Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Szafa Minimalistki – zestawienia z mojej wiosennej capsule wardrobe #1

 

Codzienne zestawienia, wrażenia z ubraniowego eksperymentu (tydzień w tych samych ubraniach)  i nowości w szafie czyli pierwsza odsłona wiosennej Szafy Minimalistki.

 

Jak zwykle wiosenna pogoda w końcówce maja i czerwcu była kompletnie nieprzewidywalna. ANI RAZU nie wyjęłam z szafy wiosennego trencza (a wymieniłam w nim podszewkę z myślą, że ponoszę…), a prosto po zimie nastało lato. Nie mam nic przeciwko, jedynie musiałam dokonać szybkiej wymiany rzeczy w szafie, głównie butów (dołożyć sandały). Dodatkowo, nie miałam w tym czasie bardzo wielu zupełnie oficjalnych okazji, więc marynarki i wysokie obcasy leżały sobie spokojnie w szafie odpoczywając.

 

TYDZIEŃ W TYCH SAMYCH UBRANIACH czyli mój ubraniowy eksperyment

 

Raz na jakiś czas pojawiają się w mediach i na (zagranicznych głównie) blogach zapiski z eksperymentów dość skrajnych, np. „chodziłam rok w tej samej sukience”. Podobny eksperyment w sumie prowadzę od lat, ale tym razem chciałam sprawdzić jak to będzie, gdy będę przez jakiś czas chodziła w DOKŁADNIE TYM SAMYM zestawieniu ubrań. O moim eksperymencie nie powiedziałam nikomu, nawet MM.

 

Po pierwsze, obserwowałam swoje reakcje przez ten tydzień: czy się nie znudzę…, czy będzie trudno (pranie!) itp. Po drugie, chciałam sprawdzić czy najbliższe osoby w moim otoczeniu wyłapią to, że codziennie jestem tak samo ubrana. Miałam nadzieję, że po tygodniu obserwacji będę miała dla Was fajny materiał do opisania i analizy, a tak naprawdę… nie bardzo mam Wam co napisać!

 

Przede wszystkim NIKT, naprawdę nikt, nawet MM, nie zauważył, że przez cały, okrągły tydzień miałam na sobie te same spodnie, ten sam sweter i te same buty. Pogoda była w miarę powtarzalna więc nie musiałam dokładać np. płaszcza. Nie zmieniałam też żadnych dodatków, tzn. nosiłam tę samą torebkę, biżuterię i pasek. Czy potrzeba bardziej namacalnego dowodu na to, że ludzie NAPRAWDĘ nie przejmuję się tym, w co się ubieramy?

 

Mój „całotygodniowy” strój.

 

Swoje reakcje mogłam już dokładniej obserwować. To, co odczułam w czasie eksperymentu najmocniej to… ulga. Ulga, że nawet w mojej mini-szafie z ograniczonym wyborem codziennie rano WCALE nie zastanawiam się nad wyborem. Otwierałam rano szafę z myślą, w co się ubrać, a potem nadchodziło olśnienie – przecież nie muszę się zastanawiać! ;) 

 

Czy noszenie tego samego przez tydzień było nudne? Tak! W sumie trochę ze zdumieniem odkryłam, że choć doceniam zerowy problem z wyborem, to jednak zwyczajnie lubię swoje pozostałe ubrania i lubię je nosić. Bawi mnie odkrywanie nowych połączeń, ale tylko do pewnego momentu. Nadal moda jako taka zupełnie mnie nie interesuje, a ubrania pełnią wyłącznie funkcję utylitarną. Przesyt w ubraniach, tak jak i przesyt w innych sferach zwyczajnie mnie męczy. Myślę, że odkrycie tego złotego środka – idealnego punktu pomiędzy za dużo i za mało jest najważniejsze. Posiadanie szafy, w której wszystkie ubrania są ulubione jest niesamowitą przyjemnością. :)

 

Na koniec techniczna kwestia, która zawsze wzbudza wiele emocji – pranie. Wymieniałam prawie codziennie i nosiłam na zmianę białe koszulki pod swetrem. Nie te same, bo nie chciałoby mi się codziennie prać w ręku, ale i była to rzecz, której nikt, poza mną, nie widział.

