i urządzając mieszkanie łączą się gusta i potrzeby wszystkich osób, co naturalne. Natomiast teraz po raz pierwszy mogę urządzić je tylko „pod siebie”.
Przyznaję, uczepiłam się jednego zdania i poniosło mnie. Akurat nie miałam ochoty pisać o Ikei, którą średnio sobie cenię, więc napisałam, co akurat czuję, przekazałam swoje „impresje”.
Fajnie jest łączyć różne gusta w jednym mieszkaniu. Zwłaszcza, kiedy się mieszka z inteligentnym i przezabawnym mężczyzną, dwunastolatkiem mającym swoje zdanie „na każdy temat” i dwiema humorzastymi szynszylami, których wielka klatka trzy razy dziennie zmienia położenie, dla ochrony przed gorącem.
Jednakże wskutek wymuszonego pandemią „siedzenia na kupie”, w dużym stresie (nauka i praca zdalna oraz wiosenna, wywołana koronawirusem zapaść na rynku transportowym) odezwała się we mnie chęć urządzenia się gdzieś na nowo, chwilowego rzecz jasna. Na pewno uda mi się po powrocie dokończyć rozpoczęty remont.
Kallax! Najgenialniejszy mebel w historii ludzkości ;D
U mnie robi za szafę dla mnie (z pudełkami), szafki dla dziecków (z pojemnikami i szufladkami), za nowoczesny kredens w kuchni, do którego dokręciłam nóżki i którym jakby oddzieliłam aneks od „salonu” (wkłady szafkowe i szufladki i pojemniki). Do tego powoli dojrzewam żeby dokupić jeszcze do przedpokoju i ustawić jako siedzisko / szafke na buty i na stryszek jako zagospodarowanie skosów . Całe mieszkanie mogłabym se w te kostki urządzić, konia z kopytami się w pudełka upchnie i bajzlu nie widać :D
Ha, nareszcie wiem, skąd różowy pudrowy kubeczek ze złotym środkiem :)
Mieszkanko jasne, przejrzyste, z przyjemnością się go ogląda. Dużo zieleni.
Kasiu, co tam masz za książki do oddania lub sprzedania?
Kubeczki to Ende!! :) W książkach różnie – część poszła ostatnio na charytatywnej licytacji na Instagramie, część to pożyczone książki, które muszę oddać. Resztę pewnie ogarnę do oddania lub sprzedania w wolnej chwili. :)
Ok :)
Jestem pod wrażeniem! Bardzo mi się podoba!
Nie miałam nigdy okazji urządzać wnętrz tylko dla siebie. Moja sytuacja jest trochę inna (5-cio osobowa rodzina), ale bardzo dbam o tzw oddech w domu.
Moja podstawowa zasada to „miejsce na wszystko i wszystko na miejscu”, co oczywiście przy trójce maluchów mocno kuleje;) Ale przynajmniej wiem, gdzie jest mój kręgosłup;)
W kwestii samego urządzania, chyba mam podobnie do Ciebie, mieszam sentymentalizm z funkcjonalnością, sieciówki ze sztuką, potrzebę jasności i przestrzeni z potrzebą przytulności. Pozdrawiam:)
Już miałem pisać, że czegoś tu brakuje we wpisie, a to jakieś dziwne odnośniki, które mi przeglądarka blokuje ;) no ale nic, podejrzałem z drugiej.
Co do tych kloszy papierowych – to naprawdę papier? pytam bo… ładne są i robią wrażenie ale… jak to odkurzać? ;)
A tak ogólnie: jak to jest że jak ktoś pokazuje swoje rzeczy, to zawsze mi się wydaje, że ma ładniej niż ja, mimo że są też jakieś przedmioty wyłącznie ozdobne, których ja unikam. Albo ja nie mam stylu albo to po prostu zawsze tak wygląda u kogoś lepiej ;) Tak czy inaczej zazdroszczę mieszkania jak z katalogu :) (w moich ustach to jest największy komplement – jakby ktoś nie był pewien :P sam wciąż do tego dążę i moje niestety nigdy mi tak nie wygląda ;) ).
