Cześć! Jak Wam mija jesień? Już głową w świątecznej misce z pierogami? ;)
Siadłam sobie już trochę do podsumowania roku i na razie stwierdziłam, że podsumuję ostatnie jesienne miesiące. Też blogowo, bo czemu nie. :)
Ostatnie zdjęcie, które zrobiłam w tym roku w Przystani. Lampiony, które wiszą pod sufitem, przywiozłam w lutym z Birmy. Patrząc na to zdjęcie poczułam, jak mocno ciągnie mnie w świat. Mam co prawda zaplanowany na styczeń fantastyczny wyjazd, ale króciutki. Ciągnie mnie gdzieś na dłużej.
Tymczasem, ostatnie miesiące upłynęły mi na porządkowaniu mojej warszawskiej bazy. Sporo rzeczy pozbyłam się w ramach Wyzwania Minimalistki, dużo zorganizowałam w ramach totalnego resetu szafy. Oddałam kilka mebli, kilka trafiło do mnie też z drugiej ręki. Jeszcze nie wszystko jest gotowe, jeszcze sprzątam i układam, czekam na komodę i drzwi do szafy, ale przed świętami powinnam zdążyć.
Zdjęcie z przesadzania/kąpania/ukrywania palmy w trakcie malowania jest sprzed miesiąca, a mam wrażenie, że od tego czasu znowu mocno urosła. Niedługo zajmie dosłownie pół mojego dużego pokoju.
Porządki nie ominęły też Przystani, ale to sama przyjemność popracować trochę w ogrodzie. Nawet, jeśli wciąż mam wrażenie, że to obóz pracy i ciągle jest coś do zrobienia. :)
Odwiedzałam też cudze ogródki i skwerki. Jesienna przyroda to cud natury. Zakochałam się w hortensji dębolistnej. Na wiosnę spróbuję posadzić ją w Przystani.
A to już błękit w różnych odsłonach jesieni. Niedzielna wycieczka rowerowa po Warszawie i zacisze domowego biurka. W ciągu ostatnich miesięcy moje biurko stało już chyba w każdym możliwym zakątku mieszkania. :) Teraz wygląda tak, ale za chwilę i tak się zmieni.
Zdjęcie biurka przypomina mi o pracy, a i jej było sporo tej jesieni. Od początku września na blogu pojawiło się 13 nowych tekstów! Nie wiem czy są jeszcze jakieś blogi, które utrzymują podobną regularność. Ciekawe czy w ogóle jeszcze istnieją jakieś blogi? :)
Była 10 edycja Wyzwania Minimalistki z charytatywną wyprzedażą książek. Było o moich jesiennych rytuałach i o tym, co myślę o byciu minimalistyczną jesieniarą.
Napisałam o stracie, zmianie i śmierci oraz odpowiadałam na Wasze pytania, też te trudne, o samotność, pieniądze, oczekiwania czy gotowanie. ;)
Dużą część jesieni poświeciłam na pracę nad tematem wypalenia, też zawodowego, ale nie tylko. Powstał długi i wyczerpujący tekst: Wypalenie zawodowe – zapobieganie, objawy, przyczyny. Dodatkowo, przez 8 tygodni, w ramach Jesiennej Grupy Medytacyjnej, pracowałam z ponad setką osób, zgłębiając medytacyjne sposoby pracy z wypaleniem. (dodać opinie)
A cały listopad poświęciłam tematom ubraniowym. Na blogu pojawiło się 5 tekstów z cyklu Szafa Minimalistki:
A jeśli chcesz zrobić kompleksowe porządki w szafie, to do 3 grudnia kurs Szafa Minimalistki w wersji premium jest do kupienia 100 zł taniej.
Super ważną częścią mojej codzienności są piesełki. I pod tym względem tegoroczna jesień była szczególnie trudna. We wrześniu odeszła Nela, moja ukochana suczka. Moja dziewczynka. Moja przyjaciółka. Odeszła po 13 latach wspólnego życia, zostawiając wyrwę w moim, i nie tylko moim, sercu.
Piszę o tym, bo to też była moja rzeczywistość. Piszę o tym, bo Nela była częścią tej przestrzeni, tego bloga. Myślę, że szczególnie pamiętają ją starsze stażem Czytelniczki.
Neli już nie ma, ale został ogrom przecudownych wspomnień i bolesne przypomnienie prawdy, że życie po stracie toczy się dalej, a ból jest piękną i nieodzowną częścią życia.
Nela trafiła do nas ze schroniska i choć jej już nie ma, to wciąż jest ogrom piesełków do pokochania. Jest mi odrobinę łatwiej, bo został ze mną Czułek, dom po odejściu psa to bardzo samotne miejsce.
Na zdjęciach widzicie Aleksa (imię mocno robocze), cudownego owczarka i Klopsa, rozbrykanego szczeniaczka, który znalazł już nowy dom. Aleks wciąż szuka, a jest to najspokojniejsze zwierzę, jakie istnieje. Chodzi przy nodze, zna wszystkie podstawowe komendy, tylko radości w nim nie ma, nie umie się bawić. Potrzebuje czułego, bardzo domowego domku.
Jeśli poważnie myślisz o adopcji tego psa, napisz do mnie blog@simplicite.pl, a pokieruję Cię dalej.
Czułeczek jest mój, nie oddam, chociaż czasami wystawia moją cierpliwość na prawdziwie ogromną próbę. Wtedy oddaję psiecko do taty ;) i jadę sobie na wycieczkę. Tej jesieni miałam okazję być kilka dni we Wrocławiu i zobaczyć fantastyczną wystawę Wojciecha Fangora.
Mam też małe marzenie, żeby wybrać się do Narodowego Forum Muzyki na dobry koncert, może być też opera. Teraz repertuar jest mocno świąteczny, ale może po Nowym Roku. Czytałam, że akustyka tych sal koncertowych jest niezwykła, a moja klasyczno-muzyczna część duszy (niewiele osób wie, że kiedyś śpiewałam klasycznie) od dawna domaga się nakarmienia.
A czasami wycieczki są bliziutkie. Do lasu na grzyby. Na jesienny spacer. Pod miasto do stadniny, albo do siedziby Polskiego Radia na nagranie audycji.
Zawsze jednak z przyjemnością wracam do domu. Lubię wycieczki, lubię gdy się dzieje, ale lubię też w domu. Moje rutyny, dobrą kawę, przytulanie, poranne owsianki.
W domu też najlepiej mi się robi plany podboju wszechświata. ;) Aktualnie pracuję nad scenariuszami zajęć w Noworocznej Grupie Medytacyjnej, gdzie będziemy medytacyjnie pracować z lękiem. Pomyślałam, że w dzisiejszych czasach, jakoś wyjątkowej niepewności i nieustannej zmiany, przyda się nam wszystkim wzbogacić się o narzędzia oswajania trudnej czasami emocji, jaką jest lęk.
Piszę te słowa w chwili, gdy w Warszawie po raz pierwszy spadł śnieg, a ja rano odśnieżałam samochód. To dobry moment, żeby już pomyśleć o pieczeniu pierniczków, wywieszeniu gwiazd w oknach (mam z zeszłego roku takie w wersji DIY) i napisaniu listów do Mikołaja. ;)
Jak być podsumowała swoją jesień? Jakie masz zimowe plany?