 

Szafa Minimalistki – wiosenne zestawienia #1

 

Zdradzę Wam pewien sekret z zaplecza Szafy Minimalistki. Robienie zdjęć zestawień w tym samym miejscu (najczęściej na moim tarasie) ma swoje zdecydowane plusy, przede wszystkim sceneria nie odciąga uwagi od samych ubrań, nie zaburzając ich faktycznego wyglądu (jeśli nie wiesz, co mam na myśli, zerknij do tekstu o inspirowaniu się modowymi zdjęciami i o pułapkach, które tam czyhają).

 

Z drugiej strony, takie pozowanie jest trochę sztuczne, bo odrywa ubrania od celu i okazji, na które je zakładamy. Nie mam tu na myśli wykreowanych modowych sesji, a robienie sobie zdjęć w ciągu dnia, w czasie czynności, podczas których mamy na sobie konkretne rzeczy. Dlatego w tym miesiącu starałam się robić dla Was zdjęcia swoich zestawień „w biegu”. Oczywiście, czasami cierpiała na tym jakość, część zdjęć jest zrobiona telefonem, ale mam nadzieję, że zyskują na prawdziwości.

 

Pełna lista ubrań wybranych do wiosennej capsule wardrobe tutaj → klik

Dla kogoś, kto być może jest tu pierwszy raz przypominam również zasady Szafy Minimalistki w wersji capsule wardrobe oraz generalnie o co chodzi w projekcie Szafa Minimalistki.

 

Tego dnia wystroiłam się na szkolenie, które prowadziłam, a potem MM odwiózł mnie wypożyczonym motocyklem. W kasku wyglądałam tak śmiesznie, że nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem fotki. ;)

 

spodnie – Mango

bluzka – COS

buty – H&M Premium 

Tak wiosennie. :)

 

koszulka – second hand

kamizelka – szyta na miarę

jeansy – Mango

buty – H&M Premium

zegarek – Daniel Wellington

Mój „całotygodniowy” strój, o którym wspominałam wcześniej.

 

sweter – La Redoute

jeansy – Mango

buty – H&M Premium

zegarek – Daniel Wellington

pasek – Calvin Klein

Ulubiony „wsiowy ałtfit”. ;) Koszulka jest nowa, ale niestety niezbyt trafiona.

 

jeansy – COS

koszulka – Greenpoint

zegarek – Daniel Wellington (inny pasek)

Najprościej na co dzień.

 

jeansy – Mango

koszulka – second hand

buty – H&M Premium

zegarek – Daniel Wellington

Komunia mojej bratanicy.

 

sukienka – La Mania (wypożyczona)

buty – Zurbano

Wskutek zbiegu okoliczności nieoczekiwanie wylądowaliśmy nad polskim morzem. Zupełnie nie byłam przygotowana ubraniowo i musiałam pożyczyć cieplejszą bluzę od mamy.

 

jeansy – COS 

bluza – pożyczona od mamy

kurtka – Elementy

szal – no name

pies – Schronisko w Korabiewicach

Kolejny „wsiowy ałtfit”. Koszulkę pożyczyłam od MM, bo zamiast swojej spakowałam do walizki białą poszewkę na poduszkę. ;))

 

jeansy – COS 

koszulka – pożyczona od MM

tenisówki – Lacoste

 

Garden party look. :)

 

jeansy – Mango

koszulka – second hand

kurtka – Elementy

sandały – Massimo Dutti

 

Nowości w szafie

 

Jak zapewne zauważyłyście, w szafie zagościło kilka nowych rzeczy, kilka też postanowiłam wysłać na emeryturę. Przede wszystkim koszulki. Biała koszulka Zara Kids powędrowała na kupkę (malutką) – „zapasowe i do noszenia pod spód”. Coraz rzadziej noszę też granatowe spodnie z Mango – myślałam, że wytrzymają jeszcze przez wakacje, ale ostatnio włożyłam je na szkolenie i w trakcie doszłam do wniosku, że to już ich koniec. ;) Też macie kłopot z obiektywną oceną, kiedy rzeczy są już na tyle zniszczone, że nie powinno się ich nosić?