Czym ja się kieruję? No ja jestem minimalistą głównie wizualnym ;) podobają mi się minimalistyczne wnętrza, więc do tego też dążę u siebie (i nie, wcale nie wydają mi się surowe i niedostępne, tylko piękne i dające spokój i skupienie). Ostatnio się też do Ikei przekonałem (tzn. ja zawsze lubiłem ten sklep ale nie do zakupu mebli :D bo dużo mają takich stylizowanych na „staroświeckie” jak ja to mówię ;) a ja takich nie lubię), ale wcześniej szafa PAX do sypialni, a teraz jak zobaczyłem to: https://www.ikea.com/pl/pl/p/besta-kombinacja-z-drzwiami-bialy-selsviken-polysk-biel-s19057529/ to stwierdziłem, że muszę, koniecznie, natychmiast, potrzebuję, zamienić moje 4 wiszące szafki częściowo oszklone na taką, bo to dopiero minimalizm! ;) Tak też zrobiłem i jestem zadowolony – mniej rzeczy widocznych (a jednocześnie więcej się mieści! bo te moje wiszące były wąskie i ozdobne, może i ładne ale do przechowywania mało praktyczne), no faktycznie wyszło minimalistycznie :) Jeszcze takie dwie albo trzy małe „kostki” Besta staną obok zamiast obecnej komody – żeby wszystko ładnie wyglądało w jednym stylu :) (te kombinacje Besta są naprawdę fajne, fajne można meblościanki z nich zestawiać i co kto lubi – otwarte lub zamknięte, u mnie wszystkie będą zamknięte z frontami bez uchwytów, w ogóle podobają mi się też takie szafy „na całą ścianę” z nich – prawie jakby nie było mebli! ;) ). Jestem też zaskoczony i tu naprawdę plus dla Ikei, że udało mi się wyregulować drzwi całkiem prosto (mimo że jedną część szafy kupiłem jako używaną), to się nie zawsze z meblami udaje! mam nadzieję tylko, że nie opadną w czasie użytkowania.
A czy pokażesz jak wygląda kuchnia i przedpokój?
Tez jestem ciekawa:)))
Przedpokój jest malutki, pokażę go może na Instagramie, ale planuję na blogu post z kuchnią i łazienką po renowacji. :)
U mnie przy dzieciach niestety nie bardzo możliwe jest funkcjonowanie w minimalizmie :) ale Ikea pomaga pochować wszystko tak aby jak najmniej było wszystkiego na zewnątrz :)
Jest możliwe.
Minimalizm to nie białe ciuchy, ściany i liczenie swoich przedmiotów do 100. Nie oznacza to także, że w domu mamy zawsze idealny porządek i spełnienie marzeń i snów „perfekcyjnej pani domu”.
Minimalizm to sposób życia, w którym rzeczy są dla nas a nie my dla nich. Rzeczy jak nic innego mogą nas usidlić, i nie mówię tu o jakichś drogocennych przedmiotach, a raczej o worze szmat z lumpeksu, albo stosach pościeli trzymanej na czarną godzinę.
Uważam się za minimalistkę i na minimalistę wychowuję też mojego dwunastoletniego syna. Myślę, że docenił naszą mobilność i bagaż składający się z niewielkiego plecaka i średniej walizki, kiedy dwa lata temu w Zakopanem musieliśmy w ciągu trzech minut przesiąść się w autobus na Słowację.
Według mnie, minimalizm u każdej osoby będzie opierał się na czymś innym, i na dodatek ewoluował w czasie. Ja przestałam liczyć swoje ubrania, bywało ze miałam ich 10 sztuk, bywało też 50… zwłaszcza, że lubię bawić się modą. W tej chwili bardziej skupiam się nie na liczeniu rzeczy, co na liczeniu swoich planów i zadań… weryfikuję, czy robię coś, bo zrodziło się w moim sercu, czy może chcę zadowolić jakiegoś swojego wewnętrznego „karbowego” i tabuny już nieżyjących ciotek
Lubię małe , nie zagracone mieszkania. I boczne światła wieczorami. Dziś pomyślałam, że życie w przytulnym wnętrzu działa jak medytacja .
To prawda, coś w tym jest! :)
Czy może mi ktoś powiedzieć, na ile Ikea jest etyczną firmą?
Na pewno dba o pracowników, zgodnie ze szwedzkimi standardami.
Jednakże kiedyś, podczas rozmowy z kimś kto wychował się w okolicy Łomży słyszałam, o wycinaniu fragmentów Puszczy Piskiej na potrzeby Ikei. Najprawdopodobniej robią to podwykonawcy.
Wydaje mi się, że sama Ikea dba o ekologię, recykling, co nie zmienia faktu, że nie są to meble na lata a typowe „fast furniture”, obliczone na krótki okres użytkowania, bo przecież zaraz wyjdzie nowa edycja i trzeba ją sprzedać.
Osobiście niecierpię szwedzkiego designu. Nie dość, że smętny i zimny, to jeszcze blady i mdły, bez kontrastu. Brak mu kolorystycznej głębi, przykuwającego wzrok piękna detalu.
Umeblowałabym tymi meblami mieszkanie na wynajem, pensjonat, ale nie swój dom.
Ikea jest praktyczna, niezastąpiona wręcz, kiedy trzeba się szybko umeblować bez wielkich nakładów finansowych. Mebelki można dowolnie miksować i „maczować”: To niewątpliwa zaleta.
Lubię bardzo białe meble. Mój mąż niestety nie specjalnie. Dlatego jakby ktoś zobaczył mój dom to jest jedną wielką walka w urządzaniu (jak yng i yang). Jechałam po biała szafę, a wracałam z czarna i z awantura. Ale mam sukces. Mąż powiedział że mogę zrobić wszystkie meble białe. I teraz mam zagwozdkę czy pomalować je na biało czy kupić nowe a te odsprzedać. Malowałam już jedne meble i wiem że farba może schodzic. I tak naprawdę teraz mam zielone światło do urządzania. Cieszę się bardzo choć przez lata mój gust się trochę zmienił i teraz sama nie jestem pewna czy chce na biało 🙈. Polubiłam swoją koniakowa kuchnie i jadalnie, ciemny brąz salon i sypialnie. Jedyne miejsca które nie są do zmiany to łazienki. Wybraliśmy razem ale, ja zmieniłam zamówienie i płytki są w moim guście czytaj ecru 😂 I od kilku lat zamierzam się z kupnem sznaucera białego. Trochę się obawiam psa w domu wiec chętnie poczytałabym jak sobie radzisz z funkcjonowaniem w mieszkaniu z psem☺️
Kallax rządzi , u mnie również ten mebel wędruje po domu spełniając różne funkcje , najpierw służył jako szafka na ubranka w koszach i przybory dla niemowlaka , potem na zabawki , był moją szafą – dodałam do niego drzwiczki i miałam przestronne zamknięte półki – każda na osobną cześć garderoby ;)) teraz jest ścianką oddzielającą kącik komputerowy w salonie :) …Niebywałe , proste , pomysłowe , dające dużą przestrzeń dla wyobraźni właścicieli – uwielbiam ikeę 😄
Dzień dobry a Mela już nie pozuje do zdjęć? Dawno jej nie widać 😉
Piękne u ciebie ;) u mnie ciągle coś jest do zmiany. Jeszcze nie doszłam do tego etapu, by mi się wszystko podobało :)
Też mam sporo mebli z Ikea, bo lubię ich estetykę. A jeśli Ci czegoś zazdroszczę, to ręki do paproci. U mnie się zupełnie nie trzymają i dwie już wykończyłam.
Ja jestem na etapie urządzania mojego nowego mieszkania. Nie jest duże, więc zależy mi na tym by wydobyć z niego jak najwięcej wolnej przestrzeni. Zauważyłam, że w starym mieszkaniu zgromadziłam mnóstwo niepotrzebnych rzeczy. Przy przeprowadzce można było to szczególnie odczuć. Udało mi się już pozbyć wielu rzeczy, ale przede mną jeszcze długa droga. Bardzo zależy mi na tym, żeby to był taki mój kącik, w którym będę mogła się spokojnie zrelaksować. Myślę, że nadmiar przedmiotów trochę mi to uniemożliwiał.
Podoba mi się ta przestrzeń. Szukam swojej przestrzeni w swoim mieszkaniu. Twój tekst jest dla mnie inspiracją. Dziękuję🍀
co z pięknym domem ?? Życie w domu nie dla Ciebie kochana ??
Cześć Agnieszko, pisałam o tym na blogu na początku roku – zerknij proszę do wcześniejszych tekstów. Dziękuję.
Zdjęcie z regałem na książki – duży bałagan zarówno na regale jak i pognieciona kanapa. Mogłabyś posprzątać przed sesją zdjęciową.
a dlaczego?
No cóż, nie zgadzam się z Tobą. Ani w kwestii bałaganu, ani konieczności sprzątania.
żeby było słitaśnie?
Bardzo przytulne mieszkanie, skromne, czyste, daje swobodę myślom. Mam pytanie, czy bywa u Ciebie Nelania?????
To nie jest mieszkanie minimalistyczne, tylko mieszkanie biednie urządzone, po taniości.
Rzeczy to tylko rzeczy. Mogą być drogie, mogą być tanie. Wartość rzeczy mierzona w pieniądzach to nie jest dla mnie najważniejsza wartość na świecie, ale rozumiem, że dla Ciebie jest to ważne kryterium oceny.
Pozdrawiam i tęsknię za nowymi wpisami. ☺
Dziękuję, ależ miło to czytać! Obiecuję niedługo wrócić do bardziej regularnych publikacji, bo też tęsknię. :))
A zdjęcie szafy? :-(
Gipsowa ściana mnie urzekła, a i całość mi się podoba, do tego te dodatki w postaci sztuki. Dobrze się czuję w takich miejscach, a na Twoje mieszkanie tak urządzone miło mi się patrzy i z taką lekkością, nieprzymuszeniem :)
Bardzo fajnie to wszystko napisałaś :) Moim zdaniem przy urządzaniu wnętrza ważne jest wszystko – nasz ulubiony kolor, miejsce, krajobraz, zwierzę, oczywiście styl, jakiś motyw/symbol, który jest dla nas istotny itd. My nie urządzaliśmy wnętrza sami, pomogła nam pracownia architektoniczna (Architetto w Warszawie) i oni właśnie uświadomili nam, że każdy ten szczegół jest istotny, bo w końcu to my mamy tam mieszkać i to my mamy się tam czuć dobrze i harmonijnie, mieszkanie powinno odzwierciedlać nas, nasze upodobania i przekonania :)
Wow, chciałabym mieć tak cudowne mieszkanie!!!
Regał na kółkach wygląda super. Idealne rozwiązanie jak się lubi przemeblowania.
Jaki piesek cudowny!!! Wnętrze też, ale wybacz, piesek skradł show haha :D
Wspaniale urządzone, uwielbiam taki minimalizm dzięki czemu ma się dużo przestrzeni nawet w niedużym mieszkaniu.
Super!
Bardzo inspirujące zdjęcia! Niesamowicie przypadły mi do gustu. Ja również staram się żyć minimalistycznie, dlatego w moim mieszkaniu posiadam tylko niezbędne rzeczy. Można do nich zaliczyć np. sprzęty takie jak lodówka z zamrażalnikiem.