 

Postanowiłam też pozbyć się jedwabnej bluzki More by less – pisałam o niej już chyba… niby wszystko jest w porządku, ale nie noszę jej zupełnie. Chcę mieć w szafie tylko rzeczy, które naprawdę lubię więc bluzkę oddam, niech ktoś z niej skorzysta.

 

Stąd decyzja o zakupach. Na jednym ze zdjęć możecie zobaczyć białą koszulkę z krótkim rękawem marki Greenpoint, ale nie jestem z niej zadowolona. Polska marka, koszulka ma bardzo fajny skład (bawełna plus modal) i dobrą cenę, ale niestety wyciągnęła się po pierwszym praniu. Obawiam się, że jeszcze ze dwa i będzie do wyrzucenia. :( Testuję też drugą koszulkę tej samej marki – nie pokazywałam jej na zdjęciach i miałam na sobie w sumie tylko dwa razy więc jeszcze Wam za dużo nie napiszę. Skład ma również dobry (bawełna z elastanem) i też bardzo dobra cenę. Na razie wygląda dużo bardziej zachęcająco.

 

Nowości to wspomniane białe koszulki i kolejna – różowa, która jest nabytkiem z warszawskiego second handu i kosztowała okrągłe 5,5 zł. :) Wracałam jakiś czas temu ze spotkania, szłam Puławską (tam jest kilka lumpeksów) i dość spontanicznie postanowiłam zajrzeć do kilku. Nie byłam w second handach już kilka ładnych lat i w sumie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Odkryłam, że na wieszakach wisi mnóstwo ciuchów, które wyglądają jak żywcem wyjęte z mojej licealnej szafy (ach, te krótkie koszulki, lycrowe legginsy i jeansy dzwony!), a ceny wcale nie są takie niskie. Podobno to przypadłość warszawskich lumpeksów, Basia Szmydt mówi, że w Lublinie jest zupełnie inaczej. W każdym razie stałą bywalczynią second handów na pewno nie będę – na dłuższą metę zwyczajnie szkoda mi czasu. W każdym razie koszulka jest super – jeśli bawełniana koszulka w lumpeksie wygląda dobrze, znaczy że jakość jest odpowiednia. :)

 

Zrobiłam też zakupy w sklepie Elementy i tam kupiłam pudroworóżową kurtkę. To polska marka, część kolektywu transparent shopping, a na kurtkę namówił mnie MM. Początkowo się opierałam, bo w planach miałam kupno swetra, ale dziś jestem mu wdzięczna. To teraz jedna z najulubieńszych rzeczy w szafie. Wydaje mi się, że nie jest już dostępna, a wiele osób o nią pytało na Instagramie, więc podrzucam kilka bardzo podobnych modeli: Little White Lies, Only Petite, More&More, Only.

 

***

Na koniec mam jeszcze jedno ogłoszenie. Zaniedbywałam ostatnio odbiorców newslettera, ale już się poprawiam i jutro dostaniecie świeżutki list, a w nim: konkurs książkowy z nowościami wydawniczymi do wygrania, mini poradnik zakupowy (zaczęły się wyprzedaże) i zapowiedź tematycznego spotkanie na żywo na Facebooku. Jeśli chcecie dostawać ode mnie takie wiadomości raz na 2 tygodnie lub raz na miesiąc – zapiszcie się TUTAJ.

 

Ależ długi mi dziś tekst wyszedł! Kto dotrwał do końca ten dostaje odznakę Najlepszego Czytelnika. ;)

 

Sprawdź Także

0 0 votes
Article Rating
Powiadomienia
Powiadom o
guest
101 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments